Gadowski o gen. Janickim: "Typ bazarowego spryciarza, który potrafi wykorzystać to, co wie. Ta wiedza może zabezpieczyć karierę na całe życie". NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

wPolityce.pl: Opisywał Pan niedawno sylwetkę gen. Mariana Janickiego, szefa BOR. Obecnie o jego przeszłości pisze "Gazeta Polska". Jak Pan ocenia przeszłość szefa Biura?

Witold Gadowski: Odpowiedź jest oczywista. Janicki to jest postać groteskowa, raczej z operetki czy z filmu "Dyktator", a nie z poważnego państwa. W "Dyktatorze" były takie śmieszne postacie biegające w wielkich czapkach. Janicki nie mieści się w poważnym myśleniu o państwie. I to wszystko byłoby zabawne, gdyby nie fakt, że szef BOR odpowiada za bardzo ważną instytucję w Polsce. To staje się niebezpieczne. Znam życiorys Janickiego. Pisałem o nim znacznie wcześniej niż "Gazeta Polska". Janicki był kierowcą m.in. partyjnego notabla Hieronima Kubiaka. Kierowcy zawsze robią kariery, ponieważ jeżdżąc, wiele słuchają. I mają wiedzę. Ta wiedza się przydaje. Janicki to nie pierwszy przypadek kierowcy, który zrobił karierę na jaką nie zasłużył.

 

Janicki jest wciąż szefem BOR. O czym to świadczy?

To oznacza, że rząd lekceważy swoją ochronę, albo że faktyczną ochronę ludzi władzy ulokował gdzie indziej. To z kolei świadczyłoby o tym, że rząd ufa bardziej służbom, które są sprawniejsze niż BOR, a które są w pełni zależne od rządu. Taką jest np. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. I wtedy władza BOR będzie po prostu traktowała jako atrapę. Nikt, kto poważnie traktuje rolę BOR, nie postawiłby na jego czele człowieka o umysłowości, życiorysie i moralności gen. Janickiego.

 

Szef BOR przeżył już wiele kompromitacji, nawet sprawa Smoleńska go nie zmiotła z funkcji. Dlaczego ma taką siłę?

Warto pamiętać, że oficerowie BOR są często na imprezach, polowaniach, ochraniają swoich patronów w wielu sytuacjach. Często towarzyszą im także w sytuacjach, o których politycy chcieliby zapomnieć, o których chcieliby, żeby nie mówiło się publicznie. Ich wiedza może być wiedzą bezcenną. Wiedza zebrana od nich może zabezpieczyć karierę na całe życie.

 

W Pana ocenie Janicki ma zapewnioną pracę do końca rządów PO?

Sądzę, że tak. To jest ten typ bazarowego spryciarza, który potrafi wykorzystać to, co wie, do swojej kariery.

 

Co powinno się zatem stać po odejściu Donalda Tuska z funkcji premiera?

Jestem zwolennikiem "opcji zerowej" w służbach. Lepiej rozwiązać służby i powołać nowe, złożone z nowych ludzi, a nie kontynuować pracę obecnych formacji i próbować je zmieniać. Te służby się skompromitowały i nie służą Polsce. To wszystko pokazuje, że należało rozwiązać służby dawno i powołać do nowych formacji harcerzy. To byłoby lepsze dla państwa niż to, co mamy obecnie. Mówienie, że my się odkrywany kontrwywiadowczo to przykład myślenia bałamutnego. To idiotyczne. Myśmy się odkryli w 1990 roku i do dziś się nie przykryliśmy. Dlatego służby należy rozwiązać, a ludzi związanych ze służbami postawić przed sądem. Oni powinni odpowiedzieć za wykorzystywanie swojej wiedzy i funkcji do własnych celów i karier. Moja wiedza na temat służb jest duża, a moje radykalne sądy wynikają z informacji, jakie pozyskuję o służbach od 20 lat.

 

Patologie to nie tylko domena BOR?

Oczywiście, że nie. BOR jest kierowane przez takiego człowieka, a nie innego. Po Smoleńsku uwaga skupiła się na tej formacji i jej szefie. Zapewniam pana, że podobne cwaniaczki pracują na wysokich funkcjach również w innych formacjach. Jednak nie jest to wiedza powszechna w Polsce.

 

Piotr Bączek pisał ostatnio, że polskie służby jako element bezpieczeństwa państwa, nie istnieją. Jest aż tak źle?

Straciliśmy cywilną kontrolę nad służbami. Mamy sytuację, jak w putinowskiej Rosji. Służby rządzą, służby politykę. To jest ogromna patologia. To trzeba przerwać. Im szybciej, tym lepiej.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych