Polski rząd ślepy na kolejną manifestację siły Putina? Plan zbombardowania Warszawy i 5 dat, które trzeba przypomnieć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Manifestacja imperialnych zapędów Putina przekroczyła kolejną granicę. Przemarsz ukraińskich jeńców pokazuje, że porównania Putina z Hitlerem nie były przesadzone. Czy to wybije nas wreszcie z letargu? Czy spanikowany polski rząd zrozumie, gdzie leży Polska? Rosja od lat ćwiczy militarne scenariusze, których elementem jest nuklearny atak na Warszawę. Ćwiczono go już dwukrotnie pod nadzorem samego Putina.

Za wschodnią granicą wojna. 1400 kilometrów od Polski od miesięcy giną cywile. Świat, który na własnej piersi wychował Putina, patrzy na to z bezsilnością i gorsząco biernym oporem. Zamiast reagować, gdy zaczął się Majdan, pozwolono by wojna rozprzestrzeniła się zgodnie z pomysłami Rosji. O zajętym przez nią Krymie nikt dziś nie wspomina. Inne rejony opanowane przez rosyjskich żołnierzy udających „separatystów” też wyglądają na przegrane. Jeszcze niedawno sprawca inwazji wojskowej na Ukrainie ściskał się serdecznie z przywódcami innych państw. Nikt nie chciał dostrzec zakrytej maską twarzy dyktatora, który konsekwentnie realizuje swoje imperialistyczne zapędy. Z wprowadzeniem sankcji ociągano się do ostatniej chwili. Nawet zestrzelenie malezyjskiego samolotu i śmierć 300 niewinnych osób nie zradykalizowały postawy światowych polityków. Czemu się tu dziwić, skoro nawet katastrofa smoleńska nie obudziła świata z prorosyjskiego letargu.

Polski rząd ogląda się na Europę, nie przyjmując do wiadomości, że to my graniczymy z Ukrainą i Rosją. Nie widać strategii politycznej, która mogłaby zapewnić nam niezależność i bezpieczeństwo. Na wprowadzeniu sankcji mających uderzyć w Rosję podobno najbardziej straciła Polska. Zarzuty kierowane są wobec polityków PiS za to, że „machali szabelkami”. Trudno słuchać tych bredni nieudolnych szefów resortu. Dlaczego kilka lat czy miesięcy temu nie pomyśleli, że ustawianie całej gospodarki pod Rosję może być dla Polski szkodliwe? Dlaczego tak dalece uzależnili Polskę od humorów Putina? Co rusz sięga on po szantaż gospodarczy, wprowadzając embargo na polską żywność, która rzekomo nie spełnia wymogów fitosanitarnych. Mimo to, rząd nie szuka rozwiązania systemowego, które pozwoliłoby nam odzyskać niezależność. Polityczne grzechy można wyliczać długo. Odsuwanie się od USA, zerwanie z polityką wschodnią Lecha Kaczyńskiego, koncentrowanie się na proniemieckim serwilizmie…

Dla prezydenta Kaczyńskiego budowanie silnego sojuszu sąsiadujących z Rosją krajów nadbałtyckich było rzeczą fundamentalną dla bezpieczeństwa Polski. Kolidowało oczywiście z imperialnymi zakusami Moskwy i szybko zostało udaremnione. Ani prezydent Komorowski, ani premier Tusk czy minister Sikorski nie byli zainteresowani kontynuacją tej wizji. Tymczasem Władimir Żyrinowski – uznawany przez niektórych za nadwornego błazna Kremla, a przy tym lider trzeciej rosyjskiej partii – jasno mówi o miejscu Polski widzianym z Moskwy.

Dostaliśmy tę Polskę przeklętą, z tą Polską cackamy się tyle czasu, a Polska robi Ukrainę tak samo nam wrogą, Polska kraje nadbałtyckie zrobiła naszymi wrogami. Na co nam ta Polska potrzebna?

-– stwierdził podczas sierpniowego spotkania Putina z parlamentarzystami. Putin zareagował na to chytrym uśmieszkiem i stwierdził, że choć nie zawsze podziela „prywatne poglądy” Żyrinowskiego, to te słowa „trafiają do serca”. Nie pierwszy raz Żyrinowski szokuje sformułowaniami, które można uznać za wyraz zapędów politycznych Kremla. Dwa tygodnie temu zapowiedział:

Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Słowem - krajów bałtyckich nie ma, Polski nie ma.

Czcze słowa szaleńca? Warto sobie uzmysłowić, że Rosja od lat ćwiczy militarne scenariusze, których elementem jest nuklearny atak na Polskę. Ćwiczono go już dwukrotnie pod nadzorem samego Putina. W manewry zaangażowano tysiące żołnierzy, a plan zakładał między innymi zrzucenie na Warszawę bomby atomowej.

Ćwiczenia wojskowe „Zapad” (Zachód) w 2009 r. wywołały w Europie panikę. Wzięło w nich udział prawie 30 tys. żołnierzy, ok. 100 samolotów i śmigłowców, ponad 900 czołgów i innych pojazdów pancernych. Była to największa tego typu operacja od 20 lat. Zakładała skomasowany atak na Polskę oraz dywersje i zbrojne powstanie polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Rosja zapewniała, że manewry mają charakter wyłącznie defensywny, mimo iż żołnierze ćwiczyli między innymi nuklearny atak na stolicę Polski.

Warto w tym kontekście przytoczyć kilka faktów:

2008 - Lech Kaczyński udaremnił atak Rosji na Gruzję, za co został zaatakowany nawet przez polskich polityków. Zebrawszy przywódców kilku państw, zwrócił oczy świata na rosyjską agresję i powiedział w Tbilisi:

Jesteśmy po to żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie!

2009 - na Westerplatte Lech Kaczyński przypomniał sytuację polityczną z 1939 roku i przestrzegł, że nie wolno ustępować imperializmowi ani nawet tendencjom imperialnym.

2009 - Rosja przeprowadziła manewry wymierzone w Polskę. Sikorski zwrócił się z zaniepokojeniem do NATO, które miało rozpatrzyć sprawę podczas spotkania w grudniu 2009.

Luty 2010 - prezydent Rosji podpisał nową „Doktrynę Wojskową Federacji Rosyjskiej do 2020 Roku”. Dokument wyznaczył kierunki rozwoju sił zbrojnych i określił NATO jako źródło niebezpieczeństwa militarnego dla Rosji. Uznał też rozszerzanie NATO za zagrożenie militarne i dopuścił użycie broni nuklearnej nawet w ewentualnym konflikcie konwencjonalnym z NATO.

Marzec 2010 - NATO rozpoczęło prace nad nową doktryną obronną, która miała zakładać możliwość podejmowania interwencji militarnej na całym świecie i uwzględniać Rosję jako ewentualnego agresora.

W kwietniu 2010 zginęło w Rosji całe kierownictwo polskich sił zbrojnych, wraz ze swoim zwierzchnikiem, Prezydentem RP. W Smoleńsku polegli generałowie NATO, a Rosjanie przejęli wszystkie ich rzeczy osobiste, włącznie z telefonami, laptopami i dokumentami znajdującymi się na pokładzie samolotu. Większości z nich nie zwrócona bodaj do dziś.

Czy ktoś się w Polsce obudził? Wprost przeciwnie. Za to Rosja konsekwentnie realizowała swój plan i zwiększała nakłady na wojsko. W 2013 roku ćwiczenia „Zapad” zostały powtórzone. Według oficjalnych doniesień wzięło w nich udział „tylko” 13 tys. żołnierzy. Scenariusz obejmował rozwiązywanie konfliktu etniczno-religijnego i walkę z terrorystami. W akcję zaangażowane miały być czołgi, samoloty, drony i śmigłowce. Nieoficjalnie wiadomo, że w manewrach wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, atomowe okręty i rakiety dalekiego zasięgu, a Rosja znowu ćwiczyła atak nuklearny na Polskę i kraje nadbałtyckie.

Czy dysponując taką wiedzą polski rząd mógł z czystym sumieniem zachowywać się przez lata tak biernie? A jednak nadal sprawuje władzę. Nadal patrzy na wojnę, którą Rosja rozpętuje w kolejnych zakątkach Ukrainy i nie podejmuje żadnych kroków, by zabezpieczyć swój kraj. W całej tej sytuacji, absurdalne dyskusje zastępcze powinny być dla Polaków ostatnim ostrzeżeniem.

CZYTAJ TAKŻE:

Sowiecka strategia „wojny bez walki” dobiega końca. Państwo nie działa, podziałów nie sposób zasypać, a naród ma dosyć degrengolady. Kiedy wkroczy polityczny zbawca?

Trzynaście przykazań tajnego wroga zrealizowane z sukcesem. Najwyższy czas na powstanie!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych