Tego już za wiele. Jakim trzeba być człowiekiem, by tak kłamać? Nikt, nigdy i nigdzie nie posunął się w swoich łgarstwach o 10 kwietnia tak daleko, jak zrobiła to Anne Applebaum.
Nie zauważyłem dotychczas jakiejkolwiek różnicy pomiędzy wypowiedziami i publicystyką Anne Applebaum oraz jej męża Radosławem Sikorskim w sprawie katastrofy smoleńskiej. Można zakładać, że w ich wypasionej rezydencji o przyczynach tej tragedii mówi się właśnie tak, jak opisała to żona byłego szefa MSZ w swoim najnowszym skandalicznym tekście na łamach „Washington Post”. Czy sama to wszystko wymyśliła, czy też jest to efekt małżeńskiej burzy skromnych mózgów, trudno oceniać, ale można sądzić, że oboje mają podobny pogląd: on – były wieloletni szef polskiej dyplomacji i ona – dość istotna publicystka poczytnej amerykańskiej gazety.
Pomijam chore teorie, jakie Applebaum snuje bawiąc się w psychoanalityka Jarosława Kaczyńskiego. Są niesmaczne. Pomijam jej rozważania na temat strategii politycznej Prawa i Sprawiedliwości oraz lidera tej partii. Są po prostu głupie i dowodzą, jak ograniczonym arsenałem intelektualnym dysponuje kobieta, której „WP” płaci grube dolary. Pomijam takie rewelacje jak jej twierdzenie, że Jarosław Kaczyński „pomagał zaplanować tę wizytę”…
Najbardziej interesuje mnie – i szokuje – co pisze ona o przyczynach katastrofy sprzed sześciu lat. Tu już nie mamy do czynienia z pomyłkami, ślepym wierzeniem „ustaleniom” MAK czy komisji Millera. Applebaum po prostu ordynarnie kłamie, zmyśla na każdym kroku, karmiąc amerykańską opinię publiczną stekiem bzdur, na jaki nie zdobyli się dotąd nawet propagandyści Putina.
Zacznę od najpoważniejszego kłamstwa wyssanego… nie wiadomo skąd:
Szef sił powietrznych siedział w kokpicie w ostatnich minutach lotu i nakłaniał pilotów do lądowania: „Bądź odważny, zrobisz to,” powiedział. [W oryginale: „The chief of the air force sat in the cockpit during the final minutes of the flight and pushed the pilots to land: >>Be bold, you’ll make it,<< he told them.”]
Pomijam fakt, że nawet raport Millera nie wspomina o presji ze strony gen. Błasika. Żadna z wersji stenogramów nie przypisuje mu takich słów. Nawet Rosjanie nie odważyli się na to. Applebaum to nie przeszkadza.
Idźmy dalej. Applebaum pisze:
W kilka godzin po katastrofie polscy eksperci medycyny sądowej byli na miejscu.
Nieprawda! Na miejscu nie było żadnego z nich. Pojawili się dopiero następnego dnia w Moskwie, gdzie dowiedzieli się, że nie mogą uczestniczyć w sekcjach zwłok, bo te Rosjanie już wykonali.
Natychmiast uzyskano dostęp do czarnych skrzynek, które skrupulatnie odczytano.
Nieprawda! Rosjanie sami otworzyli czarne skrzynki i zaczęli ich analizę bez czekania na Polaków, o czym informował w kilka godzin po katastrofie (zanim na miejscu zjawili się przedstawiciele polskiego rządu i prokuratury) Siergiej Szojgu, ówczesny rosyjski minister ds. nadzwyczajnych.
Prezydent był spóźniony; zaplanował transmisję na żywo z Katynia.
Prezydent nie był prezesem telewizji, ani nawet wydawcą… Oczywistą transmisję zaplanowali szefowie anten w kilku polskich stacjach.
Kiedy rosyjscy kontrolerzy ruchu lotniczego chcieli zawrócić samolot z powodu gęstej mgły, on się nie zgodził.
Nieprawda! Ani kontrolerzy nie chcieli zawrócić samolotu, ani nie znamy stanowiska prezydenta w kwestii awaryjnego planu wobec mgły nad Smoleńskiem. Z wypowiedzi szefa protokołu dyplomatycznego, które poznaliśmy, można jedynie wnioskować, że nie podjęto decyzji, czy a) wracać do Warszawy, b) kołować nad lotniskiem czekając na poprawę pogody, c) lecieć na lotnisko zapasowe. Bo takie były wówczas rozwiązania.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tego już za wiele. Jakim trzeba być człowiekiem, by tak kłamać? Nikt, nigdy i nigdzie nie posunął się w swoich łgarstwach o 10 kwietnia tak daleko, jak zrobiła to Anne Applebaum.
Nie zauważyłem dotychczas jakiejkolwiek różnicy pomiędzy wypowiedziami i publicystyką Anne Applebaum oraz jej męża Radosławem Sikorskim w sprawie katastrofy smoleńskiej. Można zakładać, że w ich wypasionej rezydencji o przyczynach tej tragedii mówi się właśnie tak, jak opisała to żona byłego szefa MSZ w swoim najnowszym skandalicznym tekście na łamach „Washington Post”. Czy sama to wszystko wymyśliła, czy też jest to efekt małżeńskiej burzy skromnych mózgów, trudno oceniać, ale można sądzić, że oboje mają podobny pogląd: on – były wieloletni szef polskiej dyplomacji i ona – dość istotna publicystka poczytnej amerykańskiej gazety.
Pomijam chore teorie, jakie Applebaum snuje bawiąc się w psychoanalityka Jarosława Kaczyńskiego. Są niesmaczne. Pomijam jej rozważania na temat strategii politycznej Prawa i Sprawiedliwości oraz lidera tej partii. Są po prostu głupie i dowodzą, jak ograniczonym arsenałem intelektualnym dysponuje kobieta, której „WP” płaci grube dolary. Pomijam takie rewelacje jak jej twierdzenie, że Jarosław Kaczyński „pomagał zaplanować tę wizytę”…
Najbardziej interesuje mnie – i szokuje – co pisze ona o przyczynach katastrofy sprzed sześciu lat. Tu już nie mamy do czynienia z pomyłkami, ślepym wierzeniem „ustaleniom” MAK czy komisji Millera. Applebaum po prostu ordynarnie kłamie, zmyśla na każdym kroku, karmiąc amerykańską opinię publiczną stekiem bzdur, na jaki nie zdobyli się dotąd nawet propagandyści Putina.
Zacznę od najpoważniejszego kłamstwa wyssanego… nie wiadomo skąd:
Szef sił powietrznych siedział w kokpicie w ostatnich minutach lotu i nakłaniał pilotów do lądowania: „Bądź odważny, zrobisz to,” powiedział. [W oryginale: „The chief of the air force sat in the cockpit during the final minutes of the flight and pushed the pilots to land: >>Be bold, you’ll make it,<< he told them.”]
Pomijam fakt, że nawet raport Millera nie wspomina o presji ze strony gen. Błasika. Żadna z wersji stenogramów nie przypisuje mu takich słów. Nawet Rosjanie nie odważyli się na to. Applebaum to nie przeszkadza.
Idźmy dalej. Applebaum pisze:
W kilka godzin po katastrofie polscy eksperci medycyny sądowej byli na miejscu.
Nieprawda! Na miejscu nie było żadnego z nich. Pojawili się dopiero następnego dnia w Moskwie, gdzie dowiedzieli się, że nie mogą uczestniczyć w sekcjach zwłok, bo te Rosjanie już wykonali.
Natychmiast uzyskano dostęp do czarnych skrzynek, które skrupulatnie odczytano.
Nieprawda! Rosjanie sami otworzyli czarne skrzynki i zaczęli ich analizę bez czekania na Polaków, o czym informował w kilka godzin po katastrofie (zanim na miejscu zjawili się przedstawiciele polskiego rządu i prokuratury) Siergiej Szojgu, ówczesny rosyjski minister ds. nadzwyczajnych.
Prezydent był spóźniony; zaplanował transmisję na żywo z Katynia.
Prezydent nie był prezesem telewizji, ani nawet wydawcą… Oczywistą transmisję zaplanowali szefowie anten w kilku polskich stacjach.
Kiedy rosyjscy kontrolerzy ruchu lotniczego chcieli zawrócić samolot z powodu gęstej mgły, on się nie zgodził.
Nieprawda! Ani kontrolerzy nie chcieli zawrócić samolotu, ani nie znamy stanowiska prezydenta w kwestii awaryjnego planu wobec mgły nad Smoleńskiem. Z wypowiedzi szefa protokołu dyplomatycznego, które poznaliśmy, można jedynie wnioskować, że nie podjęto decyzji, czy a) wracać do Warszawy, b) kołować nad lotniskiem czekając na poprawę pogody, c) lecieć na lotnisko zapasowe. Bo takie były wówczas rozwiązania.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/309025-applebaum-klamie-bardziej-niz-moskwa-artykul-zony-sikorskiego-zasluguje-na-proces