Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zawiadamia prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez publicystę tygodnika "Sieci" Witolda Gadowskiego. Służbom nie spodobało się, że dziennikarz opisał sytuację, w której polskie służby nie zatrzymały szpiega rozpracowującego środowisko polskich nacjonalistów.
O donosie służb na dziennikarza rozmawiamy z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem, znawcą zagadnień dotyczących tajnych służb i układów biznesowo-politycznych.
wPolityce.pl: Jak pan ocenia zachowanie służb wobec autora tekstu?
Prof. Andrzej Zybertowicz: Jest z tym pewien problem. Historia służb pokazuje, iż w przypadku takich sytuacji, jak ta opisana w tekście Witolda Gadowskiego, "Szpieg, kret i Podwójny krawiec…" trudno jest definitywnie określić, kto, dla kogo pracuje. Można sobie wyobrazić, iż przedstawione przez Gadowskiego wypuszczenie rosyjskiego szpiega nie było efektem nieudolności lub zinfiltrowania polskich służb, ale było elementem wielopiętrowej gry prowadzonej przez nasz kontrwywiad. Bez wglądu w materiały dostępne jedynie dla kierownictwa służb, nie można tego wykluczyć. Z tego punktu widzenia ujawnianie niektórych informacji może być szkodliwe dla państwa.
Czyli nie ma co na razie kruszyć kopii i pomstować na zachowanie służb? Ja zatem podchodzić do obowiązku informowania opinii publicznej?
Służby nie mają obowiązku informowania opinii publicznej o swoich przedsięwzięciach. Można kruszyć kopie – tylko, że właściwym punktem ciężkości jest sprawa problem nadzoru nad służbami.
Czy dziennikarz ma prawo ujawnić tajemnicę państwową jeśli jest to niezbędne, aby działać w interesie wyższego dobra?
Każdy człowiek ma prawo (a niekiedy nawet moralny obowiązek) naruszyć pewne normy prawne, gdy jest to niezbędne dla ocalenia wyższego dobra. Tylko, że w Polsce opinia publiczna nie posiada żadnych wiarygodnych, sprawdzonych instrumentów, by w racjonalny sposób ustalić, czy w tym przypadku ujawnienie pewnych kulis pracy służb było uzasadnione czy też nie.
Ta kwestia była już nie raz podnoszona: nie ma prawnych instrumentów, po które można sięgnąć, gdy do opinii publicznej docierają niepokojące informacje, że służby nie działają w interesie państwa. Nie ma organu, posiadającego uprawnienia do dogłębnego przyjrzenia się takiej sprawie, jak ta opisana w tygodniku „ Sieci”. Nie ma organu mogącego ogłosić: „gwarantuję swoim autorytetem, że w tej sprawie polskie służby działały właściwie”. Obecnie, być może jedyną osobą, która – teoretycznie – posiada instrumenty do zbadania sprawy i uspokojenia opinii publicznej jest obecny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, któremu premier powierzył pewien nadzór nad służbami. Mogę sobie wyobrazić, iż wygłasza on oświadczenie w rodzaju: „Po dogłębnym przeanalizowaniu sprawy gwarantuję swoim autorytetem, iż w tej sprawie obawy opinii publicznej są bezpodstawne".
A czy nie uważa pan, że zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dziennikarza piszącego artykuł może być pójściem na łatwiznę służb? Ściąć głowę posłańcowi, który przynosi złą nowinę jest najłatwiej przecież.
Wydaje się to wielce prawdopodobne. Od lat docierają do mnie informacje wskazujące na niezadowalającą jakość kontrwywiadowczej osłony kraju.
Rozmawiał: Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161882-prof-zybertowicz-od-lat-docieraja-do-mnie-informacje-wskazujace-na-niezadowalajaca-jakosc-kontrwywiadowczej-oslony-kraju-nasz-wywiad