Platforma nadal głucha na protesty! Rząd Tuska zdecydował, że podpisze konwencję ws. przemocy wobec kobiet

fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Rada Ministrów zdecydowała, że Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej zostanie podpisana

- poinformowała pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.

 

Kolejny już raz Platforma Obywatelska realizuje unijne zadania, których konsekwencje odbiją się  na Polsce nadzwyczaj boleśnie. Mimo wielomiesięcznej batalii o rezygnację rządu z podpisania szkodliwego dokumentu, decyzja zapadła.

Oznacza to, że resort wiodący dla konwencji (MPiPS) zabiera się teraz do przygotowania odpowiedniego wniosku. Musi on zawierać m.in. oficjalne tłumaczenie konwencji, projekt zastrzeżeń, uzasadnienie zawierające wskazanie różnic między dotychczasowym i projektowanym stanem prawnym oraz przewidywane skutki społeczne, gospodarcze, finansowe, polityczne i prawne. Każdy z resortów będzie musiał przedstawić szczegółowo zmiany w prawie, konieczne w związku z wprowadzeniem konwencji. Po zatwierdzeniu wniosku, w drodze uchwały Rady Ministrów konwencja może zostać podpisana.

Skutki prawne pociągnie za sobą dopiero ratyfikacja umowy, choć jej podpisanie nie oznacza obowiązku jej ratyfikowania. Jednak w okresie między jej podpisaniem a ratyfikacją państwo nie powinno podejmować działań sprzecznych z podpisaną umową, ani takich, które uniemożliwią jej ratyfikację w przyszłości.


O katastrofalnych skutkach przyjęcia Konwencji przez Polskę alarmowały liczne środowiska obywatelskie, wyliczając szereg płynących z niego niebezpieczeństw. Dokument skrytykowało także Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Według biskupów Konwencja w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną. Niepokój hierarchów wzbudził też "obowiązek edukacji i promowania m.in. "niestereotypowych ról płci", a więc homoseksualizmu i transseksualizmu". W wydanym przez Episkopat oświadczeniu, biskupi jednoznacznie skrytykowali treść dokumentu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Biskupi apelują: podpisanie Konwencji wydaje się przesądzone,a jedyne środowisko, z którym spotkał się premier to Kongres Kobiet

 

Do głosu Episkopatu przyłączyły się dziesiątki organizacji pozarządowych, które skierowały do premiera Donalda Tuska apel, by nie podpisywał skandalicznego i szkodliwego dokumentu.

List wystosowało m.in. Centrum Służby Rodzinie w Łodzi, organizacja prowadząca działalność pożytku publicznego w zakresie pomocy osobom i rodzinom, w tym przeciwdziałania przemocy.

Nie łączmy ochrony maltretowanych kobiet z koniecznością przyjęcia doktryny gender, ani żadnej innej ideologii

- zaapelowali sygnatariusze.

Niestety Konwencja w obecnym brzmieniu wydaje się być manifestem społeczno-politycznym, a nie instrumentem ochrony osób doświadczających przemocy. Kobiety stały się w tym dokumencie narzędziem ukrytych interesów; po raz kolejny zostały uprzedmiotowione i wykorzystane

- podkreśli.

CZYTAJ WIĘCEJ: "Nie łączmy ochrony maltretowanych kobiet z koniecznością przyjęcia doktryny gender, ani żadnej innej ideologii"

 

Ratyfikowaniu konwencji przeciwna jest także Polska Federacja Ruchów Obrony Życia.

Nie kwestionując konieczności przeciwdziałania przemocy wobec kobiet dostrzegamy z całą wyrazistością, że dokument ten zamiast realizować ten cel, nastawiony jest na walkę z tradycją, moralnością chrześcijańską i wartościami określonymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej - małżeństwem rozumianym, jako związek kobiety i mężczyzny i rodziną

- podkreślono w apelu przesłanym na ręce premiera Tuska.

CZYTAJ WIĘCEJ: PFROŻ: "Konwencja wprowadza obowiązek walki z tradycją, religią i dorobkiem cywilizacyjnym, które są traktowane, jako zagrożenia"

Podpisaniu dokumentu sprzeciwili się również politycy Prawa i Sprawiedliwości.

CZYTAJ WIĘCEJ: A. Szymański: Konwencja ws. przemocy zagraża rodzinie. "Wprowadza obowiązek walki z tradycją i dorobkiem cywilizacyjnym"

CZYTAJ TAKŻE: Ani o przemocy, ani o kobietach. Konwencja o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet słusznie wzbudza emocje i sprzeciw

 

Jednoznacznie zareagowało też Forum Kobiet Polskich, które w liście do premiera zwróciło uwagę na fakt, że zaproponowane w dokumencie środki godzą w kulturę, tradycję i religię, antagonizują płcie i zamiast łagodzić, mogą generować i wzmagać postawy agresji. Forum, zrzeszające 56 organizacji kobiecych, podkreśla że premier Donald Tusk, podejmując konsultacje z kobietami, spotkał się jedynie z wąską ich grupą - z przedstawicielkami feministycznego Kongresu Kobiet, który "reprezentuje mniejszościowe środowisko kobiece". Oceniły przy tym dokument jako absolutnie szkodliwy.

Propozycje zawarte w Konwencji mogą stać się przysłowiowym środkiem, który zamiast leczyć, może zabijać

- podkreśliły. Ewa Kowalewska, prezes Forum Kobiet Polskich, podkreśliła w rozmowie z portalem Stefczyk.info, że zapobieganie przemocy jest rzeczą jak najbardziej słuszną, jednak polskie prawo stwarza już ku temu wystarczające warunki. Zdaniem Kowalewskiej, podpisując dokument w tym kształcie, stracimy suwerenność dotyczącą kwestii kulturowych i moralnych.

CZYTAJ WIĘCEJ: "Propozycje zawarte w Konwencji mogą stać się przysłowiowym środkiem, który zamiast leczyć, może zabijać"

 

Wszystkie protesty rząd potraktował wyjątkowo swobodnie. Wprawdzie w informacji, którą na podstawie opinii poszczególnych resortów przygotowało MPiPS, zawarto szereg krytycznych uwag na temat konwencji, nie wpłynęło to jednak na ostateczną decyzję o akceptacji projektu. Czytamy w niej m.in., że niezgodności polskiego prawa z konwencją mają charakter zasadniczy - odnoszą się do założeń, na których oparty jest polski system przeciwdziałania przemocy.

W dokumencie napisano również, że zasadnicze wątpliwości co do założeń konwencji i niektórych zobowiązań z niej wynikających, które wzbudził w niektórych środowiskach zamiar podpisania dokumentu, mają charakter aksjologiczny i prawny, więc nie mogą zostać rozwiane przez złożenie zastrzeżeń, a konwencja dopuszcza zastrzeżenia dotyczące tylko wskazanych w niej artykułów.

Polska złoży jednak swoje zastrzeżenia co najmniej do kilku artykułów konwencji.

Zdaniem Kozłowskiej-Rajewicz wiele wątpliwości odnośnie konwencji wynika z rozbieżności interpretacyjnych spowodowanych tym, że nie ma jeszcze jednolitego tłumaczenia umowy. Wyraziła przekonanie, że wiele wątpliwości będzie wyeliminowanych, gdy zostanie ustalone np. to, w jaki sposób tłumaczyć słowo "gender".

MPiPS wskazywał także na konieczność dostosowania do wymogów konwencji m.in. ustaw o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, o pomocy społecznej, o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, o cudzoziemcach, Kodeksu karnego i Kodeksu postępowania karnego. Niezgodności dotyczą m.in. zakresu udzielanej pomocy, programów nauczania, pobytu i ochrony udzielanej cudzoziemcom, gwarancji procesowych itp.

Resorty oceniły, że przeprowadzenie wszystkich niezbędnych zmian nie jest możliwe bądź nie jest pożądane - ze względów prawnych, społecznych, finansowych. Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdziło wprost, że zmiana procedury karnej w kierunku wymaganym przez konwencję jest niemożliwa, prowadziłaby bowiem do "podważenia fundamentalnych zasad procedury karnej, w tym zagwarantowanych na poziomie standardów konstytucyjnych".

Ekspert prawa międzynarodowego dr Michał Kowalski z Zakładu Prawa Międzynarodowego Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego przypomniał w rozmowie z PAP, że podpisanie umowy międzynarodowej jest pierwszym etapem zawierania umów międzynarodowych w trybie złożonym. Ostateczne wyrażenie przez państwo woli związania się umową następuje w drodze ratyfikacji.

W tym przypadku powinno to nastąpić w trybie podjętej przez parlament ustawy, która upoważni prezydenta do ratyfikacji konwencji

- dodał.

Samo podpisanie umowy nie nakłada jednak obowiązku jej ratyfikacji

- zaznaczył Kowalski. Dodał, że istnieją umowy, które Polska podpisała, ale nie ratyfikowała.

Zgodnie z konstytucją ratyfikacja przez Polskę umowy międzynarodowej i jej wypowiedzenie wymaga uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie, m.in. wówczas, gdy umowa dotyczy określonych w konstytucji wolności, praw lub obowiązków obywatelskich. Zgodnie z ustawą o umowach międzynarodowych zgody na ich podpisanie udziela Rada Ministrów w drodze uchwały.

W dotychczasowej dyskusji o konwencji doszło do sporu pomiędzy Kozłowską-Rajewicz, która uważa, że dokument należy jak najszybciej ratyfikować, a ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widzi w nim "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych". Zdaniem ministra niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją.

Negatywne zdanie o Konwencji ma także wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski, który uważa że dokument "wymusza promowanie zachowań, które rozbiją tradycyjną kulturę i rodzinę opartą o małżeństwo".

CZYTAJ WIĘCEJ: Wiceminister Królikowski: konwencja Rady Europy rozbija tradycyjną kulturę i rodzinę

 

Jak widać liczne protesty i próba merytorycznej dyskusji nie robią na rządzie najmniejszego wrażenia. Obywatelskość Platformy dawno już zaczęła nosić silne znamiona światopoglądowego totalitaryzmu.

 

 

mall/ PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.