Komorowski w ślepej uliczce wytyczonej przez Giedroycia, Michnika i Geremka - NASZ WYWIAD z ks. Isakowiczem-Zaleskim

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube.pl
Fot. YouTube.pl

Na rekonstrukcję Rzezi Wołyńskiej przyszły tysiące ludzi, ich komentarze, pełne emocji i wzruszenia potwierdzają chyba, że jest zapotrzebowanie na takie widowiska, na takie prezentowanie historii i przede wszystkim na prawdę.

Byłem pod wielkim wrażeniem tego wydarzenia, a całą otoczkę je poprzedzającą mogę tylko nazwać skandaliczną. Mam na myśli nagonkę medialną organizowaną przez „Gazetę Wyborczą” a także przez Związek Ukraińców w Polsce. Żyjemy w wolnym kraju. Jakiś naczelny cenzor w Warszawie nie może decydować, co dzieje się w Radymnie na Podkarpaciu.

Dziwię się Adamowi Michnikowi, bo przecież w tym ludobójstwie dokonanym przez UPA, ginęli Żydzi. Wspominamy również naród żydowski, który był mordowany w czasie tych strasznych rzezi i na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Te ataki „GW” są więc niepojęte. Dziwić się też można Związkowi Ukraińców, który dostał od polskiego rządu gigantyczne wielomilionowe dotacje, a nie pamięta o sprawiedliwych Ukraińcach. W czasie rekonstrukcji wspominano nie tylko Polaków, ale Żydów, Ormian, Ukraińców sprawiedliwych, była wspaniała wypowiedź prezydenta Stalowej Woli, który przypominał, że najwyższy czas postawić pomnik sprawiedliwym Ukraińcom, którzy ratowali Polaków. A Związek apeluje o niedopuszczenie do rekonstrukcji. To skandaliczne.

 

Nie udało się. Wydarzenie było sukcesem.

Polacy „zagłosowali nogami”. Prawie pięć tysięcy ludzi, którzy przyjechali, często z daleka, na tę rekonstrukcję, zachowało się w sposób niesłychanie godny. Rekonstruktorzy – kilkaset osób z Polski (nawet ze Szczecina), z Czech, ze Słowacji - zaprezentowali widowisko niesłychanie sugestywne, ale bez żadnej nienawiści, bez epatowania okrucieństwem. Pokazali tę tragiczną historię taką, jaką była. Znam ją z opowiadań moich dziadków, ojca, który to przeżył. Te opowieści odżyły w moim umyśle. Zobaczyłem prawdziwą, wierną rekonstrukcję - ludzi żyjących w zgodzie z Ukraińcami w spokojnych polskich wsiach, na które w te straszne czerwone noce napadały bandy banderowców, wspieranych często przez okolicznych ukraińskich chłopów i mordowały, jak mordowano Żydów w czasie Holokaustu. Zobaczyliśmy rabunek tych wsi i ich palenie. Całe przedstawienie trwało zaledwie czterdzieści minut i to jedyne historyczno-artystyczne przedsięwzięcie, które opowiada o tej tragedii. Nie ma przecież sztuk teatralnych, filmów. Ani Wajda ani Zanussi nie chcieli się za ten temat wziąć, a tu młodzi rekonstruktorzy różnych narodowości społecznie, przy wsparciu samorządu i organizacji patriotycznych przełamali zmowę milczenia. To wielkie wydarzenie, które będzie miało ogromne znaczenie w walce o pamięć.

 

Można więc powiedzieć, że Michnik i „Wyborcza” w Radymnie przegrali?

Tak. Napisałem na swojej stronie, że to jest zwycięstwo polskich patriotów, a blamaż Adama Michnika i Piotra Tymy (prezes Związku Ukraińców w Polsce – przyp. red.). Oni powinni po tym wszystkim polskie społeczeństwo przeprosić. Za to, co robili przed tą rekonstrukcją. Ich demoniczne przepowiednie się nie sprawdziły. Polacy zachowali się godnie.

 

A propos Piotra Tymy - Polsat News chyba jako jedyna duża stacja telewizyjna pokazywała zdjęcia na żywo z tego wydarzenia, zwłaszcza finałową scenę podpalenia wioski. Dzięki temu setki tysięcy ludzi mogły zobaczyć przejmujące widowisko. Ale w tle słychać było rozmowę z gośćmi w studiu – m.in. z panem Tymą – sprowadzającą się do wniosku, że rekonstrukcja miała na celu poróżnienie Polaków i Ukraińców oraz wywoływanie nieuzasadnionych emocji.

W Niemczech krzyczą: nie pokazujcie KL Auschwitz. Neokomuniści w Rosji krzyczą: nie pokazujcie zbrodni Stalina. Bo nie wolno. A dziś słyszymy na Ukrainie z ust neobanderowców: nie pokazujcie ludobójstwa. Czy środowiska związane z tymi katami mają decydować o tym, co z naszej historii będzie przypominane? Ofiary mają nie mieć nic do powiedzenia? „Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary” – w tym duchu była przeprowadzona rekonstrukcja. Piotr Tyma powinien rekonstruktorów przeprosić za swoją nagonkę.

 

A jak ksiądz odebrał słowa rzeczniczki Bronisława Komorowskiego, stawiające księdza na równi z ukraińskim nacjonalistą, który rozbił jajko na polskim prezydencie? Joanna Trzaska-Wieczorek stwierdziła, że jest ksiądz „odporny na poszukiwanie pojednania w duchu prawdy”?

Można tylko powiedzieć: jaki pan, taki kram. Pani urzędniczka chyba zapomina, że te słowa powinny być skierowane do Bronisława Komorowskiego, bo to on nie chce powiedzieć prawdy o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich. Jeszcze parę lat temu na łamach jednej z gazet stwierdził, że za Wołyń odpowiedzialni są Sowieci, co jest kompletną bzdurą. Teraz nie chciał się spotkać z rodzinami pomordowanych, aby ustalić przebieg uroczystości. Nie objął patronatem społecznych obchodów rocznicy i na żadne z nich nie przybył. To powinno więc być pytanie, a zarazem oskarżenie pod adresem prezydenta. To on nie żyje w tej sprawie w prawdzie.

 

Urzędniczce nie spodobał się wywiad, w którym skrytykował ksiądz prezydenta za wyjazd do Łucka.

Przede wszystkim trzeba przypomnieć, że już na samym początku mieliśmy do czynienia z afrontem ze strony władz ukraińskich. Z góry zapowiedziano, że prezydent Ukrainy nie pojedzie do Łucka. Wiktor Janukowycz pokazał, że strona ukraińska lekceważy tego typu inicjatywy. Bronisław Komorowski w Łucku żadnej prawdy o pomordowanych nie powiedział. Zaczął używać eufemizmów typu „czystki etniczne”. Polacy nie byli na tych terenach brudem, więc samo słowo czystka jest tu zdecydowanie nie na miejscu.

 

Prezydent najwyraźniej zabiegał o poklask ze strony ukraińskiej.

A w zamian spotkał go kolejny, mówiąc delikatnie, afront – z jajkiem, które rzucił nie Polak, Kresowianin, ale młody mieszkaniec Ukrainy otumaniony tamtejszą ideologią banderowską. To znieważenie urzędu głowy państwa polskiego, ale też ostrzeżenie – dziś rzuca się jajkiem, jutro kamieniem, a pojutrze granatem. Ta błędna polityka Bronisława Komorowskiego do niczego dobrego nie prowadzi.

 

Pyta ksiądz na blogu, czy prezydenta nie męczy sumienie za jego postawę przed pięcioma laty ws. uchwały Sejmu, w której też nie znalazło się miejsce dla właściwego nazwania Zbrodni Wołyńskiej.

Trzeba pamiętać, że pięć lat temu Bronisław Komorowski bał się przyjść na uroczystości na Skwerze Wołyńskim jako Marszałek Sejmu. Nie chciał przyjęcia uchwały, sam bardzo mieszał w tej sprawie. Zrobił już bardzo dużo zła w tej materii. Nie zmienił się więc nagle, ale trwa w swojej postawie. Liczyłem, że gdy zostanie prezydentem, będzie miał nieco więcej odwagi, ale okazało się, że woli brnąć w ślepą uliczkę wytyczoną przez Jerzego Giedroycia, Adama Michnika i Bronisława Geremka, według której dla pozytywnych relacji z Ukrainą trzeba jak najmniej - albo w ogóle - nie mówić o ludobójstwie. Bronisław Komorowski nie chce zejść z tej fałszywej drogi, więc na większe poważanie w środowisku Kresowian nie może liczyć.

Rozmawiał Marek Pyza

ZOBACZ TAKŻE galerię zdjęć z rekonstrukcji w Radymnie.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych