Omawiany już na naszych łamach artykuł Anne Applebaum o sprawie smoleńskiej i sytuacji w Polsce, w odniesieniu do sytuacji w USA, należy wyciąć i zachować. To typ idealny zakłamanej propagandy wymierzonej w nowy polski rząd.
Lektura chwilami zapiera dech w piersiach. W opowieści żony Radosława Sikorskiego w sprawie Smoleńska tylko okruchy znajdują się w bliskiej relacji z prawdą. Reszta jest albo wymysłem, albo po prostu nieprawdą.
CZYTAJ: Applebaum kłamie bardziej niż Moskwa. Artykuł żony Sikorskiego zasługuje na proces
Chwilami nie sposób uwierzyć, że w końcu zorientowana w sprawach polskich dziennikarka może tak bardzo ułatwiać sobie zadanie. Że się nie wstydzi konstruować tekstu w sposób tak jawnie wypaczający znaczenie zdarzeń. W końcu nawet najbardziej zajadłe poglądy zobowiązują do uznania podstawowych choćby faktów. Ale nie, nic z tego.
Największe wrażenie zrobił na mnie fragment dotyczący Mariusza Kamińskiego, mający dowodzić, że w Polsce panuje cyniczny totalitaryzm:
At the same time, they have put all of the country’s secret services in the hands of a man who has been convicted of fabricating documents, and whom they then pardoned.
W tłumaczeniu „Gazety Wyborczej”, która artykuł Applebaum przedrukowała, ten fragment brzmi po polsku tak:
Jednocześnie oddali wszystkie tajne służby państwa w ręce człowieka skazanego nieprawomocnym wyrokiem za fabrykowanie dokumentów, a następnie ułaskawionego.
Na marginesie: jak widać, w tłumaczeniu doszło słówko „nieprawomocnym”; Applebaum tego nie napisała.
Amerykański czytelnik dowiaduje się więc, że Kamiński (ani słowa o jego roli w walce z korupcją) - niczym jakiś chicagowski gangster - został skazany za „fabrykowanie dokumentów”. No oszust po prostu, złodziej, bandyta. Fabrykował dokumenty, kłamał, oszukiwał, pewnie coś wyłudzał! Bandycka władza bierze bandytę na szefa służb specjalnych.
A jak było? Sprawa dotyczyła tzw. afery gruntowej, w której funkcjonariusze CBA posługiwali się, jak to w czasie tego typu operacji bywa, dokumentami potwierdzającymi ich tożsamość i działania. Sąd pierwszej instancji uznał, że wszystko było w porządku. W kolejnej instancji, w roku wyborczym, słynny dziś i skompromitowany sędzia Łączewski, niespecjalnie ukrywając swoje polityczne motywacje, z żarem w oczach skazał Kamińskiego na drakońską karę trzech lat pozbawienia wolności - za „przekroczenie uprawnień”.
Amerykański czytelnik tego się nie dowiaduje. Wie za to, że Kamiński rzekomo „fabrykował dokumenty”. Z tekstu wynika, że osobiście. Nikt, kto poważnie traktuje rzeczywistość, nie pozwoliłby sobie na sprowadzenie tej sprawy do zdania użytego przez Applebaum. Bo to zdanie jest manipulacją.
I kolejny przykład. Applebaum twierdzi:
Because they have been unable to disprove the original report, the ruling party instead ordered the creation of a fake version of reality in the form of a film.
W tłumaczeniu „Wyborczej”:
Ze względu na to, że rządząca partia nie zdołała obalić pierwotnego sprawozdania [w sprawie Smoleńska], stworzono sfałszowaną wersję rzeczywistości w postaci filmu [„Smoleńsk”].
Na marginesie: tłumaczenie „GW” jest również manipulacyjne, ponieważ Applebaum wyraźnie pisze „the ruling party instead ordered the creation”, czyli „rządząca partia nakazała stworzenie” filmu.
Applebaum przekazuje więc amerykańskiemu czytelnikowi informację: gdy nowy rząd nie zdołał potwierdzić swojej tezy w sprawie Smoleńska, PiS zamówiło film propagandowy, który ma ją mimo to wbijać do głów.
Pomijając już, kto i co zdołał potwierdzić, Applebaum podaje fundamentalną nieprawdę, sugerując następstwo czasowe między rzekomym fiaskiem prac nowej komisji a powstaniem filmu. Bo przecież Antoni Krauze zaczął prace nad „Smoleńskiem” na lata przed zmianą władzy, w momencie, w którym niewielu wierzyło, że w Polsce dojdzie do zmiany! Był to film tworzony oddolnie, z pieniędzy ze zbiórki publicznej, szykanowany od początku na wielu poziomach.
I tak płyną te ćwierćprawdy i antyprawdy, budując jedno wielkie kłamstwo.
Applebaum stwierdza w pewnym momencie:
Zdaję sobie sprawę z tego, że podałam tu znacznie więcej szczegółów o Polsce, niż to obchodzi większość niepolskich czytelników.
I to kolejna nieprawda. Nie podała szczegółów, podała antyfakty. A przecież mogłaby choć kilka podać. Np. o nagraniu z wypowiedzią Jerzego Millera, w której nakazał członkom swojej komisji troskę o „jednolity przekaz” z Rosją w sprawie katastrofy.
Podsumowując: to już nie jest różnica poglądów, to zła wola. A za nią może nienawiść, może zawiść. Bo tylko jakiś rodzaj zaczadzenia może skłonić dziennikarza do tak manipulacyjnego obrabiania faktów.
Tak robiła komunistyczna prasa.
„Pogrzebana prawda. Zwierzenia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej” - Marek Pyza. Książka do kupienia w „wSklepiku.pl”.
„Kto nie przeczyta, nie zrozumie współczesnej Polski!”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/309158-jeszcze-o-applebaum-tylko-jakis-rodzaj-zaczadzenia-moze-sklonic-dziennikarza-do-tak-manipulacyjnego-obrabiania-faktow-dwa-przyklady