Sędzia Tuleya, po nazwaniu przesłuchań CBA "stalinowskimi", idzie dalej: składa wniosek do prokuratury. "To jest decyzja sądu"

fot. PAP / T. Gzell
fot. PAP / T. Gzell

Sędzia Igor Tuleya zapowiedział złożenie zawiadomienia o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przez świadków w procesie kardiochirurga dr. Mirosława G. oraz  naruszenia pewnych procedur przez organy ścigania w śledztwie wobec skazanego za korupcję lekarza.

To jest decyzja sądu

- podkreślił Tuleya, pytany na antenie TVN24 o to, kto zdecydował o złożeniu zawiadomienia. Jak mówił sędzia, w trakcie procesu Mirosława G. sąd miał świadomość, że niektóre składające w nim zeznania osoby "mijają się z pewnymi faktami i rzeczywistością ewidentnie".

Sąd dysponował innymi dowodami, np. dokumentacją bankową, dzięki którym można było zweryfikować zeznania takich osób

- podkreślił Tuleya.

Jak wyjaśnił, moment po wydaniu nieprawomocnego wyroku w sprawie dr. G. wydaje się właściwy, by zwrócić się do odpowiednich organów o zbadanie sprawy "ewidentnie fałszywych zeznań". Ponieważ - podkreślił - gdyby w trakcie procesu sąd dyskredytował w ten sposób zeznania świadków, mogłyby się pojawić zastrzeżenia, co do jego bezstronności.

Tuleya powiedział też, że pisemne uzasadnienie wyroku nie powinno i nie będzie się w zasadniczych sprawach różnić od ustnych motywów wyroku, w których metody, stosowane w śledztwie wobec Mirosława G. określił on m.in. mianem budzących skojarzenia "nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu".

To określenie dotyczyło sposobu prowadzenia przesłuchań. Przesłuchania odbywały się w godzinach nocnych, były wielogodzinne i to musi budzić skojarzenia z tzw. konwejerem, czyli wielogodzinnymi przesłuchaniami, które były na porządku dziennym w latach 40. czy 50.

- oświadczył  Tuleya.

Oczywiście nie dochodziło żadnych do tortur fizycznych.(...) Ale mam wrażenie, że to określenie (konwejer - PAP) nie było bardzo ostre, ponieważ jednemu ze świadków, który w czasach okupacji niemieckiej przebywał w Alei Szucha, skojarzyły się z działalnością zupełnie innej instytucji, niż organy bezpieczeństwa w latach 40. czy 50.

- powiedział sędzia, dodając że "To jest zaprotokołowane".

Odnosząc się do krytycznych wypowiedzi niektórych polityków i publicystów dotyczących uzasadnienia wyroku, Tuleya stwierdził, że krytyka orzeczeń jest wkalkulowana w zawód sędziego.

To, że rozstrzygnięcie nie cieszy się aprobatą stron, to coś normalnego. Wydaje się, że zdarzały się już przypadki, gdy orzeczenia wywoływały krytyczne komentarze publicystów czy polityków

- zauważył.

Jak podkreślił, niezawisłość sędziowska polega na tym, że sędziowie opierają się wyłącznie na konstytucji i ustawach, a nie mogą podlegać naciskom, czy liczyć się z reakcją opinii publicznej, mediów czy polityków.

Pytany o to, czy dziś wycofałby się z porównania do "czasów największego stalinizmu", oświadczył, że było to określenie właściwe.

 

CZYTAJ TAKŻE:

Pomińmy nazwisko sędziego w sprawie dr. G. "Sąd zamienił w farsę. I to pod wieloma względami"

Niech sędzia Tuleya zapłaci za obrazę CBA. "Sędziemu może zwisać krzywo założony łańcuch, ale nie odpowiedzialność za słowa"

 

PAP/mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych