Szczerski o europejskich podróżach premiera: "To może być tournee promocji Donalda Tuska jako potencjalnego szefa KE, a nie spotkania dotyczące Ukrainy." NASZ WYWIAD

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Donald Tusk rozpoczął w zeszłym tygodniu objazd po stolicach.

CZYTAJ WIĘCEJ: Donald Tusk kontynuuje tournee po Europie. Premier apelował w Tallinie o jednolite stanowisko UE ws. Ukrainy, po czym udał się do Sztokholmu

Czy te podróże mogą mieć także drugie dno?

 

wPolityce.pl: Czy to europejskie tournee premiera w sprawie Ukrainy nie jest trochę spóźnione?

Krzysztof Szczerski: Tournee jest wynikiem tego, że Donald Tusk został de facto obudzony z letargu w sprawach ukraińskich przez Prawo i Sprawiedliwość. Do tej pory, w czasie tej kadencji Sejmu, nie był nawet na Ukrainie, nie interesował się nią. Mówił opinii publicznej, że Ukrainą zajmuje się prezydent. Nagle się okazuje, że prezydent poszedł w odstawkę i premier zaczął działać na tym polu. To jest wyłącznie wynik tego, że opozycja mocno zaangażowała się w sprawy na Ukrainie i PR-owcy premiera stwierdzili, że Donald Tusk nie może milczeć. To jest zagrywka czysto „pod publiczkę”. Do tej pory premier w rozmowach dotyczących Ukrainy nie uczestniczył. Jest też druga możliwość, warta zwrócenia uwagi, że to może być tournee promocji Donalda Tuska jako szefa Komisji Europejskiej, a nie spotkania dotyczące Ukrainy.

Plotki o Donaldzie Tusku jako kandydacie na szefa KE nie milkną, a wiadomo, że byłoby to wygodne dla np. dla Berlina...

Myślę, że premier Donald Tusk po prostu chce zwiększać swoje szanse i zaprezentować siebie jako kogoś, kto jest aktywnym przywódcą europejskim. Jestem przekonany, że elementem tego objazdu jest lobbowanie o to stanowisko dla Donalda Tuska. Uważam tak też dlatego, że nie słyszałem, żeby premier Tusk przedstawił jakiś konkretny, całościowy plan dla Ukrainy. Gdyby objeżdżał te stolice z jakimś pomysłem - „plan Tuska”, do którego próbuje pozyskać sojuszników, to bym zrozumiał, że to jest przygotowywana od dawna dyplomatyczna akcja. Natomiast o takim projekcie przedstawionym w Polsce nie słyszałem. Nie prowadził żadnych konsultacji w sprawie takiego potencjalnego projektu. Dlatego albo jeździ ze względów czysto PR-owskich, albo ma tam swój interes polityczny do zrealizowania.

Premier powiedział wczoraj w Tallinie, że Ukraina musi problem musi rozwiązać sama i Europa nie może się za bardzo wtrącać w to co się tam dzieje. Zgadza się pan z taką opinią?

Oczywiście nikt nie mówi o tym, żeby ingerować w wewnętrzne sprawy Ukrainy, bo to jest kraj suwerenny. Europa jednak, ze względu także na własny interes, nie może pozostać bierna wobec tych wydarzeń. To jest problem Donalda Tuska i przywódców europejskich, którzy po fiasku szczytu wileńskiego zamilkli w sprawie Ukrainy. Przez dwa miesiące Europa milczała. I to wielokrotnie podkreślało Prawo i Sprawiedliwość. Wtedy kiedy wszyscy już zrozumieli, że Europa przegrała sprawę Ukrainy, Donald Tusk i Radosław Sikorski wmawiali nam, że wszystko jest w porządku i jesteśmy czarnowidzami. Jednak gdyby Europa zareagowała wcześniej, widząc co się dzieje w Kijowie, to jest szansa, że ci ludzie by tam nie poginęli. Tak naprawdę część odpowiedzialności za to jest po stronie szefów państw Unii Europejskiej. Ta narastająca frustracja społeczna na Ukrainie jest po części wynikiem bierności takich osób jak Donald Tusk czy Radosław Sikorski. Europa po prostu przeszła do porządku dziennego nad porażką w sprawie Ukrainy. Obudziła się wtedy, gdy tam doszło do rozlewu krwi. Tymczasem opozycja więcej działała w tej sprawie niż rząd.


Czy to działanie, mocno spóźnione, ma dla Ukraińców w ogóle jakiś sens?

To miałoby sens, jeśli Europa przedstawiłaby konkretny plan. Jeżeli to są puste słowa, to jest to bez sensu. Dla Ukrainy powinno się przedstawić konkretne koncepcje, pomoc finansową. Prawo i Sprawiedliwość mówiło o tym miesiące temu. Ukraina potrzebuje wielkiego planu, czyli tego, aby Europa się zmobilizowała i pokazała Ukraińcom, że jest w stanie ich wyrwać z dzisiejszego stanu gospodarczego i zależności od Rosji. Nie widzę, aby taki plan był dziś negocjowany.

Czy Donald Tusk, który do tej pory raczej biernie słuchał tego, co mówili przywódcy zachodnich państw, jest w ogóle w stanie do czegoś ich przekonać w sprawie Ukrainy?

Ja nie wiem z czym Donald Tusk jeździ i do czego ich namawia. Jednak nawiązując ponownie do moich wcześniejszych tez, uważam, że jest to głównie lobbowanie w sprawie własnej kandydatury na szefa KE – a nie w sprawie Ukrainy.

not. mc

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych