Waszczykowski: "Kiedy Tusk w ogóle był na Ukrainie? Nikt nie pamięta kiedy. Czy on w ogóle prowadzi jakąś politykę zagraniczną poza kontaktami z panią Merkel?" NASZ WYWIAD

Premier Donald Tusk i szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy podczas spotkania w Warszawie. fot. PAP/Rafał Guz
Premier Donald Tusk i szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy podczas spotkania w Warszawie. fot. PAP/Rafał Guz

Tacy politycy jak Tusk, Sikorski, Protasiewicz, którzy są wymieniani jako kandydaci na jakieś europejskie stanowiska jak ognia boją się naznaczenia jakimś antyrosyjskim piętnem. To na pewno jest jakiś hamulec, który tym politykom nie pozwala się zaangażować w sprawy ukraińskie - w ten sposób poseł PiS Witold Waszczykowski tłumaczy w rozmowie z portalem wPolityce.pl bierność polskich władz wobec zaostrzającego się konfliktu ukraińskiego.

CZYTAJ TAKŻE: Czarnecki: Ukraińska opozycja prosi o przyjazd polskich polityków

 

wPolityce.pl: Sytuacja na Ukrainie jest bardzo dynamiczna, władza Janukowycza nieco słabnie, ale do rozwiązania konfliktu jeszcze daleko. Jaka powinna być reakcja polskich władz, czy powinniśmy od polskiej dyplomacji wymagać teraz stanowczych ruchów?

Witold Waszczykowski: Należy właściwie zacząć od stwierdzenia, że sytuacja polska od 2009 roku stoi na rozdrożu, bo przypomnijmy, że z jednej strony właśnie wtedy zaproponowano Partnerstwo Wschodnie, czyli program zbliżania tych państw do Unii Europejskiej, a jednocześnie zaproponowano reset rosyjski. Powiedziano jasno, że nie będziemy kontynuowali polityki jagiellońskiej, tylko zajmiemy się piastowską modernizacją kraju. Od 2009 roku polska dyplomacja jest niezdecydowana i prowadzi niezwykle ambiwalentna politykę. Z jednej strony chciałaby zrobić coś dla tych krajów, przynajmniej w sferze retorycznej, a z drugiej strony koncentruje się na jakimś pojednaniu z Rosją, bo liczy, że właśnie w relacjach z Rosją Polska otrzyma największe apanaże.

 

Czyli oficjalne wsparcie Ukrainy przez nasze władze jest fikcją?

Proszę zwrócić uwagę na to, co wydarzyło się w grudniu ubiegłego roku. Zamiast zabiegać, żeby jednak Ukraina przystąpiła do umowy stowarzyszeniowej z UE, to w tym trudnym momencie błysnął na twitterze Radosław Sikorski. Stwierdził, że Ukraina na to nie zasługuje, że jest skorumpowana. Efekt jest taki, że dzisiaj, jeżeli nawet Ukraińcy liczą, że ktoś z Europy coś powie na ten temat, albo tym bardziej im pomoże, no to nie będą to rządzący polityce w Polsce, tylko raczej ci z Zachodu. To są prośby skierowane raczej do Merkel niż do Tuska. Polscy politycy nic im nie mają do zaoferowania.

 

Nawet w takim momencie, kiedy na Ukrainie giną ludzie?

No tak, proszę zauważyć, że zamiast stanowczej reakcji polskich polityków to mamy do czynienia z wyszydzaniem działań tych, którzy chcą zrobić cokolwiek. No, bo próbują coś zrobić politycy opozycyjni. W piątek pojechała tam silna delegacja Prawa i Sprawiedliwości i zamiast spotkać się z jakimś wsparciem, to spotkała się z kolejnymi szyderstwami ze strony Tuska, Protasiewicza i innych, którzy raczej chcieli dyskredytować ten wyjazd niż go wesprzeć. Z jednej strony jest nawoływanie, żebyśmy byli jednością, ale jeśli ktoś coś robi to napotyka na kontrę władz, czyli tej części sceny politycznej, która ma największe prerogatywy, aby Ukraińcom pomóc.

 

Wspomniał pan jacka Protasiewicza, prominentnego polityka PO a jednocześnie wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Na Ukrainie przelewa się krew, a on na twitterze komentuje wraz z celebrytami uroki śnieżnej zimy czy inne rozrywki. Skąd taki bezrefleksyjnie dobry humor u niego?

No właśnie, oni w dalszym ciągu żyją kursem prorosyjskim, który przyjęli w 2009 roku. Wtedy liczyli na jakieś profity i widać, że chyba wciąż na to liczą. Może stoją za tym jeszcze jakieś nadzieje na pozytywne rozwiązania w kwestiach stanowisk europejskich? Wiadomo, że europejczycy będą dobierać sobie ekipę z takich polityków, którzy nie są konfrontacyjni wobec Rosji. Dlatego tacy politycy jak Tusk, Sikorski, Protasiewicz, którzy są wymieniani jako kandydaci na jakieś europejskie stanowiska jak ognia boją się naznaczenia jakimś antyrosyjskim piętnem. To na pewno jest jakiś hamulec, który tym politykom nie pozwala się zaangażować w sprawy ukraińskie.

 

Czy właśnie z tego powodu nie ma pan wątpliwości, że Tusk nie pojawi się na Ukrainie i nie wypowie się stanowczo w interesie polskiej racji stanu?

A pamięta pan kiedy Tusk w ogóle był na Ukrainie? Nikt nie pamięta kiedy. Czy on w ogóle prowadzi jakąś politykę zagraniczna poza kontaktami z panią Merkel? No i poza jakimiś dziwnymi egzotycznymi wyjazdami. To jest polityka kompletnie niezrozumiała, albo właściwie jej brak. Tego nie ma, to mu przeszkadza. Jeszcze by musiał zawalić jakiś mecz w piłkę nożna, to jest dla niego realny kłopot. Jeszcze by go ktoś opisał w prasie niemieckiej, że coś robi nie tak „jak trzeba”. Jeszcze by to Gazeta Wyborcza przedrukowała… Więc, po co to robić?

 

Rozmawiał Marcin Wikło

ZOBACZ TAKŻE: Noc w Kijowie. Milicja pozoruje szturm na barykady. Protestujący atakują dom, w którym schronili się funkcjonariusze oddziałów Berkut. ZOBACZ ZDJĘCIA

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.