PIĘĆ PYTAŃ do prof. Andrzeja Zybertowicza. Umiarkowana, rozsądna, konserwatywna prawica utraciła Marsz Niepodległości

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

wPolityce.pl: Jak pan ocenia Marsz Niepodległości?

prof. Andrzej Zybertowicz: Mam mieszane uczucia zarówno jako uczestnik marszu, jak jego obserwator. Starałem się przemieszczać, byłem w wielu miejscach, porównywałem marsz Obozu Narodowo-Radykalnego z marszem klubów „Gazety Polskiej”. Panował w nich inny klimat. Rozczarowujący dla mnie był poziom komunikatów dominującej części marszu, czyli tej związanej z ONR. Słuchałem przemówień wygłaszanych z platformy na Placu Defilad, a potem rzucanych tam haseł. I to był niestety poziom stadionowy. Miałem wrażenie, że to środowisko cierpi na deficyt kreatywnego przekazu. Nie widziałem żadnych haseł lub wezwań, które by ważną formułę „Bóg, Honor, Ojczyzna” potrafiły zamienić w rekomendacje mające przełożenie na potrzebne zmiany instytucjonalne we współczesnej Polsce.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: Siedem wniosków po Marszu. Klęska Komorowskiego, media jak z PRL, słabnięcie Marszu, siła flagi, narastające w kraju napięcie...



Jakie hasła pana raziły?

W którymś momencie słyszałem hasło „Jesteśmy na wojnie!”, które zapewne miało być  metaforą. W mojej ocenie była to próba testowania podatności na mobilizację agresywną. Ten przekaz płynący od dominującej części marszu, nie jest przekazem posiadającym potencjał mobilizowania środowisk, od których zależy unowocześnianie Polski. Czyli profesjonalistów, świata akademickiego, inżynierów, czy ludzi pracujących w korporacjach.



Z czego wynika taki obraz marszu? Kto nim zawładnął?

Miałem wrażenie, że dominowały środowiska młodzieży kibicowskiej, a częściowo kibolskiej. Byłem świadkiem rzucania petard, także pod moje nogi, obok kolumny maszerujących spokojnie policjantów. Wyglądało to na próbę sprowokowania ich. Oczywiście nie wiem, czy to była prowokacja kibolska, czy prowokacja policyjna. Naocznie przekonałem się, że policja miała narzędzia prowokacji. W samochodzie jadącym w kolumnie policyjnej widziałem osoby w kominiarkach i z flagą. Mogę sobie wyobrazić jakieś wytłumaczenie tego faktu z punktu widzenia taktyki monitorowania zgromadzeń. Ale chciałbym, żeby minister spraw wewnętrznych odpowiedział na pytanie, czy w planie zabezpieczenia manifestacji byli funkcjonariusze w cywilnych ubraniach i w kominiarkach, którzy mieszali się w tłum. Powinno to zostać sprawdzone.



Czy sądzi pan, że umiarkowana, rozumna, konserwatywna prawica utraciła Marsz Niepodległości?

Dokładnie takie mam wrażenie. Niestety przekaz prawicy, która pracuje nad projektami reform instytucjonalnych i chce wybrać z rozwiązań krajów Zachodu elementy zgodne z naszą tradycją nie był (może poza marszem klubów „Gazety Polskiej”) widoczny.



Jaką widzi pan przyszłość dla Marszu Niepodległości jako punktu, który ma łączyć patriotycznych Polaków?

Nie mam na gorąco żadnych pomysłów. Może z wyjątkiem sięgnięcia po wzorce organizacyjne marszów w obronie Telewizji Trwam.

 

CZYTAJ TEŻ: Starcia z policją podczas Marszu Niepodległości 2012. ZOBACZ wyjątkowo dobre WIDEO

JKUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych