W intencji tysięcy Polaków zamordowanych przez NKWD i UB w katowniach praskich w latach 1944-1954 modlono się wieczorem 13 września w katedrze św. św. Floriana w Warszawie.
Uroczystej Mszy św. przewodniczył biskup warszawsko-praski abp Henryk Hoser ale w liturgii wziął także udział biskup polowy WP Józef Guzdek.
Po Mszy św. złożono wieńce w trzech miejscach, gdzie przetrzymywano i katowano Polaków – przy ulicy Cyryla i Metodego, Liceum Władysława IV oraz przy ulicy Sierakowskiego.
Pomysłodawcą i organizatorem uroczystości był Instytut Pamięci Narodowej.
W trakcie kazania abp Hoser wsparł tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się powrotowi na główny prac Pragi komunistycznego "pomnika braterstwa", czyli tzw. pomnika czterech śpiących.
Poniżej tekst homilii abpa Hosera (autoryzowany):
„Wyrwij mnie Boże od moich nieprzyjaciół, chroń mnie od powstających na mnie. Wyrwij mnie od złoczyńców, od mężów zuchwałych.”
To mogło być modlitwą tych, którzy byli katowani, umierali. Ten fragment psalmu responsoryjnego jest jakby zwieńczeniem, spięciem dwóch fragmentów Pisma Świętego - dzisiejszej lekcji i Ewangelii - tak bliski tej rzeczywistości, która nas dzisiaj skupiła i powoduje, że dzisiaj uczestniczymy w tej Mszy św.
Ekscelencjo Księże Biskupie, drodzy kombatanci i byli więźniowie ubeckich więzień i miejsc śmierci ich rodziny, przyjaciele, drodzy bracia i siostry, słuchacze Radia Warszawa. Dzisiejsza Msza św. wpisuje się w historię naszą, polską, narodową, gdy odsłaniamy niezwykle mroczne jej karty. Karty, które były zakryte przez 50 lat. Karty, których nie można było czytać i w nie wnikać.
14 września 1944r. ta katedra, w której teraz się znajdujemy, legła w gruzach wysadzona w powietrze przez Niemców. Tego samego dnia wycofali się z Pragi, również niszcząc wszystkie warszawskie mosty. Tego samego dnia do prawobrzeżnej Warszawy, wkroczyła Armia Czerwona. Mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy, że jeden ludobójca odszedł i drugi przyszedł. Ta prawda była ukrywana i powoli docierała do świadomości społeczeństwa w miarę jak niewyobrażalne zbrodnie, nie sposób ich nazwać, zbrodnie, które były częścią ustroju stawały się rzeczywistością.
Dzięki świadkom tamtego czasu i mrówczej pracy Instytut Pamięci Narodowej, wiemy coraz więcej o tych wydarzeniach, o chwilach w których ludzie ginęli. Pisząc słowa, jakie znajdują się w najbardziej dramatycznych momentach Pismach Świętego, jak i ten krzyk katowanych w piwnicy przy ulicy Strzeleckiej 8: śmierć ich jest dla nas jest wybawieniem. To jest krzyk z głębokości. Jak i również w psalmie 130 De profundis: z głębokości woła m do Ciebie Panie, który to psalm Jezus Chrystus nosił w sercu i świadomości, gdy umierał na krzyżu. Niech ten krzyk „z głębokości”, będzie dla nas przewodnikiem po tych mrocznych zakrętach cel, korytarzy i ludzkiego potu, łez i krwi.
W cyfrach przybliżonych, które są dziś znane, możemy odczytać rozmiar ilościowy, tego, co się stało. W Warszawie w ciągu lat, o których mówimy i 10 lat działalności Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, aresztowano 17 000 osób. Z tej liczby nie wiemy, ilu dokładnie zostało zamordowanych. Oni ginęli w ukryciu, ginęli od zabójczej kuli lub na szubienicy i byli chowani, jak ci odkopywani, ekshumowani na Łączce na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Byli chowani pod powierzchnią podwórek i miejsc kaźni.
Kto ginął? Najlepsi. Ci, którzy byli zawsze wierni sobie, Bogu, krajowi, narodowi. Wierni, temu co przyrzekali, czym żyli, wierni ludzkiej godności i nigdy nie chcieli przyjąć na siebie jarzma niewoli,. Stąd też największa z nich część, to byli członkowie organizacji niepodległościowych, tych, którzy stanowili milionową rzeszę żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji wojskowych, jak Narodowe Siły Zbrojne.
Ogromna grupa osób, była oskarżona o współpracę z organizacjami konspiracyjnymi, a przecież konspirowało w czasie okupacji niemieckiej prawie całe społeczeństwo. Absurdalne oskarżenia o współpracę z okupantem niemieckim, były z góry przygotowanym pretekstem. Byle pretekst służył temu, by dokonać fizycznej zagłady ludzi zaaresztowanych.
Po 14 września 1944r. Niemcy systematycznie niszczyli ulicę za ulicą, dom za domem, prawobrzeżną Warszawę, która stała się pustynią, bezdomną, miejscem dla duchów, które się nad nią unosiły. Wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani. Z drugiej strony Wisły, Armia Czerwona z satysfakcją oglądała niszczenie Warszawy, grabież i zacieranie wszelkich śladów. Ale jednocześnie przystąpiła do większej zbrodni- fizycznej zagłady jej mieszkańców. I tych, którzy walczyli przeciwko ludobójcy niemieckiemu, walczyli w tym czasie, kiedy obowiązek do tego przynaglał, obowiązek wobec ojczyzny, ideałów, wobec których byli wierni. Ta fizyczna zagłada, to przecież jest kolejny moment i ogniwo owej tragicznej historii, która rozpoczęła się właśnie tutaj, m.in. w postaci Cudu nad Wisłą. Właśnie na prawym brzegu Wisły. Czy zbrodnia katyńska nie była właśnie zemstą Stalina za Cud nad Wisłą? Czy działalność aparatu represji, nie była logicznym następstwem i konsekwencją tych wydarzeń i ukazywała bezmiar ludzkiej podłości, przebiegłości i sił ciemności, które zakłamywały rzeczywistość?
Wydawało się oczom głupich, że pomarli, i odejście ich za unicestwienie - mówi Księga Mądrości (3, 2-4, 8). Ale choć w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami?. Jest to Boża obietnica. Ci, którzy ginęli, torturowani w sposób nieprawdopodobnie bestialski, będą sędziami swoich katów, w majestacie Bożego Sądu, który nigdy się nie myli. Przypomina o tym św. Paweł mówiąc, że ?Przez Chrystusa zostaliście odkupieni. Będziecie nawet sądzić Aniołów?.
Tym bardziej będziemy sądzić tych, którzy tak nisko upadli. I dlatego, gdy Jezus Chrystus zwraca się do nas, mówiąc: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24) zaprasza nas do czegoś, co było treścią również i Jego życia. W tych skrajnych warunkach, ludzie stawiali sobie pytania: Gdzie jest Bóg, skoro takie straszne rzeczy się dokonują, jeżeli znikąd nie mam pomocy? Otóż, ten, który mówi, by nieść z Nim krzyż, był z nimi, Jego łzy, mieszały się ze łzami tych katowanych. Jego cierpnie również, jego krew, pot, mieszały się z krwią i potem katowanych, Jego biczowane ciało, były biczowane w osobie tych wszystkich, którzy byli katowani. Taka jest prawda o obecności Bożej w obozach koncentracyjnych, w piecach krematoryjnych, komorach gazowych, i w katowniach, których tak wiele było na prawobrzeżnej Warszawy. Kto straci swoje życie z Mojego powody, znajdzie je (Mt 16,25) i znajdzie obietnice wiecznego życia.
Dzisiaj, gdy mamy obowiązek, niezapominania, o tym co się stało, przypominania, głoszenia, ujawnienia, tych potwornych zbrodni, jednocześnie mamy konkretne zadania do wypełnienia.
Jednym z tych zadań jest uratowanie miejsc męczeństwa, które są tutaj tak liczne i na prawym brzegu Warszawy i na lewym. Te miejsca, są to miejsca święte, które trzeba oglądać w skupieniu, przed którymi należy klękać. Nic nie powinno nas powstrzymać przed ich zachowaniem, ukazaniem ich następnym pokoleniom. Jednocześnie obowiązkiem jest wskazanie symboliki tych miejsc, tych wydarzeń, tych miejsc świętych. Jest naszym zadaniem i troską, jak poradzić sobie z symboliką narzuconą przez okupantów. Było ironią historii, że w 1945r. wśród tych wszystkich kaźni, postawiono pomnik braterstwa broni, który jest jakimś zafałszowaniem historii.
Ale dobrze trzeba to zrozumieć. Nie zapominajmy również o tych, którzy nie byli winni, którzy też ginęli, bo przecież sama Armia Czerwona, to byli ludzie skazani na śmierć, to było mięso armatnie, za którymi szły bagnety i pistolety komisarzy ludowych, całe zastępy NKWD, które zgładziły wydostających się z niewoli niemieckiej jeńców, którzy rozstrzeliwali tych, którzy się cofnęli przed przeważającą siłą wroga. To była zbrodnia na własnym narodzie.
Pan Bóg, który zna tajemnice różnych serc, powinien rozstrzygać w ostatecznych rachunku, kto był winien, a kto nie. Powinien również przywrócić naprawione krzywdy, bo tylko On jest odpowiedzialnym sędzią, nie mylącym się nigdy. Rozstrzyga w sposób nie pozostawiający wątpliwości.
Na pewno należy uporządkować ten teren, na pewno należy tak usytuować nasze miejsca pamięci, aby nie były zakłamaniem, fałszem, żeby nie były złym, krzywdzącym przekazem.
A ja opiewać będę Twą potęgę
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości,
bo stałeś się dla mnie warownią
i ucieczką w dniu mego ucisku. (Ps 59,17)
To mogło być modlitwą tych, którzy byli katowani, umierali. Ten fragment psalmu responsoryjnego jest jakby zwieńczeniem, spięciem dwóch fragmentów Pisma Świętego - dzisiejszej lekcji i Ewangelii - tak bliski tej rzeczywistości, która nas dzisiaj skupiła i powoduje, że dzisiaj uczestniczymy w tej Mszy św.
Ekscelencjo Księże Biskupie, drodzy kombatanci i byli więźniowie ubeckich więzień i miejsc śmierci ich rodziny, przyjaciele, drodzy bracia i siostry, słuchacze Radia Warszawa. Dzisiejsza Msza św. wpisuje się w historię naszą, polską, narodową, gdy odsłaniamy niezwykle mroczne jej karty. Karty, które były zakryte przez 50 lat. Karty, których nie można było czytać i w nie wnikać.
14 września 1944r. ta katedra, w której teraz się znajdujemy, legła w gruzach wysadzona w powietrze przez Niemców. Tego samego dnia wycofali się z Pragi, również niszcząc wszystkie warszawskie mosty. Tego samego dnia do prawobrzeżnej Warszawy, wkroczyła Armia Czerwona. Mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy, że jeden ludobójca odszedł i drugi przyszedł. Ta prawda była ukrywana i powoli docierała do świadomości społeczeństwa w miarę jak niewyobrażalne zbrodnie, nie sposób ich nazwać, zbrodnie, które były częścią ustroju stawały się rzeczywistością.
Dzięki świadkom tamtego czasu i mrówczej pracy Instytut Pamięci Narodowej, wiemy coraz więcej o tych wydarzeniach, o chwilach w których ludzie ginęli. Pisząc słowa, jakie znajdują się w najbardziej dramatycznych momentach Pismach Świętego, jak i ten krzyk katowanych w piwnicy przy ulicy Strzeleckiej 8: śmierć ich jest dla nas jest wybawieniem. To jest krzyk z głębokości. Jak i również w psalmie 130 De profundis: z głębokości woła m do Ciebie Panie, który to psalm Jezus Chrystus nosił w sercu i świadomości, gdy umierał na krzyżu. Niech ten krzyk „z głębokości”, będzie dla nas przewodnikiem po tych mrocznych zakrętach cel, korytarzy i ludzkiego potu, łez i krwi.
W cyfrach przybliżonych, które są dziś znane, możemy odczytać rozmiar ilościowy, tego, co się stało. W Warszawie w ciągu lat, o których mówimy i 10 lat działalności Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, aresztowano 17 000 osób. Z tej liczby nie wiemy, ilu dokładnie zostało zamordowanych. Oni ginęli w ukryciu, ginęli od zabójczej kuli lub na szubienicy i byli chowani, jak ci odkopywani, ekshumowani na Łączce na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Byli chowani pod powierzchnią podwórek i miejsc kaźni.
Kto ginął? Najlepsi. Ci, którzy byli zawsze wierni sobie, Bogu, krajowi, narodowi. Wierni, temu co przyrzekali, czym żyli, wierni ludzkiej godności i nigdy nie chcieli przyjąć na siebie jarzma niewoli,. Stąd też największa z nich część, to byli członkowie organizacji niepodległościowych, tych, którzy stanowili milionową rzeszę żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji wojskowych, jak Narodowe Siły Zbrojne.
Ogromna grupa osób, była oskarżona o współpracę z organizacjami konspiracyjnymi, a przecież konspirowało w czasie okupacji niemieckiej prawie całe społeczeństwo. Absurdalne oskarżenia o współpracę z okupantem niemieckim, były z góry przygotowanym pretekstem. Byle pretekst służył temu, by dokonać fizycznej zagłady ludzi zaaresztowanych.
Po 14 września 1944r. Niemcy systematycznie niszczyli ulicę za ulicą, dom za domem, prawobrzeżną Warszawę, która stała się pustynią, bezdomną, miejscem dla duchów, które się nad nią unosiły. Wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani. Z drugiej strony Wisły, Armia Czerwona z satysfakcją oglądała niszczenie Warszawy, grabież i zacieranie wszelkich śladów. Ale jednocześnie przystąpiła do większej zbrodni- fizycznej zagłady jej mieszkańców. I tych, którzy walczyli przeciwko ludobójcy niemieckiemu, walczyli w tym czasie, kiedy obowiązek do tego przynaglał, obowiązek wobec ojczyzny, ideałów, wobec których byli wierni. Ta fizyczna zagłada, to przecież jest kolejny moment i ogniwo owej tragicznej historii, która rozpoczęła się właśnie tutaj, m.in. w postaci Cudu nad Wisłą. Właśnie na prawym brzegu Wisły. Czy zbrodnia katyńska nie była właśnie zemstą Stalina za Cud nad Wisłą? Czy działalność aparatu represji, nie była logicznym następstwem i konsekwencją tych wydarzeń i ukazywała bezmiar ludzkiej podłości, przebiegłości i sił ciemności, które zakłamywały rzeczywistość?
Wydawało się oczom głupich, że pomarli, i odejście ich za unicestwienie - mówi Księga Mądrości (3, 2-4, 8). Ale choć w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami?. Jest to Boża obietnica. Ci, którzy ginęli, torturowani w sposób nieprawdopodobnie bestialski, będą sędziami swoich katów, w majestacie Bożego Sądu, który nigdy się nie myli. Przypomina o tym św. Paweł mówiąc, że ?Przez Chrystusa zostaliście odkupieni. Będziecie nawet sądzić Aniołów?.
Tym bardziej będziemy sądzić tych, którzy tak nisko upadli. I dlatego, gdy Jezus Chrystus zwraca się do nas, mówiąc: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24) zaprasza nas do czegoś, co było treścią również i Jego życia. W tych skrajnych warunkach, ludzie stawiali sobie pytania: Gdzie jest Bóg, skoro takie straszne rzeczy się dokonują, jeżeli znikąd nie mam pomocy? Otóż, ten, który mówi, by nieść z Nim krzyż, był z nimi, Jego łzy, mieszały się ze łzami tych katowanych. Jego cierpnie również, jego krew, pot, mieszały się z krwią i potem katowanych, Jego biczowane ciało, były biczowane w osobie tych wszystkich, którzy byli katowani. Taka jest prawda o obecności Bożej w obozach koncentracyjnych, w piecach krematoryjnych, komorach gazowych, i w katowniach, których tak wiele było na prawobrzeżnej Warszawy. Kto straci swoje życie z Mojego powody, znajdzie je (Mt 16,25) i znajdzie obietnice wiecznego życia.
Dzisiaj, gdy mamy obowiązek, niezapominania, o tym co się stało, przypominania, głoszenia, ujawnienia, tych potwornych zbrodni, jednocześnie mamy konkretne zadania do wypełnienia.
Jednym z tych zadań jest uratowanie miejsc męczeństwa, które są tutaj tak liczne i na prawym brzegu Warszawy i na lewym. Te miejsca, są to miejsca święte, które trzeba oglądać w skupieniu, przed którymi należy klękać. Nic nie powinno nas powstrzymać przed ich zachowaniem, ukazaniem ich następnym pokoleniom. Jednocześnie obowiązkiem jest wskazanie symboliki tych miejsc, tych wydarzeń, tych miejsc świętych. Jest naszym zadaniem i troską, jak poradzić sobie z symboliką narzuconą przez okupantów. Było ironią historii, że w 1945r. wśród tych wszystkich kaźni, postawiono pomnik braterstwa broni, który jest jakimś zafałszowaniem historii.
Ale dobrze trzeba to zrozumieć. Nie zapominajmy również o tych, którzy nie byli winni, którzy też ginęli, bo przecież sama Armia Czerwona, to byli ludzie skazani na śmierć, to było mięso armatnie, za którymi szły bagnety i pistolety komisarzy ludowych, całe zastępy NKWD, które zgładziły wydostających się z niewoli niemieckiej jeńców, którzy rozstrzeliwali tych, którzy się cofnęli przed przeważającą siłą wroga. To była zbrodnia na własnym narodzie.
Pan Bóg, który zna tajemnice różnych serc, powinien rozstrzygać w ostatecznych rachunku, kto był winien, a kto nie. Powinien również przywrócić naprawione krzywdy, bo tylko On jest odpowiedzialnym sędzią, nie mylącym się nigdy. Rozstrzyga w sposób nie pozostawiający wątpliwości.
Na pewno należy uporządkować ten teren, na pewno należy tak usytuować nasze miejsca pamięci, aby nie były zakłamaniem, fałszem, żeby nie były złym, krzywdzącym przekazem.
A ja opiewać będę Twą potęgę
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości,
bo stałeś się dla mnie warownią
i ucieczką w dniu mego ucisku. (Ps 59,17)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/140189-abp-hoser-w-sprawie-pomnika-czterech-spiacych-nalezy-tak-usytuowac-nasze-miejsca-pamieci-aby-nie-byly-zaklamaniem