NASZ WYWIAD. Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej: "Słowa Giertycha są żenujące jak wystąpienia platformerskich politykierów. Budzą politowanie"

Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

wPolityce.pl: Jak pan komentuje, ocenia następujące słowa Romana Giertycha, które padły w Radiu Zet:

"Pan Winnicki najpierw powinien odpowiedzieć za nieudolność swoją, wczoraj, bo po raz kolejny okazało się, że organizatorzy nie potrafili uspokoić prowokatorów, ja nie twierdzę, że ci ludzie, którzy tam występowali przeciwko policji byli związani jakoś z marszem, ale od ćwierć wieku Młodzież Wszechpolska organizuje w Polsce różne manifestacje i jeszcze tak nie było żeby dwa razy pod rząd nie zorganizować dobrej ochrony manifestantów i uspokoić prowokatorów. Także jest to ewidentna nieudolność to jest raz. Dwa, organizowanie czegoś wspólnie z ONR jest po pierwsze sprzeczne z tradycją ruchu narodowo-demokratycznego, bo już przed wojną przecież ten podział pomiędzy narodową demokracją a ONR się bardzo jasno rozwijał, jest to sprzeczne z tradycją, a nadto durne, bo ONR to jest organizacja, która wprost właściwie nawiązuje do antysemityzmu, do różnych bardzo radykalnych sformułowań. Także to co zrobił pan Winnicki to jest naprawdę wstyd"?

Co pan na te brutalne zarzuty odpowie?


ROBERT WINNICKI, prezes Młodzieży Wszechpolskiej: Słowa Romana Giertycha są tyleż żenujące co przewidywalne, niczym wystąpienia platformerskich politykierów. Jeśli chodzi o organizację i zabezpieczenie Marszu - chciałbym skorzystać z okazji i gorąco podziękować wszystkim wolontariuszom Straży Marszu Niepodległości, oraz kolegom Marianowi Kowalskiemu (rzecznik prasowy ONR-u) i Witoldowi Tumanowiczowi (prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości). Na rondzie Dmowskiego i potem dokonywali wręcz cudów. Z setek relacji, dziesiątek zdjęć i nagrań wynika niezbicie jedno - zamaskowani funkcjonariusze zaatakowali kordon policyjny, który w brutalny, bandycki sposób zaczął atakować zgromadzony tłum.

Mieliśmy do czynienia z zaplanowaną, zorganizowaną i skoordynowaną prowokacją służb państwowych. Tylko dzięki wysiłkowi Straży i apelom kolegi Kowalskiego przez nagłośnienie znajdujące się na tirze, doszło do opanowania sytuacji. Z kolei kolega Tumanowicz oparł się presji i wielokrotnemu nagabywaniu policji by rozwiązać zgromadzenie. Gdyby do tego doszło, kilkadziesiąt tysięcy ludzi w jednej chwili stałoby się "nielegalnym zbiegowiskiem". I wtedy dopiero policja obywatelska pokazałaby, co potrafi. Chciałbym podkreślić jej niezwykle brutalną postawę tego dnia - bez pardonu atakowano gazem i pałkami również osoby starsze, kobiety i dzieci. Użyto broni gładkolufowej, choć rzecznik prasowy policji mówi, że było o wiele spokojniej, niż przed rokiem, kiedy nie zdecydowano się jej użyć...

A wracając do Giertycha - manifestacje, które organizowała MW przed Marszem Niepodległości w 2010 roku nigdy nie przekraczały liczby 2-3 tys. osób, a w czasach, kiedy on stał na czele organizacji - kilkudziesięciu w porywach do kilkuset. Z tego prosty wniosek, że Giertych nigdy z takimi wyzwaniami jak my mierzyć się nie musiał, no i w czasach LPR-u miał do dyspozycji dziesiątki opłacanych organizatorów, podczas gdy my od 3 lat organizujemy kilkakrotnie większą imprezę, w którą wiele osób wkłada mnóstwo pracy, nie biorąc za to ani złotówki.

Co do współpracy z ONR-em - pusty śmiech ogarnia gdy słyszę jak polityk, który otwarcie wypiera się poglądów narodowych i z całą mocą wspiera obóz demoliberalny, czyni nam takie zarzuty, poucza. Nowy wizerunek Giertycha, jaki kreuje on od kilku lat, w MW najpierw wzbudzał niedowierzanie i złość, teraz już tylko śmiech politowania.


Czy współpracował pan jakoś bliżej w przeszłości z Romanem Giertychem? Czy jest prawdą, że pozostaje on honorowym prezesem Młodzieży Wszechpolskiej? Pozostanie?

Nigdy nie miałem tej wątpliwej przyjemności. Byłem lokalnym działaczem na Dolnym Śląsku, który do władz centralnych awansował, gdy czasy bezpośredniego nadzoru nad MW, sprawowanego przez Giertycha i jego ludzi, już się kończyły. Natomiast miałem możliwość obserwować, jak wielu młodych, utalentowanych i ideowych ludzi zmarnował dla działalności narodowej on sam, bądź stworzony przez niego, specyficzny system władzy. Roman Giertych nie jest prezesem honorowym MW; jeśli dobrze pamiętam, sam zrzekł się tej godności parę lat temu, gdy MW zaczęła mu ciążyć w drodze do demoliberalnego centrum.


Dlaczego w tym roku Marsz nie doszedł pod pomnik Józefa Piłsudskiego? Grupie klubów Gazety Polskiej się to udało.

Było dla nas jasne, że nie możemy zrobić zakończenia na pl. Na Rozdrożu, bo jest on po prostu za mały na taką masę ludzi. Dlatego pomysł z Agrykolą, który został zresztą zrealizowany. Pierwotnie trasa Marszu przebiegała pod Belwederem, a więc i pomnikiem Piłsudskiego. Zamierzaliśmy wejść z tej strony co w roku ubiegłym, przejść pod pomnikiem Dmowskiego i skierować się na Agrykolę. Z "Gazetą Polską" ustaliliśmy, że gdy będziemy pod Piłsudskim, będą mogli oddać honory, złożyć wiązanki. Ale na jakieś dwa tygodnie przed 11 listopada okazało się, że trasa marszu prezydenckiego została wydłużona aż pod Belweder, w związku z czym Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego zaczęło naciskać, żebyśmy jednak wchodzili od Szucha, żeby przypadkiem dwa przemarsze nie stanęły w pewnym momencie naprzeciwko siebie. Nie mieliśmy za bardzo wyjścia i zgodziliśmy się, o czym lojalnie poinformowaliśmy "Gazetę Polską". Nie mogliśmy zarazem zrezygnować z zakończenia na Agrykoli, bo to było jedyne miejsce, gdzie mogliśmy pomieścić tłum. A kilkudziesięcioma tysiącami ludzi nie można manewrować w te i we wte, nawet na Alejach Ujazdowskich. GP zdecydowała się więc na rejestrację osobnego przemarsz od placu Na Rozdrożu pod Piłsudskiego. Ot i cała sytuacja.

Inną sprawą jest to, co opowiada w temacie Tomasz Sakiewicz, zarzucając nam, że złośliwie nie chcieliśmy iść pod Piłsudskiego.

CZYTAJ: NASZ WYWIAD. Red. Tomasz Sakiewicz po Marszu: "To środowisko chce po prostu stworzyć partię polityczną. Powinni o tym uprzedzić ludzi"

Co jest bzdurą i o czym on sam doskonale wie. Przyznam, że żałuję zaufania, jakim go obdarzyliśmy. Niemal od samego początku zaczął odcinać się od części uczestników i wprowadzać atmosferę jakiegoś zamieszania. Jest od początku jasne, że w MN biorą udział różni ludzie, nieraz odlegli od siebie ideowo. Ale zachowanie Sakiewicza jest trochę takie, jak kogoś, kto, będąc zaproszonym na imprezę, na której są m.in. osoby o obcych mu poglądach, pierwsze co robi po przekroczeniu progu, to wznosi okrzyk: "z Nowakiem i Lewandowskim pił nie będę!". Takie zachowanie fatalnie wpływa na atmosferę. To zrobił Sakiewicz na początku. Potem było jeszcze gorzej - jakieś insynuacje, sformułowania na spotkaniu otwartym w Opolu, że "Piłsudski przynajmniej nie był ruskim agentem" (kto w takim razie był? Dmowski?!), dziwne sugestie, że ma powstać "ruska partia"... Nie wiem w co on gra, ale robi to w fatalnym stylu.


Jaka jest pana generalna ocena tegorocznego Marszu Niepodległości?

Myślę, że najlepiej moją ocenę streszcza to, co zamieściłem na facebookowym profilu publicznym: "Marsz Niepodległości 2012 w pięciu zdaniach: 100 tysięcy ludzi w centrum Warszawy. Atak policji z użyciem zamaskowanych prowokatorów. Straż Marszu Niepodległości opanowuje sprowokowane przez władzę niepokoje. Gigantyczny pochód ulicami miasta - "nie czerwona, nie tęczowa, Polska zawsze narodowa!" Na scenie pod Zamkiem Ujazdowskim ogłoszenie powstania Ruchu Narodowego - ruchu społecznego, który naród zmobilizuje, zorganizuje i obali Republikę Okrągłego Stołu. Odzyskamy Polskę!"


Zapytamy wprost - chcecie na tej bazie zrobić partię polityczną?

Od lat powtarzam, zgadzając się zresztą w tym punkcie z Rafałem Ziemkiewiczem, że metodą na gruntowną zmianę w Polsce jest budowa narodowego ruchu społecznego. Trzeba sięgnąć do dziedzictwa endeckiego z przełomu wieków, kiedy to Narodowa Demokracja była najważniejszą (choć nie jedyną) siłą aktywizującą, mobilizującą i organizującą naród. Z przykładów bliższych czasowo - na polskiej prawicy dużo mówi się o "drugich Węgrzech", zapominając, że na Węgrzech zarówno narodowy Jobbik, jak i centroprawicowy Fidesz zbudowały wokół siebie właśnie wielowymiarowy ruch społeczny składający się z dziesiątek instytucji, organizacji, środowisk. Zaś w działaniach tych, którzy lubią mówić o "drugim Budapeszcie" w Polsce, dostrzegam raczej wąskie partyjniactwo i niezrozumienie tej podstawowej sprawy.

Dlatego ruch społeczny - to jest absolutna baza. Ewentualne powstanie partii politycznej jest kwestią drugorzędną i pieśnią przyszłości. Partia w mojej koncepcji jest tylko jednym z wielu ramion takiego ruchu. Wychodzę z założenia, że dobry działacz to ten, kto, zanim zacznie pełnić partyjne, często odpłatne funkcje, musi swoją wcześniejszą, wieloletnią działalnością społeczną udowodnić, że potrafi organizować ludzi i budować struktury działające w konkretnych realnych społecznościach i to nie w logice 4-letniej kadencji.


Zacytujmy jeszcze słowa prof. Andrzeja Zybertowicza, ale warto dodać, że było to szersze wrażenie"

"Rozczarowujący dla mnie był poziom komunikatów dominującej części marszu, czyli tej związanej z ONR. Słuchałem przemówień wygłaszanych z platformy na Placu Defilad, a potem rzucanych tam haseł. I to był niestety poziom stadionowy. Miałem wrażenie, że to środowisko cierpi na deficyt kreatywnego przekazu. Nie widziałem żadnych haseł lub wezwań, które by ważną formułę „Bóg, Honor, Ojczyzna” potrafiły zamienić w rekomendacje mające przełożenie na potrzebne zmiany instytucjonalne we współczesnej Polsce".

Jak pan na tę krytykę odpowiada?

Najpierw dwa słowa o krytyce "poziomu stadionowego". Nie wiem czy pan profesor słuchał przemówień Piotra Dudu lub Jarosława Kaczyńskiego 29 września, ale jeśli tak, to powinien sobie zdawać sprawę, że przemówienia manifestacyjne mają swoją poetykę. Nie dostrzegam by wspomnianych wyżej dwóch mówców prowadziło dużo bardziej akademicki dyskurs zwracając się do tłumu, niż my w ostatnią niedzielę. Nie przypominam sobie również, by byli z tego tytułu poddawani krytyce przez pana profesora.

Wywiad z prof. Zybertowiczem zatytułowany jest "Umiarkowana, rozsądna, konserwatywna prawica utraciła Marsz Niepodległości".

CZYTAJ: PIĘĆ PYTAŃ do prof. Andrzeja Zybertowicza. Umiarkowana, rozsądna, konserwatywna prawica utraciła Marsz Niepodległości

Jest to dosyć dziwne sformułowanie, bo przecież Marsz Niepodległości od początku, od trzech lat organizowany jest przez środowisko narodowe, głównie przez Młodzież Wszechpolską, ONR i Związek Żołnierzy NSZ. Od początku jasnym jest, że w Marszu uczestniczą ludzie różnych opcji ideowych czy politycznych, że jego formuła jest otwarta, ale wiadomo również, że idea narodowa zajmuje miejsce pierwsze wśród wielu. W 2010 roku na koniec Marszu przemawiał m.in. Artur Zawisza z ramienia ZŻ NSZ, przedstawiciel MW, przedstawiciel ONR-u. W zeszłym roku byłoby podobnie, gdyby policja nie zaatakowała nas na placu Na Rozdrożu. W tym roku na Agrykoli było kilka wystąpień, w tym większość ludzi związanych z obozem narodowym. W zeszłorocznym "niewygłoszonym przemówieniu", które można przeczytać w internecie, chciałem mówić o potrzebie budowy ruchu społecznego. My naprawdę nie robimy nic innego niż w 2010 czy 2011 roku, tylko robimy to sprawniej oraz wobec większej publiki i dlatego bardziej nas słychać.

Dla przykładu dodam, że Młodzież Wszechpolska uczestniczyła w marszu w obronie TV TRWAM 29 września, zdominowanego politycznie przez PiS. Nie mamy jakichś szczególnych pretensji, że nie umożliwiono nam choćby krótkiego zabrania głosu, o które się zwracaliśmy, właśnie po to, by zaprosić na Marsz Niepodległości. Rozumiemy, że poseł Jaworski z PiS-u był gospodarzem i że taka była wola organizatorów. Na Marszu Niepodległości gospodarzami i organizatorami jesteśmy my - w tym sensie MN do "umiarkowanej prawicy" nigdy nie "należał". Należy do niej o tyle, o ile przychodzą jej zwolennicy ponieważ, jak to już wcześniej podkreśliłem, Marsz Niepodległości ma formułę otwartą.

Inną sprawą jest, że nie uznaję "umiarkowanej, rozsądnej, konserwatywnej prawicy" za siłę zdolną obronić nas przed degrengoladą cywilizacyjną na wzór zachodni, przed utratą suwerenności i wyjałowieniem tożsamości narodowej. Pozwolę sobie zacytować i zadedykować m.in. panu profesorowi fragmenty tekstu jaki napisałem kilka miesięcy temu:

"[...] Konserwatywna centroprawica – umiarkowana, uśmiechnięta, w dobrze skrojonych garniturach, nieepatująca radykalizmem, taka sympatyczna i nowoczesna – ta formacja przegrała w Zachodniej Europie wszystko co tylko przegrać mogła. Partia Konserwatywna (tak ceniona w wielu polskich kręgach centroprawicowych) realizuje dziś w Wielkiej Brytanii projekty, których nie powstydziłby się Ruch Palikota [...] jeżeli nas, ofensywnych, nie zawsze sympatycznych i niekoniecznie nadających się na salony, zabraknie, to wy, umiarkowani konserwatyści, zostaniecie wyparci ze swoich dobrze okopanych, defensywnych pozycji w mgnieniu oka. I ze zdumieniem obudzicie się w „konserwatywnych” partiach i ruchach, które będą budowały sobie „frakcję gejowską” dla poprawienia wizerunku – wszak jest on niezwykle ważny w działalności publicznej…"

rozm. gim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych