"Sieci": Kaszubi odwracają się od Tuska. "Ich ziomek wypowiedział wojnę małżeństwu i rodzinie"

W tygodniku "Sieci" polecamy reportaż Andrzeja Rafała Potockiego pt. "Kaszubi odwracają się od Tuska". Zdaniem autora - "najbardziej bolesne jest dla nich to, że premier, ich ziomek, wypowiedział wojnę małżeństwu i rodzinie, chce zalegalizować związki partnerskie".

Prezentujemy fragment:

Zwracamy się do Pana Premiera w sytuacji wyjątkowej. Jest nią bezprecedensowy atak na małżeństwo i rodzinę, które dla nas, Kaszubów, stanowią wartość podstawową” – tak brzmią pierwsze słowa listu otwartego wystosowanego przez rumski oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (ZK-P) do Donalda Tuska. Do tej pory do siedziby zrzeszenia wpłynęło ponad 17 tys. wniosków z poparciem, przyszło też zawiadomienie, że list dotarł do adresata.

Sytuacja jest ciekawa o tyle, że w zarządach ZK-P zasiada część działaczy, którzy są członkami Platformy Obywatelskiej. Najwięcej zwolenników mają w miastach, takich jak Wejherowo. Choć oficjalnie władze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego unikają rozmów o polityce jak diabeł święconej wody, to wyczuwa się, że coś wisi w powietrzu. Tym czymś jest coraz większy zawód, jaki sprawiają im rządy PO. Jeśli odwiedzi się wieś, to „sól ziemi czarnej”, czyli rodowici Kaszubi – rolnicy, rybacy, a także robotnicy – swój stosunek do obecnej władzy określają powszechnie jednym stwierdzeniem: „Mamy dosyć!”. Często te słowa wypowiadają teraz również ci, którzy głosowali na PO. To ewenement na skalę światową, ponieważ premierem jest człowiek, który uchodzi za Kaszuba i nosi popularne wśród tej mniejszości etnicznej nazwisko. A jak każda mniejszość, także i Kaszubi powinni być dumni, że ich ziomek został wybrany na tak ważną funkcję w państwie.

Niestety, temat premiera albo zbywa się tutaj wymownym milczeniem, albo słychać tylko narzekania. Niektórzy działacze, głównie z władz ZK-P, usiłują bronić polityki rządu, lecz nie robią tego z wielkim przekonaniem.

(...)

Przykładem polityka PO, na którym mocno zawiedli się Kaszubi, jest wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Kazimierz Plocke. Choć w wyborach w 2011 r. cieszył się jeszcze sporym poparciem, to nie należy zapominać, że zdobył je wśród elektoratu wielkomiejskiego Gdyni. Gdyby startował np. z powiatu puckiego, w którym z powodu nowych regulacji prawnych prawie kompletnie zniknęło rybołówstwo, to nie pomogłoby mu nawet jego ziomkostwo. – Choć spożycie ryb w Polsce nie jest zbyt wysokie, to 80 proc. tych stworzeń na naszym rynku pochodzi z zagranicy – przypomina Hoppe, twierdząc jednocześnie, że o to również mają pretensję do premiera Tuska i jego rządu Kaszubi, dla których rybołówstwo było tradycyjną formą zarabiania na życie. – Na rybołówstwie w Europie zarabiają Szwedzi czy Duńczycy, bo tak ustawiono limity połowowe, że w Rewie nie ma już ani jednego rybaka – podsumowuje Hoppe.

Lista pretensji Kaszubów do rządu jest długa. Oprócz kwestii obyczajowych i likwidacji rybołówstwa, boli ich także upadek przemysłu stoczniowego, w którym wielu z nich zawsze znajdywało pracę.

Cały artykuł - w najnowszym numerze "Sieci" - w kioskach.

Polecamy także profil FB "Sieci" - dołącz do 32 tysięcy naszych przyjaciół!

CZYTAJ TAKŻE: Jan Pietrzak w "Sieci": "Ta władza nieustannie nam komunikuje, że powinniśmy się polskości wyrzec"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych