Umarli nie mogą mówić. Od lat w zadziwiający sposób rośnie lawinowo liczba oficjalnych samobójstw

Pogrzeb śp. prof. Józefa Szaniawskiego, Fot. Youtube.pl
Pogrzeb śp. prof. Józefa Szaniawskiego, Fot. Youtube.pl

Ponad tydzień temu, 14 września rodzina i przyjaciele pożegnali śp. prof. Jerzego Urbanowicza. Dzień później, 15 września odbył się pogrzeb prof. Józefa Szaniawskiego. Obaj cenieni i znani naukowcy umarli śmiercią nagłą i niespodziewaną. Choć nie byli młodzi, choć w ich wieku człowiek zmaga się z chorobami, prof. Urbanowicz i prof. Szaniawski do śmierci prowadzili bardzo aktywne życie, chętnie angażowali się w sprawy publiczne. Ich śmierć po raz kolejny obudziła wątpliwości i niepokój, które wielu osobom nie dają przejść obok bez zastanowienia.

Śmierć prof. Szaniawskiego i prof. Urbanowicza choć wytłumaczalna, biorąc pod uwagę ich wiek, sprawia, że w sercach i umysłach wielu budzą się pytania. Czy to możliwe, że ich śmierć nie jest przypadkiem? Czy komuś mogło zależeć na ich śmierci? Czy okoliczności nie budzą wątpliwości?

W mediach tzw. głównego nurtu pytania takie są przedstawiane, jako żerowanie na ludzkiej śmierci, szerzenie teorii spiskowych i granie ludzką tragedią. Jednak uciec od nich nie sposób. Od kilku lat w Polsce obserwujemy nagromadzenie się zastanawiających zgonów, które z punktu widzenia elit III RP i układów rządzących krajem są w pewien sposób korzystne.

Skutki śmierci zabójców Krzysztofa Olewnika, skutki śmierci Andrzeja Leppera, gen. Sławomira Petelickiego, Grzegorza Michniewicza (ważnego urzędnika KPRM) oraz skutki śmierci profesorów Szaniawskiego i Urbanowicza są korzystne dla tych, którzy otaczają swoimi wpływami współczesną Polskę. Wymienieni ludzie mówili lub mogli mówić rzeczy bardzo niekorzystne dla środowisk dominujących w Polsce. Niekorzystne dla układu, który za wszelką broni zasłony, roztoczonej nad rzeczywistymi mechanizmami władzy w kraju.

Zarówno prof. Urbanowicz, jak i prof. Szaniawski byli ludźmi nie stroniącymi od krytyki środowiska obecnych władz. Znany sowietolog, który zginął w Tatrach był świadkiem dzieł dokonanych przez płk. Ryszarda Kuklińskiego, walczył przez ostatnie lata o prawdę o bohaterze, dzięki któremu Polska nie została wciągnięta w zbrodniczy plan wojny ZSRS z Zachodem. Prof. Szaniawski oraz prowadzona przez niego Izba Pamięci o płk. Kuklińskim idą w kontrze wobec dominującego dziś nurtu w polityce zagranicznej. Sowietolog był jednym z najtwardszych krytyków działań współczesnej Rosji, przypominał o jej korzeniach stalinowskich oraz roli i znaczeniu KGB w tym kraju. Jego aktywność oraz pamiątki po Kuklińskim tworzyły obraz Rosji sprzeczny z oficjalną propagandą, którą rząd oraz prorządowe media promują w Polsce. Skoro Rosja to postKGBowski kraj, który chciał poświęcić Polskę w wojnie atomowej z Zachodem to dlaczego mamy się z nim przyjaźnić? Takie pytania nasuwają się każdemu, kto zapozna się z opiniami Szaniawskiego i Izbą Pamięci o płk. Kuklińskim. One odżywają szczególnie mocno dziś, gdy ujawniane są kolejne skandale dot. śledztwa smoleńskiego. Takie pytania natomiast są nie na rękę zarówno w Polsce, jak i w Rosji oraz Unii Europejskiej. Rosja potrzebuje dziś adwokata i promotora w świecie Zachodu. Rolę tę na gruncie gospodarczo-politycznym pełnią Niemcy. Na gruncie moralnym mecenasem Kremla jest dziś polski rząd oraz prezydent.

Działalność Szaniawskiego była nie w smak elitom. Podobnie z resztą jak prof. Urbanowicza. On, jak wspominał Antoni Macierewicz na portalu wPolityce.pl, od lat był niezwykle uczulony na zagrożenia związane z rosyjską penetracją polskich instytucji oraz procedur związanych z bezpieczeństwem narodowym. Na łamach "Naszego Dziennika" ostrzegał, że już 12 kwietnia 2010 roku Bronisław Komorowski podpisał niezwykle groźną dla Polski ustawę, która umożliwiała przejęcie przez Rosjan sieci teleinformatycznych pozostających w gestii państwa polskiego. Te sieci były w stanie zapewniać potrzeby Polski np. w czasie wyborów, czy zabezpieczać potrzeby polskich służb specjalnych. Niestety jednak firma Exatel, którą kiedyś nota bene kierował prof. Urbanowicz, została sprywatyzowana. Dziś Polska nie ma więc dostępu do bezpiecznych sieci telekomunikacyjnych, które mogłyby zabezpieczać potrzeby państwa.

Śmierć prof. Urbanowicza zbiega się w czasie z niepokojącymi informacjami ujawnionymi przez posła PiS Maksa Kraczkowskiego. Do jego biura poselskiego trafił raport, w którym autorzy wskazują, że Rosjanie mogli wpływać na wynik wyborów w Polsce. Wszystko przez to, że PKW miała korzystać z rosyjskich serwerów oraz sieci transmisyjnych przy prowadzeniu procedur wyborczych. Kraczkowski wniosek o zajęcie się sprawą skierował do MSW. Zaznaczał w mediach, że liczy na weryfikację tez zawartych w raporcie. Poseł Antoni Macierewicz w wypowiedzi dla portalu wPolityce.pl wskazuje, że takimi właśnie tematami zajmował się również prof. Urbanowicz, pracując m.in. w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Naukowiec badał możliwości wpływania Rosjan na wybory w Polsce. Czy byłby w stanie rzucić jakieś nowe światło na materiały, o których mówił poseł Kraczkowski? Jest to niewykluczone. Jednak nigdy się tego zapewne nie dowiemy.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak stwierdzić, że prof. Urbanowicz włączyłby się w wyjaśnianie tej sprawy. Ceniony matematyk nie stronił od spraw publicznych. Przecież od miesięcy przygotowywał konferencję naukowców, którzy mają się zająć badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zmarły profesor włączył się w przygotowywanie tej inicjatywy. Co więcej, był jednym z największych zwolenników, by wbrew oficjalnej wersji wydarzeń, naukowcy zajmowali się jedynie hipotezami i wersją katastrofy przedstawionymi przez prof. Wiesława Biniendę, prof. Kazimierza Nowaczyka oraz dr. Grzegorza Szuladzińskiego, czyli ekspertów współpracujących z zespołem kierowanym przez Antoniego Macierewicza. Urbanowicz uznawał, że innymi teoriami, w tym wersją przedstawioną przez raport MAK oraz komisji Millera, eksperci zajmować się nie powinni. Działalność prof. Urbanowicza również w sposób oczywisty była solą w oku środowisk, które dziś nadają ton polskiemu życiu publicznemu. Jego aktywność zagrażała tym, którzy wątpliwości wyjaśniać nie chcą, którzy zadawać dociekliwych pytań nie pozwalają.

Czy to możliwe, że środowiska skrywające przed Polakami rzeczywistość polskiego państwa, dopuszczają się zabójstw? Czy mogą być w stanie zmusić, zastraszyć kogoś do takiego stopnia, że pociągnie za spust? Czy mordy na tle politycznym są dziś możliwe? Czy można je ukryć? Niestety polska rzeczywistość podpowiada, że tak, że to wszystko może być częścią naszej codzienności.

W październiku 2010 roku mieliśmy przecież pierwszy od wielu lat nagłośniony mord polityczny w kraju. W Łodzi zginął pracownik biura PiS, bezsprzecznie dlatego, że był związany właśnie z tą partią polityczną. Od lat w zadziwiający sposób rośnie lawinowo liczba oficjalnych samobójstw.

To wszystko zbiega się w czasie z ogromnym upadkiem moralności w życiu publicznym. Upadkiem, który działa w niezwykle destrukcyjny sposób na instytucje państwa polskiego, odpowiedzialne za bezpieczeństwo narodowe. Taki upadek widać i dziś, przy okazji afery Amber Gold czy kolejnych skandali ws. śledztwa smoleńskiego. Te sprawy to kolejne dowody, że mamy do czynienia już nie z kryzysem państwa, ale z narastaniem jego skutków w Polsce. Politycy, instytucje państwowe, prokuratura, policja, służby specjalne - one wszystkie są degradowane przez niszczycielski sojusz mediów z główną partią, Platformą Obywatelską. To niepisane porozumienie kładzie się cieniem na całym spektrum działalności państwa, wytrąca z ręki opozycji oraz społeczeństwa możliwości kontroli władzy oraz doprowadza do zgnilizny, arogancji rządzących oraz poczucia zupełnej bezkarności.

To połączenie poczucia bezkarności oraz upadku moralności w życiu publicznym prowadzi między innymi do powstania podejrzeń o możliwości prowadzenia działalności terrorystycznej lub paraterrorystycznej w czasie zepsutej władzy państwowej. Zaskakujące zgony mogą być wynikiem działań takich właśnie grup. Realia współczesnej Polski podważają wiarygodność każdej instytucji, jaka działa w przestrzeni publicznej.

Wraz z pojawieniem się kolejnej informacji o śmierci osoby niewygodnej dla establishmentu budzą się wątpliwości, a obywatele szukają coraz rozpaczliwiej jakiejś instancji, która byłaby w stanie w sposób rzetelny uspokoić nastroje i wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Niestety w dzisiejszej Polsce obywatele ze swoimi wątpliwościami coraz częściej są pozostawieni sami sobie. Poczucie, że na państwo w takich sprawach liczyć nie można, jest coraz powszechniejsze.

Im popularniejsze będą wątpliwości, im więcej osób będzie je podzielać, tym głośniej będą atakowani ci, którzy stawiać niepopularnych pytań się nie boją, tym częściej będą atakowane takie portale jak wPolityce.pl, które szukają czegoś więcej niż puste zapewnienia, że w kolejnej zagadkowej śmierci zagadki żadnej nie ma, a wszystko wyjaśni dobrze działające państwo rządzone przez Donalda Tuska.

Na wiarę dziś przyjmować w Polsce niczego nie sposób. Jedynie zaślepieni zwolennicy Donalda Tuska, PO oraz obecnych realiów III RP są w stanie zabić w sobie wszelkie wątpliwości. Jedynie tacy ludzie mogą dziś nie zauważać, że zadziwiające i nagłe śmierci dotykają krytyków obecnej władzy, osób, których działalność zagraża środowiskom dominującym w kraju. Już ta zbieżność nakazuje duży sceptycyzm, gdy kolejny raz przekonuje się Polaków, że na pewno nic się nie stało.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych