"Nie cofną się przed niczym. Dostaję groźby, że mnie zabiją" - mówi nam Tomasz Kaczmarek, były funkcjonariusz CBŚ i CBA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Stara płyta wraca. Tomasz Kaczmarek, były wieloletni funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, a potem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, znowu na celowniku. Policjant, który przez lata rozpracowywał, pracując "pod przykryciem" gangi handlarzy narkotyków i mafie, który podejmował się wyjątkowo niebezpiecznych zadań jak walka z handlarzami kobiet, jest kolejny raz wystawiany na ryzyko odwetu ze strony przestępców.

Niektóre powiązane z władzą media znowu publikują przecieki dotyczące jego pracy operacyjnej. To co powinno być zamknięte w sejfach CBA, rzucane jest najwyraźniej na żer publiki - byle tylko odwrócić uwagę od kłopotów władzy i ośmieszyć poważną walkę z korupcją.

Kaczmarek, przez media przedstawiany jako "Agent Tomek", mówi portalowi wPolityce.pl:

Ten materiał wideo, który promują niektóre media, to jest materiał operacyjny pochodzący z dokumentacji mojej walki z przestępcami. Centralne Biuro Antykorupcyjne powinno chronić takie materiały by nie dostawały się do prasy. Powinno dbać o elementarne bezpieczeństwo swoich funkcjonariuszy. Dziwię się, że obecny szef CBA Paweł Wojtunik nie podejmuje żadnych kroków by chronić swoich funkcjonariuszy czy byłych funkcjonariuszy.

Dodaje, że odczytuje to jako odwet za jego pracę poselską:

Za to, że w interpelacjach poselskich zadaję pytania dotyczące patologii i nieprawidłowości w wielu obszarach związanych z bezpieczeństwem państwa, choćby ostatnio w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Tam zachodzi podejrzenie nielegalnego inwigilowania posłów i ich asystentów społecznych.

CZYTAJ: Tomasz Kaczmarek alarmuje: służby inwigilują posłów opozycji. Zbiera się haki na działaczy PiS

Złożyłem w tym zakresie również szereg zawiadomień do prokuratury. Podobnie podjąłem działania w zakresie nieprawidłowości w Kancelarii premiera czy tak zwanych taśm PSL.

CZYTAJ: Poseł Tomasz Kaczmarek domaga się kontroli w Kancelarii Premiera. Doszło do ewidentnego złamania przepisów prawa?

Poseł podkreśla:

Widać, że są ludzie, którzy nie cofną się przed niczym by mnie zdyskredytować, by ciągle coś na mnie "wypływało". Przykre, że posuwają się do ujawniania materiałów z okresu gdy pracowałem dla państwa, gdy ścigałem - przecież w ramach legalnych całkowicie operacji - przestępców, złodziei i bandytów. To jest coś niewyobrażalnego! Otrzymywałem też niedawno groźby, brzmiące niestety poważnie, że nie darują, nie cofną się rpzed niczym, że mnie zabiją. Powiadomiłem o tym prokuraturę.

Ale zapewniam, że tego typu postępowanie w żaden sposób mnie nie wystraszy, wiele lat pracowałem dla mojej ojczyzny, dla Polski, i dziś również swoją służbę wykonuję dla dobra wspólnego

- podkreśla obecny poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Przypomnijmy, że w maju zapadł bardzo ważny wyrok w tzw. sprawie byłej posłanki PO Sawickiej. To pani, która zapowiadała "kręcenie lodów na służbie zdrowia" przez Platformę. W tygodniku "Uważam Rze" Kaczmarek ujawnił szokującą prawdę o postępowaniu szefów CBA, którzy zastąpili odwołanego przez Donalda Tuska Mariusza Kamińskiego:

Zostałem – tak to określę – wystawiony przez nowe szefostwo CBA na żer mediów i polityków Platformy. Osoba odpowiedzialna za moje bezpieczeństwo, która powinna chronić moje dane i mój wizerunek, nic w tym czasie nie zrobiła by mi pomóc, by mnie chronić. Mam na myśli szefa CBA, następcę Mariusza Kamińskiego, pana Pawła Wojtunika

- stwierdzał w maju były funkcjonariusz CBA. Odpowiadając na pytanie czy ma poczucie iż wydano go pana na łup polityczny, stwierdza:

Tak to oceniam. Było to o tyle bolesne, że przez lata byliśmy kolegami policjantami. Jak mógł potem pozwalać by tak mnie traktowano, by krok po kroku wypływały informacje o mnie, nie mogę pojąć. Funkcjonariusze amerykańskich agencji pracujących pod przykryciem cieszą się wielkim szacunkiem. Wszyscy wiedzą, że to bardzo niebezpieczna praca.

Na czym to polegało?
Jeszcze gdy szefem Biura był Mariusz Kamiński wystosował zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa polegającego na ujawnieniu moich danych osobowych. Chwilę potem został odwołany ze stanowiska. Przyszedł Paweł Wojtunik. I wiecie panowie co zrobił? Gdy prokuratura w tempie błyskawicznym odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie, używając argumentu, iż opinia publiczna ma prawo być informowana o ważnych sprawach, Paweł  Wojtunik  akceptuje taki stan rzeczy. Nie odwołuje się od tej decyzji. A więc zgadza się z tezą, że dekonspiracja agenta pracującego pod przykryciem to realizacja prawa opinii publicznej do informacji. Przecież to kuriozum! Wspominam tamten moment z niechęcią. Życie, bezpieczeństwo moich bliskich, a pewnie i moje, było zagrożone. Wszyscy gangsterzy, kryminaliści, których rozpracowywałem przez poprzednie lata, mieli mnie jak na widelcu. A to są ludzie, którzy nie wahają się strzelać, podkładają sobie bomby, czy porywają bliskich. I szef biura, któremu służę, daje ciche przyzwolenie mediom by nadal mnie dekonspirowały.

Wtedy odszedł pan z CBA?
Tak, zostałem do tego zmuszony.

 

Rozmówca "Uważam Rze" mówił też o tym, że wszelkie sugestie jakoby wysyłał Beacie Sawickiej erotyczne esemesy czy ją uwodził są wyssaną z palca linią obrony oskarżonej:

Sąd stwierdził, że nie było żadnego uwodzenia Beaty Sawickiej a głównym motywem jej działania nie było żadne zauroczenie a zwykła ordynarna chciwość. (...) Wszystkie te tezy o rozkochiwaniu, rzekomych wątkach erotycznych, to są całkowite bzdury, całkowity wymysł zbudowany jako linia obrony. Prawdziwym i jedynym motywem spotkań Sawickiej ze mną, i chcę to jeszcze raz podkreślić były pieniądze i chciwość.

Nie było esemesów erotycznych, o których prasa się rozpisywała nawet ostatnio?

Nie było. W materiałach tej sprawy nie ma takich rzeczy, nic takiego nie miało miejsca. Nigdy takich esemesów nie wysyłałem. To wszystko wymysły obrony. Jak bardzo bzdurne wyszło w wyroku. Zwróćcie panowie uwagę – sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących. W najmniejszym stopniu nie podzielił linii obrony byłej posłanki i jej prawnych oraz medialnych adwokatów.

Jak widać, wielu osobom zależy by teraz przykryć wrażenie jakie wywarło skazanie Sawickiej. Nawet za cenę kolejnego "wystawienia" i rzucenia na żer mediom i przestępcom funkcjonariusza państwa polskiego.

CZYTAJ TEŻ: Tomasz Kaczmarek: Tusk niebawem zniknie z polityki. To on powinien się bać

wu-ka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych