Paweł Graś nie zna prawa prasowego, czy łamie je z premedytacją? Dziennikarz ma obowiązek ochrony źródła informacji!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Karnowscy nie muszą ujawnić pochodzenia zdjęcia Tusk-Putin. Jeśli zaś premier uważa, że zdjęcie zostało zmanipulowane to może iść do sądu - pisze Marek Domagalski na portalu rp.pl.


Jak przypomina publicysta Paweł Graś, rzecznik rządu, występując na antenie TVP 1, wezwał braci Karnowskich do ujawnienia, kto jest autorem zdjęcia i przekazania jego oryginału, „żeby najpierw z całą mocą można było stwierdzić, czy to zdjęcie jest prawdziwe".

CZYTAJ: Graś nerwowo o zdjęciu Donalda Tuska z Putinem: "To insynuacja. Nawet jeśli jest oryginalne, to próba dorobienia legendy jest niedopuszczalna"

Domagalski przyznaje, że premier i jego rzecznik mają prawo podważać wiarygodność zdjęcia (jeśli mają ku temu podstawy) i polemizować z jego domniemaną wymową, że premier w tak tragicznej chwili uśmiecha się.

Ale zastrzega:

Nic ich jednak nie zwalnia z respektowania prawa prasowego. Co więcej jednej z ważniejszych jego zasad: ochrony źródła informacji.


W opinii autora "Rzeczpospolitej" nie ma wątpliwości, że zdjęcie może być częścią materiału prasowego, a nieraz nawet samym materiałem prasowym.

Dziennikarz nie ma zaś obowiązku podawania źródła informacji, co więcej może mieć obowiązek zachowania w tajemnicy autora zdjęcia, jeżeli ten będąc informatorem dziennikarza (dostarczycielem zdjęcia) zastrzegł anonimowość (art. 15 ust 2 pkt 1 prawa prasowego).

- przypomina. I komentuje:


To dziwne, że Paweł Graś występuje z żądanie sprzecznym z tymi regułami, tym bardziej jeśli się zważy, że jest rzecznikiem prasowym, który chyba powinien znać zasady uprawiania dziennikarstwa i prawa prasowego.

Podobne opinie prezentują zapytani przez dziennikarza prawnicy:

Jeśli premier uważa, że zdjęcie jest fałszywe, zostało zrobione w innym momencie lub w inny sposób, że ono samo lub w połączeniu z jego opisem jest krzywdzące, może wytoczyć powództwo

— wskazuje adwokat Krzysztof Czyżewski.

Wtedy, w toku procesu, wykazanie okoliczności w jakich zdjęcie zostało zrobione może okazać się konieczne. Samo jednak to, kto zrobił zdjęcie, jest nieistotne prawnie.

- dodaje.

Z kolei adwokat Grzegorz Kulczyński mówi:


Zdjęcie będące elementem materiału prasowego, tak jak tekst, podlega ocenie przez pryzmat rzetelności i staranności dziennikarskiej,  Z reguły dochodzi do tego przy okazji zarzutów, że zdjęcie nie jest adekwatne do treści lub ma charakter ośmieszający: vide głośna sprawa Lwa Rywina kontra „Wprost", na którego okładce znalazła się głowa Pana Lwa Rywina wystająca z muszli klozetowej.


A więc, jak konkluduje autor, kluczową kwestią w tym sporze jest prawdziwość publikacji, a nie to kto zrobił i przyniósł do redakcji fotografię.

Redakcja, zgodnie z zasadami sztuki, nie ma większego wyboru: informacja, także na zdjęciu, nie jest własnością redakcji — ale społeczeństwa. Graś zapomniał o prawie prasowym

-pisze Marek Domagalski.

ansa/rp.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych