NASZ WYWIAD: Stanisławczyk o tęczowych zmianach w podręcznikach: "To ideologiczna indoktrynacja jak za czasów totalitaryzmu"

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

wPolityce.pl: Mniejszości seksualne chcą, by w książkach dla szkół pojawiły się „różne wzorce rodziny”. Jak pani ocenia te pomysły?


Barbara Stanisławczyk, autorka książek, reportażystka: Jest to kolejny etap wojny kulturowo-obyczajowej, wojny cywilizacyjnej, którą wytoczyła liberalna lewica w stosunku do cywilizacji chrześcijańskiej (zachodniej) i tradycyjnego społeczeństwa. Niszczenie tradycyjnej rodziny wpisuje się w scenariusz tej wojny. Liberalna lewica doskonale zdaje sobie sprawę jak wielką siłą jest rodzina i jak głęboki  ma ona wpływ na wychowanie młodego pokolenia. Rodzina jest podstawową, naturalną, wspólnotą, w której kształtują się wzorce funkcjonowania w społeczeństwie. Działania we wspólnocie i na rzecz wspólnoty. Kształtowania patriotyzmu. Następną, większą wspólnotą,  jest naród. Jeśli więc chce się rozmontować naród, trzeba wpierw rozmontować rodzinę. Stworzyć społeczeństwo ludzi „luźnych”, którym zależy tylko na sobie samym. A, jak powiedział bodajże Heideger, „ktoś, kto nie potrzebuje drugiego człowieka, jest albo zwierzęciem albo Bogiem”. Człowiek „luźny”, jeśli potrzebuje  drugiego, to tylko w celu „użytkowym”, dla zaspokojenia własnych żądz i potrzeb. Prowadzi więc to do atawizmów. Do produkcji człowieka uproszczonego, pozbawionego więzów i głębszych potrzeb i wartości. „Różne wzorce rodziny”, to w rezultacie chwilowe „stowarzyszenia” czy „związki” ludzi „luźnych”, o których to związkach decyduje szczęście sprowadzone do przyjemności i tymczasowość, trwająca tak długo, jak trwa przyjemność. Wspólnoty na tym nie zbudujemy. Taki naród musi zniknąć.

 

Od recenzowania podręczników odsuwani są konserwatywni profesorowie. Niepokoi to panią?

 

To mnie przeraża. Bo to jest rodzaj cenzury i ideologicznej  jednostronności, a więc ideologicznej indoktrynacji, jak za czasów totalitaryzmu. Mało tego, że konserwatywni  recenzenci, są odsuwani. Ci dopuszczeni przechodzą kursy „słusznego myślenia”. To lepiej w ogóle zrezygnować z recenzentów w takiej sytuacji, bo po co za nich podwójnie płacić, bo raz za szkolenia, drugi raz za recenzowanie. Lepiej od razu wynająć autorów „poprawnie myślących” i ewentualnie korektorów, by przynajmniej gramatyka odpowiadała wszystkim. A nam przyjdzie, jak tak dalej pójdzie, zabrać dzieci ze szkół i zorganizować dla nich prywatne (domowe) nauczanie. Ale wcześniej trzeba o szkołę walczyć.

Ja bym zresztą nie sprowadzała w tym kontekście  tej grupy recenzentów do „konserwatyzmu”. Nie dajmy się sprowadzić na manowce. Tu nie chodzi o podział na konserwatyzm i nowoczesność. Wielu ludzi bardzo nowocześnie myślących, również niewierzących, nie zgadza się na przebudowywanie rodziny. Istotą problemu jest kwestionowanie natury i jej praw. Rodzina jest podstawowym budulcem społecznym, jest wspólnotą naturalną, i tylko kobieta i mężczyzna mogą wspólnie dać nowe życie, żaden inny związek dać tego nie może. Tylko taka rodzina może być podstawą rozwoju i, przede wszystkim, istnienia narodu, społeczeństwa. Liberalna lewica niszcząc naturalny porządek społeczny nie daje nic w zamian, poza nihilizmem.

 

Czy środowiskom gejowskim chodzi faktycznie o tolerancję czy o przebudowę społeczeństwa?

 

Powiedziałabym, pewne środowiska gejowskie, których członkowie są bardziej działaczami ideologicznymi, niż prywatnymi osobami o innej orientacji seksualnej. Ci ostatni chcą żyć po swojemu, nie robią ze swej seksualności publicznej sprawy i często, znam takich, sprzeciwiają się małżeństwom homoseksualnym, a tym bardziej adopcji przez homoseksualne  pary dzieci. Mówimy więc o ideologach gejowskich. Tak, oni chcą przebudowania społeczeństwa, a z tolerancji uczynili środek walki politycznej. Przy tym fałszywie interpretują  pojęcie „tolerancji”. Nie oznacza ona zgody na łamanie konstytucji i niszczenia naturalnego porządku  funckjonowania społeczeństwa. Musimy  chronić nie tylko nasze  dzieci przed ryzykownymi eksperymentami społecznymi, ale także te dzieci, które z różnych względów pozbawione są rodziny i mogłyby być przedmiotem homoseksualnej adopcji. Jeśli liberalna lewica chce eksperymentować, niech robi to na własnych dzieciach, odda je do adopcji, i później oceni skutki, niech zostawi w spokoju te, które już  i tak są pokrzywdzone przez los. To są eksperymenty na żywych, niewinnych organizmach. A to się bardzo źle kojarzy.

Rozmawiała DLOS

CZYTAJ WIĘCEJ: Tęczowa ofensywa dociera do szkół. Z podręczników mają zniknąć sformułowania odwołujace się do tradycyjnego modelu rodziny

 

Komentarze

Liczba komentarzy: 0