Abp Hoser: Jeśli Europejczycy nie wrócą do chrześcijańskiej tożsamości, to nie rozwiążą problemu imigrantów

fot. YouTube
fot. YouTube

Jakie scenariusze są możliwe, jak ta sytuacja może się rozwinąć?

Nie widzę ludzkich możliwości wyjścia z tego impasu, więc nadzieję pokładam jedynie w Panu Bogu. Jako wierzący biskup odczytuję historię ludzkości również w perspektywie Apokalipsy. W historii ludzkości zdarzają się okresy bardzo trudne i katastroficzne. To, czego się boję, to wybuchu trzeciej wojny światowej. Wszystko do niej zmierza, bo następuje zupełnie samobójczy wysiłek zbrojeń, a skoro się zbroją, oznacza to, że chcą walczyć. Ta broń będzie użyta. A wówczas na gruzach i zgliszczach zrodzi się coś zupełnie nowego, ludzie stracą złudzenie, że panują nad światem. Już nie panują, choć to oni uruchomili procesy, które całkowicie wymykają się spod ich kontroli.

Trwa dyskusja jak pomagać uchodźcom?

W Polsce byłoby o wiele bardziej racjonalne przyjęcie chrześcijan, gdyż mimo wszelkich różnic kulturowych mamy z nimi wspólną podstawę ontologiczną. Mamy też dwie diecezje z rytem wschodnim, więc oni mogliby się czuć dobrze u nas.

Nie wszyscy chcą tu przyjeżdżać.

Tak jak syryjska rodzina zaproszona do Śremu. Mieli wszystko, ale uciekli w nocy, gdyż w Niemczech mają lepsze widoki na zarobkowanie. Dostali prezent, którego nie chcieli przyjąć.

Słyszy się liczne głosy krytykujące polskich katolików. Co ma zrobić przeciętny katolik, jak ma pomagać?

Nie mam wątpliwości, że polscy katolicy gotowi są pomóc ludziom w potrzebie. Niemniej przyjęcie dużej liczby tak odmiennych kulturowo uchodźców przerasta możliwości jednostek. To rządzący powinni wziąć odpowiedzialność za przyjęcie uchodźców, a także za własnych obywateli. Nie można robić tego chaotycznie, a planowo, trzeba położyć kres żywiołowemu napływowi migrantów do Europy. I stworzyć regulację w ojczyźnie tych osób, w krajach zdestabilizowanych przez USA i inne kraje UE. To one zdestabilizowały Bliski Wschód.

Trzeba modlić się, organizować zbiórki, ale przede wszystkim to zadanie dla instytucji państwowych i Caritasu. Nawiasem mówiąc, on z trudem sobie radzi z własną, krajową biedą, gdyż nie dysponuje wielkimi środkami.

Czy parafie powinny przyjmować uchodźców?

Jest różnica między emigrantami a ludźmi, którzy przybywają na przykład na Światowe Dni Młodzieży. Parafie mogą przyjąć uchodźców, ale dopiero po okresie ich adaptacji. Co mają robić parafianie z rodziną, która nie zna języka, nie ma pracy, środków utrzymania? Gdy już przejdą pierwszy etap - jak najbardziej należy ich przyjmować. Proszę zwrócić uwagę na adaptację rodzin wietnamskich u nas. Doskonale się integrują, nie ma problemu z nimi, ich dzieci świetnie się uczą, doskonale mówią po polsku. Ale przekazywanie zadań integrowania uchodźców parafiom to zupełne mrzonki, pomysł z Księżyca.

Irytuje natomiast postawa recenzentów Kościoła, którzy sami nic nie robią żeby uchodźcom pomóc, ale ograniczają się do rozdawania cenzurek. Ja nazywam to chrześcijaństwem fotelowym, bo recenzują innych z pozycji wygodnego fotela.

Jest więc bardzo potrzebny plan roztropnego działania.

Niedobrze, że ta dyskusja przebiega w okresie przedwyborczym. Wyborcy będą głosować pod wpływem lęków, politycy będą wzajemnie się blokować. Czeka nas, być może, wielkie doświadczenie, bo Bóg nie może zgodzić się z masowym niszczeniem ludzkiego życia. Żydzi w niewoli babilońskiej mieli jednak świadomość, że spotkała ich z powodu ich niewierności. Natomiast Europejczycy, jak mówiliśmy, nie mają już klucza metafizycznego do zrozumienia tego, co się dzieje. W krótkiej perspektywie jestem pesymistą, w dalszej nie tracę nadziei. Powtarzam sobie w takich chwilach moje biskupie hasło: Bóg jest większy.

KAI/Alina Petrowa-Wasilewicz

« poprzednia strona
123

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych