Hołownia odchodzi z „Wprost”. „To my jesteśmy talibami (...) Mainstream relegował mnie (ale chyba i Was) ze swych szeregów”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Szymon Hołownia ogłosił na portalu stacja7.pl, że odchodzi z tygodnika „Wprost”. Po głośnym opuszczeniu redakcji „Newsweeka”, to już kolejny kolejne głośne rozstanie znanego publicysty.

Były już autor „Wprostu” tłumaczy, że ma za złe mainstreamowym mediom, że chcą wyeliminować katolików z życia publicznego, zarzucając im chęć terroryzowania rzeczywistości.

Czego jeszcze trzeba, by ludzie dostrzegli wreszcie, że w najlepszym wypadku taliban jest po obu stronach tego sporu?

- zastanawia się Hołownia.

Publicysta przypomina również swoją przygodę z „Newsweekiem”, który – jak zauważa – klasyfikował się kiedyś jako wolne forum wymiany różnych poglądów. Hołownia relacjonuje, że problem z tygodnikiem Tomasza Lisa zaczął się wtedy, gdy redakcja przygotowała piątą okładkę „zdradzającą symptomy antykościelnej obsesji”.

Gdy ja twardo pytałem o liczby, oni nazywali mnie oszołomem, siebie – zaś – wygłaszającymi płomienne kazania – racjonalistami

- relacjonuje Hołownia.

Dziennikarz ma za złe Tomaszowi Lisowi i jego współpracownikom, że nie przyjęli propozycji publikowania artykułów polemicznych. Okazuje się, że z podobną sytuacją zetknął się teraz w tygodniku „Wprost”.

Dziś rano otwieram gazetę i widzę, że bez żadnego sygnału, bez choćby próby rozmowy, nie zamieszczono mojego cotygodniowego tekstu, w którym tym razem wyrażałem sprzeciw wobec pomysłu budżetowej refundacji in vitro

- pisze Hołownia.

Zamieszczono za to atak na mnie (oparty o tekst, którego w gazecie nie ma), pełen ideologicznego jadu

- dodaje publicysta. Na tym nie koniec. Jak pisze dziennikarz, usłyszał również „burę jak w zerówce”:

Zdanie redakcji w sprawie in vitro powinno być jasne nie tylko dla naszych czytelników, lecz także dla naszych stałych autorów. Niestety, okazało się, że tak nie jest.

Ponadto, dowiedział się, że tygodnik „to nie hyde park“, a poglądy „sprzeczne z poglądami redakcji” są niemile widziane. Właśnie dlatego publicysta zdecydował się na opuszczenie redakcji.

„Mainstream relegował mnie (ale chyba i Was) ze swych szeregów”

- ogłasza Hołownia na stacji7, którą nazywa swoją niszą.

Jeśli Was tu nie będzie, zamkniemy i niszę. Okaże się, że jedynym miejscem dla katolika na publicznej arenie jest dziś zamurowana cela (da Bóg, że z okienkiem na suche buły), gdzie może sobie wygłaszać dowolne poglądy i bez psucia humoru ogółowi dokonywać osobistego uświęcenia

- puentuje Hołownia.

Odejście popularnego publicysty, a – w ostatnim czasie - również showmana (wystarczy wspomnieć popisy w TVN-owskim programie rozrywkowym „Mam talent”) z wysokonakładowego tygodnika chyba jeszcze nie oznacza zejścia katolików do katakumb i potrzeby snucia eschatologicznych wizji. Łódź Piotrowa płynie, pomimo zawodowych perypetii Hołowni. A, że mainstream dyskryminuje katolików? Nihil novi! Aby dojść do takiego wniosku, nie trzeba było tracić pracy w jednej z gazet koncernu Point Group...

 

CZYTAJ TAKŻE: Hołownia był w wielu kręgach groźniejszy niż mohery. Dlatego musiał zostać relegowany

AM/stacja7.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych