"Dziwnym trafem na państwo polskie najbardziej mogą liczyć niemieccy przesiedleńcy". TRZY PYTANIA o roszczenia do mec. Obary

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
sn.pl
sn.pl

Po głośnej sprawie Agnes Trawny – obywatelki Niemiec, której udało się odzyskać porzucone w Polsce mienie, z którego wyrzucono polskie rodziny sprawa roszczeń niemieckich zdawała się cichnąć. Jednak ostatnio w olsztyńskim Starostwie Powiatowym pojawiły się kolejne roszczenia ze strony tzw. późnych przesiedleńców.

CZYTAJ WIĘCEJ: Polsce grozi zalew niemieckich roszczeń majątkowych. Powodem problemów jest fatalne prawo interpretowane na korzyść Niemców przez polskie sądy

O problemie roszczeń późnych przesiedlonych rozmawiamy z mec. Lechem Obarą z Ruchu Prawników przeciwko Niemieckim Roszczeniom Rewindykacyjnym.

 

wPolityce.pl: - Co sprawia, że Niemcy tak ochoczo i łatwo zaczynają odzyskiwać swój porzucony niegdyś majątek?

Mec. Lech Obara: - W 2012 r. zrealizowały się dwa zdarzenia prawne, które zmniejszyły nasze szanse na uniemożliwienie późnym przesiedleńcom skutecznego żądania wydania w naturze albo wypłaty odszkodowań za pozostawione mienie w Polsce. Po pierwsze pojawiła się ustawa o obywatelstwie. Stworzono ją pod osoby wyrzucone w 1968 r., ale oczywiście skorzystali na tym także późni przesiedleńcy, którzy też obywatelstwo utracili. Do 2012 r., gdy ktoś chciał odzyskać mienie lub odszkodowanie za nie, gdy już zostało ono zbyte, musiał wykazać, że jest polskim obywatelem. To było jednak trudne i działo się kilka lat oraz w wielu różnych instytucjach: w Urzędzie Wojewódzkim, Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Było to bardzo uciążliwe. Teraz, gdy pojawiła się ustawa o obywatelstwie, otworzyła się bardzo prosta droga do odzyskania obywatelstwa, a zaraz potem możliwość roszczeń materialnych.

Drugie zdarzenie prawne to kwestia dziedziczenia praw do majątku. Wówczas pojawiło się pytanie prawne, tzw. abstrakcyjne - Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego do poszerzonego składu sędziowskiego SN, czy wnuki, prawnuki mogą dziedziczyć. Niestety SN orzekł, że tak.

Warto jeszcze wspomnieć, że w 1991 r. przedłużono zasiedzenie do 30 lat. W związku z tym wszystkim my już tylko bronimy tego, aby nakłady na nieruchomości, na remonty rozliczać tym osobom, którym grozi eksmisja na rzecz byłych właścicieli.

 

Dlaczego tak się dzieje, że państwo polskie kapituluje w tak ważnych sprawach? Przecież Polacy tracą domy.

Tak, ale to nie koniec problemów. Przecież Skarb Państwa będzie musiał płacić duże odszkodowania. Moim zdaniem jest takie dziwne przyzwolenie, wyrażone przez któregoś z polityków Platformy Obywatelskiej, który powiedział, że ci późni przesiedleńcy to także są obywatele polscy. Więc nagle traktuje się ich jak współobywateli. Skoro tak, to może wróćmy do komunistycznych wywłaszczeń Polaków. Dziwnym trafem najbardziej na państwo polskie mogą liczyć późni przesiedleńcy z Niemiec. A to przecież są ci, którzy zjedli ciastko, ale chcą nadal je mieć. Pamiętajmy, że oni dostali odszkodowania od państwa niemieckiego.

 

Czy będziecie coś próbowali jeszcze robić? Da się coś uratować?

Są propozycję zmian w prawie, aby skrócić okresy zasiedzenia – zasiedzenie w złej wierze z 30 do 20 lat, a w dobrej wierze z 20 do 10. Czyli chodzi o przywrócenie stanu sprzed 1991 r. Wszelkie zmiany prawne w zakresie własności są o tyle łatwe do wprowadzenia, że Unia Europejska pozostawia krajom członkowskim bardzo dużo wewnętrznej swobody. Możemy więc załatwić tę sprawę, ale u nas swoją negatywną rolę odgrywa typowy dla nas bałagan, beztroska, brak gospodarza.

 

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

najbardziej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych