Zamknięcie przybytku znajdującego się przy ul. Mysiej w Warszawie nie położyło kresu zakładania kagańca twórcom, którzy odważyli się myśleć. Najlepszym przykładem jest casus wybitnego reżysera filmowego (rzecz w Polsce rzadko spotykana) Wojciecha Smarzowskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Smarzowski nie ma za co dokończyć filmu: Sponsorzy na hasła „ludobójstwo”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. WIDEO
Rzeczony Smarzowski postanowił stworzyć film o ludobójstwie na Wołyniu, którego dokonali na polskiej ludności ukraińscy faszyści z organizacji OUN-UPA. Nie oszczędzili nikogo, a wymyślne tortury, jakie zastosowali również wobec maleńkich dzieci, nie nadają się do zamieszczania w podręcznikach szkolnych. Przy tym, czego dopuścili się banderowcy, sowieci i niemieccy naziści wydają się barankami (jakkolwiek obrazoburczo by to nie zabrzmiało).
Wspominanie haniebnych kart w dziejach narodu ukraińskiego staje się solą w oku naszych wschodnich sąsiadów. Kult Bandery jest bowiem fundamentem ich państwowości, ba, niemal symbolem niepodległości. Wszelka wzmianka o okropieństwie ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej jest sprowadzane do dyskusji o „wydarzeniach”, które miały miejsce „na pewnym tle”. Jednak żadne tło – polityczne, społeczne czy historyczne – nie usprawiedliwia wyrywania jelit niemowlakom i krzyżowania noworodków. A właśnie tego dopuszczali się Ukraińcy otumanieni nacjonalistycznymi mrzonkami Bandery i jemu podobnych.
Tak się składa, że w obecnej sytuacji mówienie o tych faktach jest czymś bardzo niepoprawnym. Niekiedy można odnieść wrażenie, że upamiętnianie ofiar zbrodni wołyńskiej stanowi jakieś faux pas. Koncepcja Jerzego Giedroycia, zgodnie z którą, ceną za zachowanie dobrych stosunków z Ukrainą jest zapomnienie o ofiarach, wciąż pokutuje wśród elit – tak z prawej, jak i lewej strony sceny politycznej.
Boleśnie przekonał się o tym Wojciech Smarzowski.
Temat naszego filmu odstrasza. Spółki, firmy, banki, które zazwyczaj wspierają budżety polskich filmów, na hasło „ludobójstwo”, „rzeź”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. Temat tego filmu parzy i dlatego pieniędzy szukamy wszędzie – no może poza Rosją z oczywistych powodów politycznych. Brakuje nam 2,5 mln złotych. Każda złotówka jest cenna. A ja proszę o wsparcie
— zaapelował do internautów reżyser.
Czytaj więcej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zamknięcie przybytku znajdującego się przy ul. Mysiej w Warszawie nie położyło kresu zakładania kagańca twórcom, którzy odważyli się myśleć. Najlepszym przykładem jest casus wybitnego reżysera filmowego (rzecz w Polsce rzadko spotykana) Wojciecha Smarzowskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Smarzowski nie ma za co dokończyć filmu: Sponsorzy na hasła „ludobójstwo”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. WIDEO
Rzeczony Smarzowski postanowił stworzyć film o ludobójstwie na Wołyniu, którego dokonali na polskiej ludności ukraińscy faszyści z organizacji OUN-UPA. Nie oszczędzili nikogo, a wymyślne tortury, jakie zastosowali również wobec maleńkich dzieci, nie nadają się do zamieszczania w podręcznikach szkolnych. Przy tym, czego dopuścili się banderowcy, sowieci i niemieccy naziści wydają się barankami (jakkolwiek obrazoburczo by to nie zabrzmiało).
Wspominanie haniebnych kart w dziejach narodu ukraińskiego staje się solą w oku naszych wschodnich sąsiadów. Kult Bandery jest bowiem fundamentem ich państwowości, ba, niemal symbolem niepodległości. Wszelka wzmianka o okropieństwie ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej jest sprowadzane do dyskusji o „wydarzeniach”, które miały miejsce „na pewnym tle”. Jednak żadne tło – polityczne, społeczne czy historyczne – nie usprawiedliwia wyrywania jelit niemowlakom i krzyżowania noworodków. A właśnie tego dopuszczali się Ukraińcy otumanieni nacjonalistycznymi mrzonkami Bandery i jemu podobnych.
Tak się składa, że w obecnej sytuacji mówienie o tych faktach jest czymś bardzo niepoprawnym. Niekiedy można odnieść wrażenie, że upamiętnianie ofiar zbrodni wołyńskiej stanowi jakieś faux pas. Koncepcja Jerzego Giedroycia, zgodnie z którą, ceną za zachowanie dobrych stosunków z Ukrainą jest zapomnienie o ofiarach, wciąż pokutuje wśród elit – tak z prawej, jak i lewej strony sceny politycznej.
Boleśnie przekonał się o tym Wojciech Smarzowski.
Temat naszego filmu odstrasza. Spółki, firmy, banki, które zazwyczaj wspierają budżety polskich filmów, na hasło „ludobójstwo”, „rzeź”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. Temat tego filmu parzy i dlatego pieniędzy szukamy wszędzie – no może poza Rosją z oczywistych powodów politycznych. Brakuje nam 2,5 mln złotych. Każda złotówka jest cenna. A ja proszę o wsparcie
— zaapelował do internautów reżyser.
Czytaj więcej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/282351-wolyn-wojciecha-smarzowskiego-na-cenzurowanym-tworca-hitow-kinowych-musi-prosic-widzow-o-zbiorke-pieniedzy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.