Zychowicz kontynuuje promocję "Obłędu '44": "Polska historia jest najbardziej zakłamaną historią na świecie. Nigdy wcześniej instynkty samobójcze nie były tak silne jak wówczas"

Obłęd? Fot. wPolityce.pl
Obłęd? Fot. wPolityce.pl

Chcę po prostu pisać ciekawe książki

- deklaruje w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times" Piotr Zychowicz, którego nowa książka pt. "Obłęd '44" ma wejść na rynek - co znamienne - tuż przed kolejną rocznicą Powstania Warszawskiego.

CZYTAJ WIĘCEJ: Tuż po filmie "Nazi matki, nazi ojcowie" kolejny atak na polską dumę i tożsamość. Tym razem uderza redaktor "Do Rzeczy"

Autor, reklamując swoją nową publikację, tłumaczy, że - jego zdaniem - historia w polskim wydaniu jest po prostu zakłamana, a winą za taki stan rzeczy obarcza "patriotyczną poprawność" i "plemienne podejście do historii". Nie ma w nim ani cienia wątpliwości, ani trochę wyważenia racji. Zychowicz po prostu wie i oznajmia:

Spośród wszystkich zakłamanych historii na świecie najbardziej zakłamaną jest - może oprócz historii rosyjskiej - historia Polski. Mamy tu do czynienia z rozmaitymi formami zakłamania. Jedną z nich jest patriotyczna poprawność. Sprowadza się do plemiennego podejścia do historii. To znaczy, że wszystkie działania Polaków zawsze były słuszne, wszyscy nasi przywódcy byli nieomylni, a jeżeli cokolwiek złego się nam przydarzyło, to było to tylko i wyłącznie winą obcych. (...) Propagandowe mity są zakorzenione zbyt silnie

- kpi wicenaczelny tygodnika "Do Rzeczy".

W rozmowie z dziennikiem niezwykle mocno i ostro ocenia polską politykę przed 1939 r. oraz w trakcie II wojny. Dostaje się dowódcom AK, Stanisławowi Mikołajczykowi, politykom, elitom - słowem: całej II RP tuż przed wybuchem wojny:

Jeżeli w narodzie polskim rzeczywiście drzemią jakieś instynkty samobójcze, to nigdy wcześniej i nigdy później nie ujawniły się one tak silnie jak wówczas. Polityka nasza podczas II wojny nosiła wszelkie znamiona obłędu. Apogeum tego obłędu był zaś rok 1944

- ocenia Zychowicz.

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych wątków dyskusji jest teza publicysty, który uważa, że AK po prostu... kolaborowała z Sowietami, czym "zaoszczędzała ogromnej pracy NKWD":

W ramach "Burzy" miejscowy dowódca AK musiał ujawnić siebie i swoich ludzi wobec najbliższej jednostki sowieckiej i walczyć z nią ramię w ramię. Według słownikowej definicji była to wiec kolaboracja, czyli współpraca z wojskami nieprzyjaciela na własnym terytorium. (...) Była to największa w historii autodenuncjacja

- twierdzi Zychowicz, uważając, że dla Sowietów działał zarówno nasz wywiad, jak i nasza dywersja.

I puentuje:

Podstawowym pytaniem, które wszyscy musimy sobie zadawać, jest: dlaczego kierownictwo polityczne i wojskowe Polski zamykało oczy na rzeczywistość? (...) Wiara w to, że jeżeli poślemy nasze dzieci, aby skrwawiły się na barykadach, i zadziwimy naszym bohaterstwem świat, to pełni podziwu Anglosasi pomogą nam zawrzeć kompromis z Sowietami, była czymś niepojętym

- stwierdza.

lw, "Polstka The Times"

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.