Nie mam złudzeń, że politycy często naginają fakty, interpretują je do swoich tez, a często kłamią w żywe oczy. Ale nawet kampania wyborcza powinna mieć swoje granice obłudy i hipokryzji.
Nasza filozofia polegała od samego początku na tym, by Rosji się nie bać i nie być wobec niej agresywnym, a z drugiej strony nie mieć złudzeń co do charakteru tamtej władzy
— mówił w rozmowie z Radiową Jedynką.
W tej samej rozmowie przyznał zresztą, że nie jest do końca zadowolony ze swojej partii i rządów.
Platforma płaci cenę rządzenia po 7 latach. Łapię się sam na tym: cholera, co oni robią?! A potem łapię się, że mówię sam do siebie…
— żartował Tusk.
Premier liczy na to, że wszyscy mamy pamięć rybki akwariowej, a siedem lat rządów Platformy Obywatelskiej i samego Donalda Tuska, to czas na tyle długi, że można wmówić wyborcom wszystko. Panie premierze, „cholera, co oni robią?!” powtarzane było nie raz i nie dwa. Także, a może zwłaszcza, jeśli chodzi o polsko-rosyjskie relacje i działania Platformy w tej sprawie.
Kilka wybranych cytatów.
Chcemy rozmów z Rosją taką, jaka ona jest. Brak dialogu psuje sytuację i Rosji i Polski
— mówił premier Tusk w swoim expose w 2007 roku.
Tuż po tym wycofał sprawę embarga na polskie mięso z poziomu negocjacji UE-Rosja (a więc wbrew temu, co dziś głosi ws. unii energetycznej), podpisał, autografem wicepremiera Pawlaka, arcydługi kontrakt z Gazpromem na dostawy gazu, wreszcie lekceważył wszystkie uwagi w sprawie bezpieczeństwa energetycznego Polski, które suflował mu prezydent Lech Kaczyński. Po szczegóły odsyłam do wywiadu z prof. Andrzejem Zybertowiczem.
Depesze i relacje z wizyt, spotkań i telefonów między Putinem i Tuskiem w latach 2007-2010, są utrzymane niemal nieustannie w jednym tonie.
Rosja jest w stanie w zgodzie współpracować ze wszystkimi członkami Unii, nawet z tymi, z którymi ostatnio były problemy, także więc z naszymi polskimi partnerami
— triumfował Władimir Putin po jednej z wizyt Tuska w Moskwie.
A swoje dodawała prokremlowska prasa:
Ważne, aby w wypowiedziach polskich przywódców słychać było nuty zupełnie nowej melodii, które pomogą napisać nową, partyturę wzajemnych stosunków
- pisała „Niezawisimaja gazieta”.
Inna z reżimowych gazet nazwała polskiego premiera „naszym człowiekiem w Warszawie”, przeciwstawiając go braciom Kaczyńskim, z którymi zawsze były problemy.
I jeszcze:
Moskwa i Warszawa jednały się na Kremlu - pisze „Komsomolskaja Prawda”, relacjonując wczorajszą wizytę premiera Donalda Tuska w rosyjskiej stolicy. Rosja i Polska wychodzą z chłodu - wtóruje jej „Kommiersant”.
„Komsomolskaja Prawda” zwraca uwagę, że „to właśnie po jego (Tuska) przyjściu do rządu przed kilkoma miesiącami ton Warszawy w dialogu z Moskwą znacznie się ocieplił”.
O ociepleniu, mruganiu okiem do Putina, zapraszaniu do NATO (to już Radosław Sikorski), bagatelizowaniu kolejnych sygnałów i działań Rosji, można by pisać długo. O „zaufaniu do rosyjskich śledczych” po 10/04 nie trzeba nawet przypominać.
Donald Tusk zdecydował o oddaniu śledztwa w sprawie przyczyn tragedii stronie rosyjskiej, podkreślając, że ma pełne zaufanie do Rosjan. Zapewniał, że przyjęcie za podstawę prawną śledztwa konwencji chicagowskiej „daje stronie polskiej pewność, że uzyskujemy stały, bez zakłóceń, dostęp do działań strony rosyjskiej”
— pisał „Gość Niedzielny”.
A to tylko kilka wybranych cytatów, słów i wydarzeń. Potrzebne jest stworzenie swoistego dossier związanego z postawą Tuska wobec Putina, wobec Moskwy. By dziś nikt nie wmawiał nam, cytując klasyka, że czarne jest białe.
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Cieszę się z zaostrzenia kursu w relacjach polsko-rosyjskich. Szczerze kibicuję premierowi w kwestii unii energetycznej, choć reakcje najważniejszych polityków niemieckich wskazują, że w najważniejszej sprawie - wspólnego kupna gazu - nie ma o czym mówić. Chciałbym, by Tusk „obudził” Zachód i wpłynął na „koleżanki i kolegów z Europy” w sprawie rozmaitych interesów na linii Berlin-Moskwa i Paryż-Moskwa.
Ale niech nie robi z siebie bohatera, nie w tej sprawie. Działania rządu Tuska w pierwszej kadencji (i częściowo w drugiej, lepszej pod tym względem) dyskwalifikują szefa Platformy jako twardego antyrosyjskiego gracza. Konkretne decyzje w kwestii bezpieczeństwa energetycznego (dziś tak chętnie wynoszonego na sztandary), gra przeciwko własnemu prezydentowi z tragicznym finałem w smoleńskim błocie, a wreszcie odpuszczone śledztwo ws. 10/04, nie tylko zabrały Tuskowi wiarygodność, ale także wytrąciły z rąk bardzo dużo możliwości w sprawie presji na Rosję. Od początku wiedział, z kim tańczy, wiedział „jaki charakter ma tamta władza”. A mimo to szedł na kolejne ustępstwa. W najlepszym razie to zadziwiająca naiwność.
Wydawało się, że to dość oczywiste fakty i cytaty, że każdy dziennikarz, który rozmawia z premierem o relacjach z Rosją, musi to przypomnieć. Że każdy uczestnik debaty publicznej musi o tym pamiętać. Niestety, jest zupełnie inaczej, czego przykładem niech będzie nie tylko przytakiwanie dziennikarza Jedynki na wywody Tuska, ale i głupawy felieton Jacka Fedorowicza w „Gazecie Wyborczej”.
Platforma jest ugrupowaniem pełnym wad, popełniającym błędy rozliczne, ale jedynym, na które można głosować w sytuacji, gdy Putin chce mieć imperium od Lizbony do Władywostoku i własnie poczynił pierwsze kroki
— przekonuje satyryk.
Być może Tusk liczy na dziury w archiwach, na pamięć akwariowej rybki jak w przypadku Fedorowicza, na masowy zabieg lobotomii. Może za kilka dni albo tygodni faktycznie zostanie wykreowany na lidera antyrosyjskiej krucjaty i obrońcę Europy: od Lizbony po Kijów, przed złowrogim Putinem.
Ale choćby udało mu się zbudować taki wizerunek, to nieustannie trzeba mu przypominać o jego wcześniejszych działaniach i słowach. Wszystkim nam lobotomii nie zrobicie. A i rybki mają lepszą pamięć niż się to wielu wydaje.
Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/196613-donald-tusk-kreujac-sie-na-lidera-antyrosyjskiej-krucjaty-liczy-ze-mamy-pamiec-rybki-akwariowej-ale-wszystkim-nam-lobotomii-nie-zrobicie