NASZ WYWIAD. Małgorzata Wassermann do rządu: zagraliście z Rosjanami i teraz to oni was rozrabiają, a nie nas jako wszystkich Polaków

Fot. PAP / Radek Pietruszka
Fot. PAP / Radek Pietruszka

wPolityce.pl: - Czyżby minister Sikorski – mówiący, że wrak nie jest już dowodem w sprawie – wiedział więcej o śledztwie niż sami prokuratorzy?

Małgorzata Wassermann: - Takie wypowiedzi przewijają się od samego początku. Nie mają podłoża procesowego a polityczne. Nie wyobrażam sobie zakończenia tego postępowania bez badania wraku w polskich laboratoriach. Wielokrotnie mówiła też o tym prokuratura prostując wypowiedzi o symbolicznej wartości szczątków samolotu. Śledczy podkreślali, że wrak jest przede wszystkim dowodem w sprawie, a gdy przestanie nim być, można będzie zastanawiać się, co dalej z nim zrobić. Wypowiedź ministra Sikorskiego ma ewidentnie związek z kolejnym uderzeniem strony rosyjskiej w polski rząd – oświadczeniem, że nie zna on przepisów o możliwości zażalenia się na brak zwrotu wraku. Polski minister sprawiedliwości odpowiedział z jednej strony, że te przepisy są Polsce znane, a z drugiej – że prawnicy je dopiero analizują i być może z tej możliwości skorzystamy.

 

Trochę późno na analizę…

W rzeczywistości nigdy nie dokonano rzetelnej analizy sytuacji prawnej po katastrofie. Dlatego zgodnie z rosyjskim życzeniem przyjęto – bezprawnie – Konwencję Chicagowską i załączniki do niej. Do dnia dzisiejszego państwo polskie nie było w stanie zebrać ekspertów znających prawo rosyjskie, międzynarodowe, biegle władających językiem rosyjskim i mogących wskazać nasze prawa i obowiązki.

 

Tę wypowiedź Gieorgija Smirnowa z Komitetu Śledczego należy traktować jako przejaw zimnej, ostentacyjnej dezynwoltury władz rosyjskich czy jednak wyjście przed szereg jednej osoby, jak chce Marcin Bosacki? Rzecznik polskiego MSZ stwierdził, że było to „prywatne stanowisko rosyjskiego urzędnika, a stanowisko całego komitetu ma być przekazane polskiej stronie w najbliższych dniach”.

Wypowiedź Smirnowa jest kontynuacją tego, co znamy aż za dobrze. Ponieważ premier Tusk oddał wszystko Rosjanom, zakładając – jak sądzę – iż na tyle zgrabnie wszystko ułożą, że nam pozostanie tylko to przyjąć i zamknąć dyskusję (niejako potwierdził to na spotkaniu z rodzinami minister Miller), a dzięki temu my nie musielibyśmy za nich odpowiadać. Być może myślał, że strona rosyjska będzie z nim w tym zakresie współpracować. Bardzo się mylił, bo przecież Rosjanie regularnie go szczypią. Wystarczy przypomnieć raport MAK, podmianę tablicy w zasadzie pod nosem Pierwszej Damy, która przyjechała z oficjalną delegacją do Smoleńska czy zdjęcia ofiar z prosektorium. To nie są przypadki. Można założyć, że strona rosyjska będzie to nadal robić.

 

Dlaczego nie skorzystaliśmy z Załącznika 13. do Konwencji Chicagowskiej, który nakazywał MAK-owi zwrócić wrak po zakończeniu swoich prac. Zamiast tego, szczątki samolotu przekazano rosyjskiej prokuraturze. Polska milczała.

Od samego początku byliśmy całkowicie pasywni. Można sobie zadać pytanie, czy to, że władze wprowadzały wszystkich w błąd – od prokuratorów po opinię publiczną – wynikało z bezmyślnego powtarzania pewnych tez za Rosjanami czy też było działaniem świadomym? Odnoszę wrażenie, że gdybyśmy zaczęli rozmawiać o tej nieszczęsnej Konwencji Chicagowskiej – która mnie niezwykle boli, bo przecież została przyjęta do badania tej katastrofy wbrew prawu – to znaleźlibyśmy niej przepis pozwalający państwu-właścicielowi statku powietrznego na zwrócenie się o przejęcie całości lub części postępowania wyjaśniającego. Z tej możliwości też nie skorzystaliśmy. Nigdy również nie zrobiliśmy użytku z publicznych zapowiedzi ówczesnego prezydenta Miedwiediewa obiecującego wspólne śledztwo. Należało to wykorzystać i zwrócić się na piśmie o wprowadzenie jego słów w życie. Strona polska nie legitymuje się żadnymi takimi pisemnymi wnioskami.

 

Aż wreszcie szef MSZ zwrócił się o pomoc do Catherine Ashton.

Takie inicjatywy są niezrozumiałe. Nie wiadomo, dlaczego zrobił to w takiej formie i dopiero po kilku latach. W dodatku odciął się od niego premier Tusk. Znów polskie stanowisko było prezentowane w sposób nas ośmieszający. Do czego ma to prowadzić? Co najwyżej do upokorzenia naszego państwa. A w zasadzie tego rządu, bo to on odpowiada za zaniedbania i powinien ponieść konsekwencje.

Chciałabym zwrócić uwagę na niezwykle istotną rzecz. Wielokrotnie krytykowaliśmy rząd za chwalenie strony rosyjskiej bez potrzeby, prosiliśmy o zerwanie z pustym zawierzaniem Rosjanom. Wskazywaliśmy, że przy badaniu katastrof nie ma miejsca na zaufanie, ale jest potrzeba wymiany dowodów. Najdelikatniej mówiono nam wówczas, że jesteśmy niecierpliwi, a dziś uzyskaliśmy wręcz miano oszołomów. Słyszymy, jak premier wnioskuje, by choć jeden dzień odbył się „bez Smoleńska”. Gdy natomiast strona rosyjska szczypie – to delikatne słowo – pana premiera i jego poszczególnych ministrów, wtedy odzywa się szeroki głos tamtej strony: bądźmy razem, nie dajmy się Rosjanom rozrabiać. Otóż chcę temu rządowi powiedzieć: to wy zagraliście z Rosjanami i teraz to oni was rozrabiają, a nie nas jako wszystkich Polaków.

 

Jakich konkretnych działań oczekiwałaby pani ze strony rządu?

Może wreszcie po prawie trzech latach zostanie powołany zespół prawników znających prawo rosyjskie i potrafiących je przeanalizować – zarówno jeśli chodzi o komitet MAK, jak i prokuraturę. Chciałabym również, aby państwo polskie pomogło nam znaleźć prawników w Rosji. Nie liczę, że będą oni aktywnie działać w naszym imieniu, ale może chociaż umożliwią nam przepływ dokumentów i kopii z akt rosyjskich. Mogłyby one zostać w Polsce przetłumaczone, dołączone do polskich akt i zrobilibyśmy z nich użytek. Bez pomocy ze strony państwa nie mamy szans dostania się do tych materiałów.

 

Rozmawiał Marek Pyza

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.