Przygnębiający był widok dziennikarzy w kawiarnianej atmosferze śmiejących się z przyszłą premier na sejmowym korytarzu.
Jakby grali w tej samej drużynie. Jakby mieli te same priorytety - zakręcić karuzelą stanowisk i bezboleśnie przeprowadzić obóz władzy przez kryzys w partii i zahipnotyzować opinię publiczną na kolejny rok. Pewnie mają…
Gdy Ewa Kopacz bezczelnie wymieniała trzy „zadania”, jakie postawiła przed sobą na czas formowania nowego rządu, żadnemu z oblegających ją pracowników mediów nie zapaliła się czerwona lampka. Nikt nie zapytał: jakim prawem to mówi?!
A powiedziała:
Miał to być rząd merytoryczny, pełen silnych osobowości i rząd, który będzie jednoczył Platformę Obywatelską. Osiągnęłam ten cel
CZYTAJ WIĘCEJ: Kopacz: Mam już ministrów! „Postawiłam sobie zadanie - rząd ma jednoczyć Platformę”
Innymi słowy Kopacz powiedziała: mam gdzieś to państwo, mam gdzieś powagę urzędu i odpowiedzialność, jaka spoczywa na Prezesie Rady Ministrów. Rząd ma jednoczyć partię. Ma być DLA partii. Ma służyć jej interesom.
„Osiągnęłam ten cel.” Gratulacje! Pierwszy sukces za nią. Teraz będzie już z górki. Tym bardziej, że manekiny z mikrofonami wydatnie jej w tym pomogą. Po Kopacz już widać, że trenuje ją ten sam szkoleniowiec od PR, który z Donalda Tuska zrobił brata łatę. Te jej „dzięki”, to ciągłe zwracanie się do dziennikarzy per „wy”, te wyreżyserowane uśmiechy (często jednak niebędące w stanie przykryć dziecięcej radości z wymarzonej zabawki – premierostwa) już stają się nieznośne. Ale w zamian ma komentarze prasowe i materiały telewizyjne opisujące ją jako twardą, nieustępliwą, konkretną, samodzielną kobietę. Mamy laurki lepsze niż pamiętny materiał w Polsacie sprzed trzech lat:
Teraz wszystkich przebił reporter „Panoramy” w TVP, którego autorstwa portret Ewy Kopacz mógłby uchodzić za wzór do naśladowania w Phenianie. Efekt jego pracy można znaleźć TUTAJ – na dole strony.
A wszystko to dzieje się, gdy za wschodnią granicą bulgocze nam wulkan, którego momentu i skali erupcji nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Ale kto by się tym na poważnie przejmował, skoro mamy zabawę w wymianę ministrów i blatowanie się żurnalistów z nową kierowniczką? Co tam groźby Putina, zatrważające analizy zachodnich ekspertów, przykład naszego sąsiada, którego terytorium nieodwołalnie się zmniejsza, a niepodległość staje się poważnie zagrożona. Co tam wielkie interesy Berlina i Moskwy niepozwalające na skuteczne powstrzymywanie nieobliczalnego kagiebisty. A to tylko wierzchołek góry lodowej, wydaje się, że najpoważniejszy dziś, bo zmuszający do stawiania pytań o rzecz fundamentalną – bezpieczeństwo państwa.
Tym państwem, jego służbami specjalnymi, polityką międzynarodową, modernizacją armii, finansami, zwalczaniem (?) w nim korupcji, wielkimi inwestycjami, systemem sprawiedliwości, edukacją, polityką społeczną/demograficzną kierować zaczyna Ewa Kopacz – chwiejna, niesamodzielna, niebudząca za grosz zaufania, niekompetentna, trywialna. O tym, że jest to postać bez klasy i charakteru przekonaliśmy się boleśnie w 2010 r. Czy nagle radykalnie się odmieniła? Czy też tylko nauczyła paru PR-owych sztuczek i lepszego rozpychania się w partyjnych wojenkach i wślizgiwania się tam, gdzie będzie jej - i tylko jej - lepiej?
W tak dramatycznym czasie nie mogliśmy chyba mieć słabszego premiera i słabszych mediów. Można się tylko niepokoić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/214402-w-tak-dramatycznym-czasie-nie-moglismy-chyba-miec-slabszego-premiera-i-slabszych-mediow