"Istnieje obawa, że mamy do czynienia z próbą podstawienia sfałszowanego materiału". Macierewicz o planach pobrania nowych próbek z wraku. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Prokuratura 22 lipca zaplanowała wyjazd do Rosji po kolejne próbki z wraku tupolewa. Deklaracja o wyjeździe trzy i pół roku po katastrofie po materiał, z których bardzo szybko znikają ślady mogące wskazywać np. na wybuch, zaskoczyła rodziny ofiar, ich ich pełnomocników i niezależnych ekspertów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Polscy śledczy po raz jedenasty jadą do Smoleńska. Trzy lata po katastrofie zamierzają pobrać próbki z foteli wraku Tu-154M

O pomyśle śledczych rozmawiamy z Antonim Macierewiczem, szefem parlamentarnego zespołu wyjaśniającego przyczyny tragedii 10/04

 

wPolityce.pl: Jak pan rozumie tę sprawę wyjazdu ekspertów prokuratury po próbki z wraku?

Antoni Macierewicz: To jest jedno z najpoważniejszych pytań. Wydaje się, że rzeczywistą przyczyną jest próba ukrycia faktu, że na próbkach pobranych z foteli na przełomie września i października (ubiegłego roku – przyp. red.) faktycznie odkryto niesłychanie intensywne ślady materiałów wybuchowych. Ponieważ było ich wiele, ponieważ nie dało się tego wyeliminować, to mamy do czynienia z sytuacją, w której próbuje się pobrać raz jeszcze te próbki po ośmiu miesiącach, gdy cały materiał był w dyspozycji Rosjan. Istniej poważna obawa, że będziemy mieli do czynienia z matactwem. Jedno nie ulega wątpliwości: wszystkie wypowiedzi publiczne, a także materiał dowodowy, który jest w naszej dyspozycji, wskazuje, że próbki wtedy pobrano i do Polski je przywieziono. Więc istnieje obawa, że mamy do czynienia z próbą oszustwa, czyli podstawienia materiału sfałszowanego.

Dodatkowym elementem, który na to wskazuje jest dziwny moment, w którym podjęto decyzję o wyjeździe po próbki. Jak wiadomo analizę próbek rozpoczęto 5 kwietnia, a 21 maja podjęto decyzję o powtórnym wyjeździe do Moskwy. Gdyby faktycznie nie pobrano próbek, to decyzja o ponownym wyjeździe zapadłaby natychmiast. Trzeba było aż półtora miesiąca, aby stwierdzić, że nie pobrano materiałów do badania?

 

Czy mamy sposoby, aby zapobiec ewentualnej próbie sfałszowania śledztwa?

To jest osobna sprawa. Pan chciałby teraz ode mnie metodologicznej diagnozy, której ja nie chcę formułować, bo to jest specyfika pracy prokuratorów, którzy tam będą. To prokurator Andrzej Seremet ma narzędzia, aby zagwarantować uczciwość swoich podwładnych.

To, co ja mogę powiedzieć, to konieczne jest udostępnienie protokołów z wykonywanych wówczas czynności. One nie są przecież tajne. Były robione wtedy zdjęcia, notatki, analizy, które potwierdzały pobranie próbek, przywiezienie ich, jak i to, że zawierały materiały wybuchowe.

 

Czy można w jakiś sposób patrzeć prokuratorom na ręce?

Tak jak już mówiłem w piątek, ważne jest umożliwienie uczestnictwa w tych badaniach ekspertom rodzin ofiar i pełnomocnikom tychże rodzin. Dwie rodziny wykazały zainteresowanie towarzyszeniem prokuratorom. Przydałoby się wdrożyć osobne postępowanie na temat tych sprzeczności. My przecież nie mamy do czynienia z podrzędnym przestępstwem, czy podrzędnym wypadkiem. Rzecz dotyczy śmierci polskiej elity narodowej. W tej sytuacji każda niepewność, każda wątpliwość, każde zamieszanie, każde domniemanie przestępstwa musi być natychmiast wyjaśnione.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.