Jeśli Europejczycy nie wrócą do chrześcijańskiej tożsamości, to nie rozwiążą problemu emigrantów, szturmujących ich kontynent - mówi w wywiadzie dla KAI abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski, który wiele lat spędził we Francji i krajach afrykańskich, jest zdania, że wyeliminowanie religii chrześcijańskiej z życia społecznego jest katastrofą o niewyobrażalnym zasięgu, bo powoduje wyjałowienie tożsamości oraz niemożność interpretacji rzeczywistości.
Publikujemy wywiad z abp Henrykiem Hoserem:
Alina Petrowa-Wasilewicz, KAI: Od kilku miesięcy Europę zalewa setki tysięcy uchodźców. Bieda „gorszego” świata nie jest nowym zjawiskiem, ale dopiero teraz fala migrantów nasiliła się na niespotykaną skalę. Dlaczego?
Abp Henryk Hoser: To kumulacja kilku czynników, które trwały dziesiątki lat. Bezpośrednio po utracie kolonii, w epoce postkolonialnej, powstały bardzo optymistyczne programy rozwoju krajów Trzeciego Świata, które to programy ponosiły sromotna klęskę. Ta ogromna światowa klęska Organizacji Narodów Zjednoczonych zapisze się w historii jako działania powszechnej organizacji działań bezskutecznych. Wszystkie jej programy, łącznie z celami, sformułowanymi z okazji roku 2000, zostały na papierze.
Do głosu doszedł drapieżny kapitalizm. Byłe kolonie są przedmiotem rabunkowej gospodarki – obcych koncernów i własnych elit politycznych o cechach kleptokracji, będących pierwszymi grabieżcami własnych narodów. W efekcie kosztem tych biednych krajów niewspółmiernie wzbogaciły się metropolie byłych kolonii, rozwarły się nożyce między północą a południem. Między biegunem bogactwa i biedy powstaje napięcie. Przy globalnej informacji ludzie doskonale wiedzą, kto jak żyje, w krajach biednych wszyscy mają komórki, a do tego dochodzi internet. Ubodzy otrzymują tą drogą wizję raju, do którego na dodatek łatwo można się dostać, więc chcą w nim uczestniczyć.
Druga przyczyna to doprowadzenie do chaosu krajów, zwłaszcza arabskich, rządzonych wcześniej twardą ręką dyktatorów. Trzymali w ryzach obywateli, ale gwarantowali stabilizację i względnie dobry rozwój. Pojęcie demokracji typu europejskiego jest im obce, ale np. Libia była krajem materialnie rozwiniętym, dobrze zagospodarowanym. Po upadku reżimów w Libii, Iraku, Syrii, Jemenie - panuje chaos. Są próby destabilizacji Tunezji i częściowo opanowana sytuacja w Egipcie. A tamtejsi obywatele, pamiętający lata lepszego życia, starają się uciekać i uciekają.
Europa nie ma zaś środków żeby napływ emigrantów zatrzymać. Oni mają doskonałą technikę przemierzania odległości na lądzie i na morzach, granice strefy Schengen nie są strzeżone, więc uchodźcy wchodzą do Europy bardzo łatwo. Niedawno ukazały się w mediach informację, że ta wędrówka jest organizowana przez Turcję, zainteresowaną pozbyciem się ok. 2 mln uchodźców. Inna hipoteza głosi, że to ruch kontrolowany przez dżihadystów, którym uchodźcy się opłacają, zaś ich pieniądze idą na konto ich organizacji - zakup broni i kontynuację wojny.
Co na to Europa?
Wszyscy politycy działają pod presją wyborów. Nie ma wśród nich mężów stanu, z dalekosiężną wizją celów strategicznych. Dotyczy to zarówno polskich jak i europejskich polityków. Do tego dochodzi bardzo ważny czynnik: politycy są zakładnikami mediów, a to one nadają ton debacie publicznej. Dominującym przekazem w mediach jest zaś nakaz budowania kosmopolitycznych społeczeństw. Obecnie Europa jest kontynentem krajów narodowych o bardzo wyraźnych, odrębnych kulturach, własnych językach. Taka Europa kształtowała się od wieków, od czasów Wędrówki Ludów, ale ma się przekształcić w zlepek kosmopolitycznych społeczeństw.
Czego dowiadujemy się o Europie obserwując ten kryzys?
Widzimy jej słabość, która jest efektem kilku czynników. Po pierwsze - zapaści demograficznej. Cały projekt multi kulti zaczął się od tego, że po wojnie brakowało rąk do pracy. Mężczyźni zginęli na wojnie - Niemcy, Belgowie. Niemcy przyjęli Turków, Belgia musiała po wojnie sprowadzić 40 tys. Marokańczyków, bo nie miała pracowników, ale gospodarze zakładali, że ci ludzie zarobią i wrócą do swoich krajów. Oni zarobili, ale nie wrócili i sprowadzili swoje rodziny. W tej chwili diaspora muzułmańska w Belgii wzrasta gwałtowanie. Problem dotyczy także krajów, które miały kolonie - Wielkiej Brytanii i Francji.
W ten sposób Europa ulega mutacji, staje się kontynentem społeczeństw wielonarodowych, z przybyszami spoza Europy, którzy według założeń multi kulti mieli zachować swoją tożsamość.
Można to zaakceptować gdyby nie fakt, że ujawniła się grupa emigrantów, którzy chcą zniszczyć państwa, udzielające im gościny i narzucić własne prawa.
Okazało się także, że wielu z emigrantów na Zachodzie nie ma wcale ochoty pracować, tak jest np. w Szwajcarii, gdzie 80-90 proc. żyje z zasiłków. We Francji jest podobnie. Kilkuosobowa rodzina może przeżyć na skromnym poziomie bez pracy korzystając z zasiłków. Dzieci emigrantów z drugiego, trzeciego pokolenia, włączają się w zamieszki na przedmieściach Paryża, palą samochody i staczają regularne bitwy. To świadczy o ogromnej frustracji, gdyż nawet jeśli skończyli szkoły, na rynku pracy są obywatelami drugiej kategorii.
Co do obecnych uchodźców, 75-80 proc. z nich to młodzi mężczyźni w wieku poborowym. W telewizji pokazuje się kobiety z dziećmi, ale obrazy te nie są reprezentatywne - do Europy podążają pewni siebie mężczyźni, którzy, gdy tu osiądą, sprowadzą swoje rodziny. Ale będą też stanowić świetne środowisko rekrutacji fanatyków. I nie sposób tego skontrolować. Doraźne rozwiązania - ulokowanie tych osób w krajach unijnych - może wygenerować mnóstwo problemów w przyszłości, o czym świadczą doświadczenia francuskie, niemieckie i innych krajów, które przyjęły wyznawców islamu.
„Braki” demograficzne nie zostały jednak uzupełnione - Europejki przestały rodzić taką ilość dzieci, która zapewniałaby normalne funkcjonowanie gospodarki, w tym systemu emerytalnego.
Sytuacja jest dramatyczna - Europa popełnia zbiorowe samobójstwo nie rodząc następnego pokolenia. Natura nie znosi pustki, więc w tę pustkę po Europejczykach wejdą inne, bardziej żywotne ludy. To bardzo niedaleka perspektywa przyszłości naszego kontynentu.
ciąg dalszy na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśli Europejczycy nie wrócą do chrześcijańskiej tożsamości, to nie rozwiążą problemu emigrantów, szturmujących ich kontynent - mówi w wywiadzie dla KAI abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski, który wiele lat spędził we Francji i krajach afrykańskich, jest zdania, że wyeliminowanie religii chrześcijańskiej z życia społecznego jest katastrofą o niewyobrażalnym zasięgu, bo powoduje wyjałowienie tożsamości oraz niemożność interpretacji rzeczywistości.
Publikujemy wywiad z abp Henrykiem Hoserem:
Alina Petrowa-Wasilewicz, KAI: Od kilku miesięcy Europę zalewa setki tysięcy uchodźców. Bieda „gorszego” świata nie jest nowym zjawiskiem, ale dopiero teraz fala migrantów nasiliła się na niespotykaną skalę. Dlaczego?
Abp Henryk Hoser: To kumulacja kilku czynników, które trwały dziesiątki lat. Bezpośrednio po utracie kolonii, w epoce postkolonialnej, powstały bardzo optymistyczne programy rozwoju krajów Trzeciego Świata, które to programy ponosiły sromotna klęskę. Ta ogromna światowa klęska Organizacji Narodów Zjednoczonych zapisze się w historii jako działania powszechnej organizacji działań bezskutecznych. Wszystkie jej programy, łącznie z celami, sformułowanymi z okazji roku 2000, zostały na papierze.
Do głosu doszedł drapieżny kapitalizm. Byłe kolonie są przedmiotem rabunkowej gospodarki – obcych koncernów i własnych elit politycznych o cechach kleptokracji, będących pierwszymi grabieżcami własnych narodów. W efekcie kosztem tych biednych krajów niewspółmiernie wzbogaciły się metropolie byłych kolonii, rozwarły się nożyce między północą a południem. Między biegunem bogactwa i biedy powstaje napięcie. Przy globalnej informacji ludzie doskonale wiedzą, kto jak żyje, w krajach biednych wszyscy mają komórki, a do tego dochodzi internet. Ubodzy otrzymują tą drogą wizję raju, do którego na dodatek łatwo można się dostać, więc chcą w nim uczestniczyć.
Druga przyczyna to doprowadzenie do chaosu krajów, zwłaszcza arabskich, rządzonych wcześniej twardą ręką dyktatorów. Trzymali w ryzach obywateli, ale gwarantowali stabilizację i względnie dobry rozwój. Pojęcie demokracji typu europejskiego jest im obce, ale np. Libia była krajem materialnie rozwiniętym, dobrze zagospodarowanym. Po upadku reżimów w Libii, Iraku, Syrii, Jemenie - panuje chaos. Są próby destabilizacji Tunezji i częściowo opanowana sytuacja w Egipcie. A tamtejsi obywatele, pamiętający lata lepszego życia, starają się uciekać i uciekają.
Europa nie ma zaś środków żeby napływ emigrantów zatrzymać. Oni mają doskonałą technikę przemierzania odległości na lądzie i na morzach, granice strefy Schengen nie są strzeżone, więc uchodźcy wchodzą do Europy bardzo łatwo. Niedawno ukazały się w mediach informację, że ta wędrówka jest organizowana przez Turcję, zainteresowaną pozbyciem się ok. 2 mln uchodźców. Inna hipoteza głosi, że to ruch kontrolowany przez dżihadystów, którym uchodźcy się opłacają, zaś ich pieniądze idą na konto ich organizacji - zakup broni i kontynuację wojny.
Co na to Europa?
Wszyscy politycy działają pod presją wyborów. Nie ma wśród nich mężów stanu, z dalekosiężną wizją celów strategicznych. Dotyczy to zarówno polskich jak i europejskich polityków. Do tego dochodzi bardzo ważny czynnik: politycy są zakładnikami mediów, a to one nadają ton debacie publicznej. Dominującym przekazem w mediach jest zaś nakaz budowania kosmopolitycznych społeczeństw. Obecnie Europa jest kontynentem krajów narodowych o bardzo wyraźnych, odrębnych kulturach, własnych językach. Taka Europa kształtowała się od wieków, od czasów Wędrówki Ludów, ale ma się przekształcić w zlepek kosmopolitycznych społeczeństw.
Czego dowiadujemy się o Europie obserwując ten kryzys?
Widzimy jej słabość, która jest efektem kilku czynników. Po pierwsze - zapaści demograficznej. Cały projekt multi kulti zaczął się od tego, że po wojnie brakowało rąk do pracy. Mężczyźni zginęli na wojnie - Niemcy, Belgowie. Niemcy przyjęli Turków, Belgia musiała po wojnie sprowadzić 40 tys. Marokańczyków, bo nie miała pracowników, ale gospodarze zakładali, że ci ludzie zarobią i wrócą do swoich krajów. Oni zarobili, ale nie wrócili i sprowadzili swoje rodziny. W tej chwili diaspora muzułmańska w Belgii wzrasta gwałtowanie. Problem dotyczy także krajów, które miały kolonie - Wielkiej Brytanii i Francji.
W ten sposób Europa ulega mutacji, staje się kontynentem społeczeństw wielonarodowych, z przybyszami spoza Europy, którzy według założeń multi kulti mieli zachować swoją tożsamość.
Można to zaakceptować gdyby nie fakt, że ujawniła się grupa emigrantów, którzy chcą zniszczyć państwa, udzielające im gościny i narzucić własne prawa.
Okazało się także, że wielu z emigrantów na Zachodzie nie ma wcale ochoty pracować, tak jest np. w Szwajcarii, gdzie 80-90 proc. żyje z zasiłków. We Francji jest podobnie. Kilkuosobowa rodzina może przeżyć na skromnym poziomie bez pracy korzystając z zasiłków. Dzieci emigrantów z drugiego, trzeciego pokolenia, włączają się w zamieszki na przedmieściach Paryża, palą samochody i staczają regularne bitwy. To świadczy o ogromnej frustracji, gdyż nawet jeśli skończyli szkoły, na rynku pracy są obywatelami drugiej kategorii.
Co do obecnych uchodźców, 75-80 proc. z nich to młodzi mężczyźni w wieku poborowym. W telewizji pokazuje się kobiety z dziećmi, ale obrazy te nie są reprezentatywne - do Europy podążają pewni siebie mężczyźni, którzy, gdy tu osiądą, sprowadzą swoje rodziny. Ale będą też stanowić świetne środowisko rekrutacji fanatyków. I nie sposób tego skontrolować. Doraźne rozwiązania - ulokowanie tych osób w krajach unijnych - może wygenerować mnóstwo problemów w przyszłości, o czym świadczą doświadczenia francuskie, niemieckie i innych krajów, które przyjęły wyznawców islamu.
„Braki” demograficzne nie zostały jednak uzupełnione - Europejki przestały rodzić taką ilość dzieci, która zapewniałaby normalne funkcjonowanie gospodarki, w tym systemu emerytalnego.
Sytuacja jest dramatyczna - Europa popełnia zbiorowe samobójstwo nie rodząc następnego pokolenia. Natura nie znosi pustki, więc w tę pustkę po Europejczykach wejdą inne, bardziej żywotne ludy. To bardzo niedaleka perspektywa przyszłości naszego kontynentu.
ciąg dalszy na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/266864-abp-hoser-jesli-europejczycy-nie-wroca-do-chrzescijanskiej-tozsamosci-to-nie-rozwiaza-problemu-imigrantow