TRZY PYTANIA do Jana Pospieszalskiego o ukrywanie przed dziennikarzami premiery filmu "Śmierć prezydenta": "Widocznie autorzy mają coś do ukrycia"

fot. YouTube
fot. YouTube

To był najbardziej tajemniczy pokaz dla dziennikarzy, o jakim słyszałem - mówi Jan Pospieszalski, którego także nie zaproszono na DZIENNIKARSKI pokaz filmu National Geographic nt. katastrofy smoleńskiej.

CZYTAJ TAKŻE: Pokazano film National Geographic o katastrofie. Na pokaz zaproszono tylko "słusznych" dziennikarzy, którzy wyznają oficjalną, rządową wersję zdarzeń

wPolityce.pl: Nikt z dziennikarzy tygodnika wSieci, ani z portalu wPolityce.pl nie został zaproszony na przedpremierowy pokaz filmu National Geographic. Relacje z tego pokazu, podkreślmy pokazu dla dziennikarzy przekazują za to Bartosz Węglarczyk, Tomasz Hypki i eksperci komisji Jerzego Millera. O czym to świadczy?

Jan Pospieszalski: Mnie na tym pokazie tez nie było, więc nie wiem kto dokładnie był zaproszony. O tej sytuacji wiele mówi lista tych dziennikarzy, których na pokaz nie zaproszono. Wiem na pewno, że nie została zaproszona Asia Szymańska, która sprawą "Smoleńska" zajmowała się z ramienia Telewizji Trwam, ani nikt z tego newsroomu także nie został zaproszony. Nie wiedzieli też o pokazie ani Katarzyna Pawlak, ani Samuel Pereira, ani Igor Szczęsnowicz z Gazety Polskiej Codziennie. Nie wiedzieli też dziennikarze Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski z tygodnika "Gazeta Polska". Nie zaproszono też nikogo z portalu "niezalezna.pl", wiemy, że z Naszego Dziennika też nikt nie był. Nie było Michała Karnowskiego, ani, jak mówisz, nikogo z tygodnika w Sieci, ani z portalu wPolityce.pl. Nie zaproszono także nikogo z mojego programu "Bliżej", ani Pawła Nowackiego, ani Rafała Dudkiewicza. Trudno mówić o pokazie dla dziennikarzy, skoro brać dziennikarską reprezentował być może ktoś z Gazety Wyborczej albo z radia Tok FM, albo z TVN24. Czekamy na bliższe informacje, wiadomo, że na portalach już ten pokaz jest szeroko komentowany. Jak zwykle w takich sytuacjach uaktywnił się ekspert o nazwisku Hypki i on pełen zachwytu opowiada jak rzetelnie autorzy filmu pochylili się nad sytuacją katastrofy smoleńskiej. Mogę to skomentować tylko tak, że to był najbardziej tajemniczy pokaz dla dziennikarzy, o jakim słyszałem. Widocznie autorzy mają coś do ukrycia, albo nie zależy im żeby ich ustalenia były konfrontowane z tym, co wiedzą dziennikarze, którzy a co dzień zajmują się tą tragedią.

 

wPolityce.pl: W internetowych przekazach, o których mówisz jest też przytaczana wypowiedź człowieka z National Geographic, że nie zostały wzięte ustalenia zespołu Antoniego Macierewicza, bo to nie są dokumenty oficjalne…

Jan Pospieszalski: To jest bardzo ciekawe kryterium, które przyjęli autorzy tego filmu… Co to znaczy "nieoficjalne"? Antoni Macierewicz powołał oficjalny zespół, który nie jest przecież krypto-śledczym ciałem, tylko oficjalnym zespołem, który funkcjonuje w ramach polskiego parlamentu z ekspertami, którzy mają tytuły naukowe oficjalnych uczelni polskich, amerykańskich i nie tylko. W związku z tym mówienie, że coś jest "oficjalne" lub "nieoficjalne" to jakaś bzdura. Kto ma to kryterium narzucać? Czy autor-reżyser z Kanady będzie decydował, które ciała w Polsce są oficjalne, a które nieoficjalne? To kryterium jest absurdalne i mnie po prostu śmieszy.

 

wPolityce.pl: Czy wciąż jesteś zainteresowany obejrzeniem tego dokumentu?

Jan Pospieszalski: Jestem zainteresowany, ale jeżeli taką postawę mają jego autorzy to nie sądzę żebym dowiedział się z tego filmu więcej niż z raportu Millera, albo z raportu Anodiny.

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.