Ks. Chrostowski: „Nie ma większego kłamstwa niż powiedzenie, że za ks. Lemańskim czy ks. Bonieckim idą masy. Idzie za nimi ogromna propaganda Gazety Wyborczej”

fot. Facebook
fot. Facebook

Na stronie internetowej „Gazety Wyborczej"  powtarzają się podobne wpisy, ten sam charakter i logika myślenia oraz ten sam potencjał antykatolickości i antyklerykalizmu. W odniesieniu do Kościoła katolickiego i duchowieństwa  znajduje tam ujście prawdziwy rynsztok, co po części odsłania pełną otoczkę popleczników tzw. Kościoła otwartego. Zgadzam się, że ksiądz Lemański i ksiądz Boniecki mogą posłużyć jako jego ikony

– mówi ks. prof. Waldemar Chrostowski.

CZYTAJ WIĘCEJ: Roman Graczyk o księdzu Bonieckim: Jakoś mu dogadza, że jest broniony przez "Wyborczą". "Łechce jego ego to, iż jest w sercu salonu"

Przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich i kierownik Zakładu Dialogu Katolicko-Judaistycznego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego  w obszernym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” odnosi się do propagatorów tzw. Kościoła otwartego w Polsce oraz naświetla podejście różnych środowisk do dialogu katolicko-żydowskiego. W tym kontekście wraca do sprawy ks. Wojciecha Lemańskiego.

Ks. Lemański dał poznać, że jego zapatrywania na Kościół oraz sprawujących w nim władzę powielają antykościelne i antychrześcijańskie fobie i stereotypy, które w naszych czasach stają się coraz powszechniejsze, usiłując sprowadzić Kościół i duchowieństwo do poziomu prześladowców Żydów, a więc ich nieprzejednanych wrogów. Takie stawianie sprawy więcej mówi o księdzu Lemańskim niż całe jego zaangażowanie, z jakim mieliśmy do czynienia przez kilka ostatnich lat

– zaznacza ks. Chrostowski, który od lat zaangażowany jest w dialog katolicko-żydowski.

Duchowny odpowiada m.in. na wygłaszane przez  ks. Lemańskiego, a także ks. Adama Bonieckiego uwagi, iż tylko oni modlą się wspólnie z Żydami na dorocznych uroczystościach w Jedwabnem, a  nie pojawia się tam nigdy żaden biskup.

Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że ci, którzy w tych sprawach mają solidne i pełne rozeznanie, nie chcą się stawać narzędziami uprawiania politycznej poprawności ani nie godzą się, by ich obecność była interpretowana wyłącznie w kategoriach politycznych. To jest główna przyczyna. Inną stanowi fakt, że wprawdzie Żydzi deklarują chęć rozmowy z chrześcijanami, ale pod jednym warunkiem, tym mianowicie, że sami dobiorą sobie rozmówców i usłyszą od nich to, co chcą słyszeć. Na szczęście, do prowadzenia takiego „dialogu" chętnych po stronie katolickiej zbyt wielu nie ma

– wyjaśnia ks. profesor.

I dodaje:

To, że na ważnych uroczystościach czy spotkaniach pojawiają się tylko księża Lemański i Boniecki, znów mówi więcej o nich, aniżeli o innych. Obaj próbują tę swoją obecność interpretować w kategoriach, które są Kościołowi nieprzychylne, czy wręcz wrogie. Próbują stygmatyzować i etykietować biskupów i kapłanów, pokazując siebie jako rzekomo lepszych. Tymczasem udział duchownych w takich wydarzeniach powinien być naznaczony intencjami religijnymi i rozeznaniem głęboko teologicznym po to, by rzeczywiście były to wydarzenia o charakterze duchowym, a nie polityczne mitingi opisywane w „Gazecie Wyborczej" i pokazywane w wybranych stacjach telewizyjnych.

Ks. Chrostowski zwraca uwagę, że niektóre tytuły prasowe uzurpują sobie sobie prawo do mówienia o tym, co jest właściwym dialogiem.

Dobrze widać, że mamy do czynienia z jedną talią kart, którą tworzy środowisko „Gazety Wyborczej", „Tygodnika Powszechnego", „Więzi" i „Znaku". Tak samo wyraźnie widać to w polityce, gdyż właśnie to środowisko mocno zaangażowało się w Unię Demokratyczną, a potem Unię Wolności i Platformę Obywatelską.  Nieprzypadkowo bardzo wiele osób z jego kręgów, nie mających nic wspólnego z dyplomacja, trafiło na placówki dyplomatyczne do Izraela, Afryki Północnej i RPA oraz do Rzymu, Moskwy i Nowego Jorku. Trzeba nadmienić, że znaleźli się w dyplomacji jako przedstawiciele tej opcji, którą w Polsce tworzą zwolennicy tzw. Kościoła otwartego. Ale często jest to Kościół otwarty po to, by z niego wyjść, a nie po to, by do niego wchodzić

– stwierdza w „Rz”.

I podkreśla dobitnie:

Nie ma większego kłamstwa niż powiedzenie, że za księdzem Lemańskim czy księdzem Bonieckim idą masy. Idzie za nimi ogromna propaganda urabiana przez „Gazetę Wyborczą" i „Tygodnik Powszechny" oraz zespół klakierów działających między innymi na stronach internetowych i w tzw. klubach jednej i drugiej gazety. Ostatnie wystąpienie księdza Bonieckiego na Przystanku Woodstock, którego puenta brzmiała: „Róbta co chceta", pokazuje, że tzw. Kościół otwarty wyczerpał swoje możliwości i powinien jak najszybciej odejść w przeszłość, bo obnażyła się zarówno cała jego bezsilność, jak i – nie waham się tego powiedzieć – naiwność. Najlepiej zareagował biskup Kazimierz Ryczan, podsumowując woodstockowy epizod z ks. Bonieckim jako wyskok staruszka, który się pogubił.

Ks. Chrostowski zdecydowanie odnosi się też do twierdzeń, iż  po stronie katolickiej istnieje nieustająca potrzeba bicia się w piersi.

Nie można wychowywać katolików w atmosferze ustawicznego upokarzania ich, ani tym bardziej w pozycji nieustannej skruchy, bo taka polityka zmierza wyłącznie do tego, by uczynić z chrześcijaństwa – a zwłaszcza z katolicyzmu – jakąś mroczną siłę, od której najlepiej byłoby już dawno się odciąć i zaniechać z nią jakichkolwiek związków. Tę potrzebę nieustannego bicia się w piersi próbuje narzucić nam środowisko „Gazety Wyborczej" i  jego medialni akolici. Na tym również polega wielki błąd Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, której działalność skoncentrowała się na bólu oraz wrażliwości żydowskiej, nie biorąc niemal wcale pod uwagę bólu oraz wrażliwości katolickiej i polskiej

– zaznacza ks. Chrostowski w rozmowie z Tomaszem Krzyżakiem.


CZYTAJ TEŻ: "Wyborcza" już oficjalnie ogłasza, że ks. Lemański jest jej prorokiem. "Cechą proroków było niekonwencjonalne zachowanie"


JKUB/”Rz”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych