Sylwia Zapisek: "Dla mnie kibice są rodziną. To byli pierwsi ludzie, którzy przyszli i byli, trwali przy mnie po odejściu Dawida". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Wokół samej siebie widzę ogromną pustkę, ale jeżeli spojrzę trochę dalej, to widzę wspaniałych kibiców, naprawdę dziś ze sobą pojednanych. (...) Dziś mamy wspaniałe święto i manifestację wartości, z którymi każdy tu przyjechał, czyli „Bóg, Honor i Ojczyzna”

- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Sylwia Zapisek, mama Dawida, wielkiego fana Lechii Gdańsk, który patronuje Stowarzyszeniu Kibiców Niepełnosprawnych. Dawid Zapisek zmarł 18 września 2012 roku.

 

wPolityce.pl: Spotykamy się na Jasnej Górze, na pielgrzymce kibiców. Dlaczego właśnie tutaj?

Sylwia Zapisek: Przyjechałam tu przede wszystkim ze względu na mojego syna Dawida i w jego intencji. A po drugie, w intencji wszystkich kibiców. A po trzecie, w intencji wszystkich Polaków. Żeby nasz patriotyzm nas połączył, a nie dzielił.

CZYTAJ TAKŻE: "Nasza niepodległość jest więc biało-czerwona, a nie tęczowa!" Po raz szósty kibice z całej Polski przybyli z pielgrzymką na Jasną Górę. ZOBACZ ZDJĘCIA

 

Jak pani myśli, dlaczego środowisko kibiców było tak ważne dla Dawida i dlaczego Dawid okazał się tak ważny dla niego?

Wspomniał to dzisiaj ksiądz Jarek podczas kazania. Dawid swoim cierpieniem pokazał, że warto walczyć, że warto kochać, warto mieć pasję. I warto dla tego żyć. Myślę, że nawet szacunek jakim darzył kibiców innych klubów jest czymś, czego warto się uczyć od niego.

 

Przypomnijmy, Dawid mówił, że „kibice rywalizujących drużyn nie muszą się lubić, ale muszą się szanować”, to chyba oddaje specyfikę tego środowiska?

Nie oszukujmy się, bez szacunku dla drugiego człowieka my nic nie zbudujemy. Tu nie chodzi tylko o kibicowanie, ale o każdą sferę życia. Naprawdę nie musimy się lubić, kochać, ale bez szacunku nic nie będzie.

Dawid z zawodnikami Lechii Gdańsk. fot. dawidzapisek.eu

Jest pani na pielgrzymce kibiców drugi raz, ale pierwszy raz bez Dawida. Jest inaczej…

Cały czas brakuje mi tego wózka obok… Brakuje mi Dawida. Jest pustka. Nie ma takich naszych rozmów i rozważań. Nawet podczas mszy, czy podczas kazania na bieżąco wiele spraw rozważaliśmy. Tego mi przede wszystkim brakuje.

 

Nie mając już przy sobie syna, ma pani zapewne okazję, aby się szerzej rozejrzeć, co pani widzi dziś wokół siebie?

Wokół samej siebie widzę ogromną pustkę, ale jeżeli spojrzę trochę dalej, to widzę wspaniałych kibiców, naprawdę dziś ze sobą pojednanych. Nie ma jakichś antagonizmów,  nie ma jakichś brzydkich wartości. Dziś mamy wspaniałe święto i manifestację wartości, z którymi każdy tu przyjechał, czyli „Bóg, Honor i Ojczyzna”.

 

Jak do tego, co pani widzi tutaj można odnieść postępującą stygmatyzację środowiska kibicowskiego? Skąd bierze się to wrzucanie wszystkich do jednego worka i równanie, że kibic to kibol?

Ja uważam, że to jest tak, jak z każdym człowiekiem. Każdy jest w jakiejś części dobry, a w jakiejś zły. Nie ma kogoś idealnego i nie ma tez kogoś kompletnie złego. A taki jest obraz tworzony przez ludzi, którzy nigdy w tym środowisku nie byli. Ja, z moich osobistych doświadczeń mogę powiedzieć wprost - dla mnie kibice są rodziną. To ludzie, którzy wyciągnęli do mnie pomocną dłoń, nie tylko w kwestii finansowej,  ale także w kwestii emocjonalnej. To byli pierwsi ludzie, którzy przyszli i byli, trwali przy mnie po odejściu Dawida. To dla mnie bardzo ważne osoby. Dla innych to być może kibole, którzy niszczą stadiony i są chuliganami. Wydaje mi się, że warto to wypośrodkować. Warto się zastanowić i spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje.

 

Rozmawiał Marcin Wikło

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych