Oto siedem wniosków po wydarzeniach niedzieli:
1. Narasta napięcie w kraju, podskórnie buzuje złość i niezadowolenie. I to nie "moherów", ale młodych ludzi. Tych samych dla których "zielona wyspa" ma być rzekomo rajem. Propaganda wzywająca do radosnego świętowania wspólnie z establishmentem działa na nich jak płachta na byka. Coraz więcej z nich, co nie cieszy, ale czego trudno nie zauważać, gotowa jest rwać kamienie z bruku by dać wyraz swojemu protestowi. Zwłaszcza, że inaczej nie za bardzo mogą się wypowiedzieć. W mediach głos mają tylko zadowoleni. Ale ta propaganda sukcesu coraz bardziej ludzi denerwuje.
2. Środowiska narodowe dysponują sporym potencjałem politycznym. To jest coś czego nie widać w mediach, co nawet w drugim obiegu jest mało widoczne. Marsz Niepodległości pokazuje ilu ludzi identyfikuje się z tymi hasłami. Oczywiście, to mniejszość uczestników marszu (o tym dalej), ale wyraźna. Niestety, środowiska narodowe postanowiły zagrać o całą pulę i "odcięły" Józefa Piłsudskiego. W mojej ocenie oznacza to niestety początek słabnięcia Marszu jako punktu łączącego Polaków. Ten sygnał zostanie zauważony przez wiele środowisk i zmusi je do wyjścia z tego worka.
3. Właśnie z punktu drugiego wynika trzeci wniosek. Szkoda, że środowiska będące bliżej Prawa i Sprawiedliwości nie zorganizowały - niekoniecznie zamiast, mogło być obok - innej propozycji dla ludzi pragnących uczcić Święto Niepodległości, ale z powodów estetycznych i moralnych niezdolnych do wspólnego marszu z Bronisławem Komorowskim. Koncert na Placu Zamkowym? A może własny, zupełnie poranny marsz? Nie wiem, ale sądzę, że przy zawężaniu propozycji narodowców będzie to nieuniknione. Propozycja klubów "Gazety Polskiej", ich udana reprezentacja, może tu być jakimś początkiem. Chyba, że środowiska narodowe cofną się z drogi wykorzystania marszu jako wehikułu politycznego, co jest kolejnym elementem wspólne maszerowanie osłabiającym.
4. Bronisław Komorowski poniósł klęskę. Jeśli cała machina propagandowa i administracyjna jest w stanie zgromadzić tylko taki pierwszomajowy zestaw, ludzi ściągniętych rozkazem lub zapachem przekupstwa, to naprawdę jest z nią źle. W najtrudniejszym czasie prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego na jedno pstryknięcie prezydenta przybywały dziesiątki tysięcy osób. No, ale tamtego prezydenta kochali ludzie, tego dobrze opłacani redaktorzy. To czyni różnicę.
5. Nasza policja zachowuje się tak, że zaczynamy coraz bardziej zdecydowanie pytać czy nas broni czy atakuje? To trzeba będzie poważnie wyjaśnić! Nasze wielkie media są coraz bardziej maszyną propagandową, a coraz mniej pełnią funkcję informacyjną. I nie chodzi o to, że się pomylą, że skupią na zadymie - to normalne. Chodzi o to, że nie ma ŻADNEGO wysiłku by pokazać pełen obraz, by znaleźć różne barwy i cienie. Nie, tu jak w telewizji PRL mamy tylko sztuczny kontrast miłującej pokój władzy i opozycyjnych warchołów. Robi się po obejrzeniu niedobrze.
6. Presja ma sens! Wykazanie przez niezależne media haniebnej roli bojówkarzy z Niemiec w czasie Święta Niepodległości w roku ubiegłym zapobiegło powtórce.
7. Wniosek ostatni jest ogólniejszej natury i dotyczy dominacji barw narodowych także w obozie rządowym. Jak widać, niebieskie gwiazdki już nie kręcą, baloniki unijne nie są sexy. Każdy kto chce do Polaków trafić musi dziś mówić pod biało-czerwonym sztandarem. Warto także zwrócić uwagę na pełne tej niedzieli Kościoły gdzie modlono się za Ojczyznę. I to jest największy sukces! Nie rozpuszczamy się w tym tyglu, nie zanikamy jak nam wróżono. TRWAMY, a reszta zależy także od nas.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144356-siedem-wnioskow-po-marszu-kleska-komorowskiego-media-jak-z-prl-slabniecie-marszu-sila-flagi-narastajace-w-kraju-napiecie