Kompromis jest wtedy, gdy nikt nie jest zadowolony. Jak echo niesie po rzymskim szczytowaniu Unii Europejskiej, zadowoleni są wszyscy. Każdy ponoć osiągnął to, co chciał. Jedni chcieli odnotowania w końcowym komunikacie możliwość rozwijania wspólnoty różnych prędkości – i ją mają. Inni podkreślenia jej spójności, bitte sehr, voilà, też jest. Znaczy, jest dobrze. A jeśli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle…?
Jeśli niemiecki tygodnik „Der Spiegel” chwali, że zapis o „Europie wielu prędkości miał odegrać zasadniczą rolę w uroczystej Deklaracji Rzymskiej”, lecz „Polska zagroziła niepodpisaniem dokumentu z obawy, że zostanie pozostawiona w tyle”, i ostatecznie wykombinowano takie rozwiązanie, że tekst stał się „praktycznie niezrozumiały”, to raczej nie odbierałbym tego, jako sukces naszego rządu. Na świętowanie przyjdzie czas, jeśli przyjdzie.
W deklaracji końcowej było wszystko, co być powinno: trochę historii o odradzaniu się Europy z popiołów, trochę o rzeczywistych osiagnięciach wspólnoty, ale też o dzisiejszych wyzwaniach – z tymi akurat w oględnej, życzeniowej formie:
Uczynimy Unię Europejską silniejszą i odporniejszą dzięki jeszcze większej jedności i solidarności (…), będziemy działać wspólnie – w zależnosci od potrzeb w różnym tempie i z różnym nasileniem – podążając jednocześnie w tym samym kierunku… — odnotowano, jakby ów tekst pisał sam Machiavelli, jako że tuż obok znalazło się też zdanie, że:
nasza unia jest niepodzielona i niepodzielna.
— które w opinii „Spiegla” zadowoliło delegację z Warszawy. Hurra, hurra! W kwestii formalnej, w rzymskiej deklaracji jest też o tym, że kto zechce, może „przyłączyć się później”, że trzeba „razem”, ale na „różnych poziomach”, byle skutecznie i „w duchu zaufania” - ślicznie, apetycznie, zdrowo. Odegrano finałową kantatę z IX symfonii Ludwiga van Beethovena, flagi zdjęto, delegacje się rozjechały i to by było na tyle. Co osiągnięto? Hm, wszystko i nic. Szczyt się odbył, co ważne, deklaracja woli została sporządzona - czego też nie należy lekceważyć, jednakże nie ma ona absolutnie, ale to absolutnie żadnej mocy i unia pozostaje dokładnie z tymi samymi, egzystencjalnymi problemami do rozwiązania, jakie miała przed jubileuszowa fetą w Rzymie.
Można ironizować, że w wiecznym mieście stał się cud, oto bowiem przed przyjazdem wszyscy byli niezadowoleni, dzień później buzie szefów rządów roześmiane, radosne, zaspokojone. Choć gorzka, będzie to jednak ironia uzasadniona. Nie ma co zaklinać rzeczywistości, unia już od dawna jest wspólnotą różnych prędkości. Za przykład może posłużyć nie tylko Wielka Brytania, która akurat zdecydowała się z niej wystąpić i czego końca nikt nie wie. Już wcześniej była członkiem na innych zasadach: nie przystąpiła do układu z Schengen o zniesieniu kontroli na granicach, ani do unii walutowej i zachowała swoje funty, nie zgodziła się na unijny pakiet socjalny itd. Dlaczego więc zdecydowała się na tzw. brexit? W tym właśnie sęk.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kompromis jest wtedy, gdy nikt nie jest zadowolony. Jak echo niesie po rzymskim szczytowaniu Unii Europejskiej, zadowoleni są wszyscy. Każdy ponoć osiągnął to, co chciał. Jedni chcieli odnotowania w końcowym komunikacie możliwość rozwijania wspólnoty różnych prędkości – i ją mają. Inni podkreślenia jej spójności, bitte sehr, voilà, też jest. Znaczy, jest dobrze. A jeśli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle…?
Jeśli niemiecki tygodnik „Der Spiegel” chwali, że zapis o „Europie wielu prędkości miał odegrać zasadniczą rolę w uroczystej Deklaracji Rzymskiej”, lecz „Polska zagroziła niepodpisaniem dokumentu z obawy, że zostanie pozostawiona w tyle”, i ostatecznie wykombinowano takie rozwiązanie, że tekst stał się „praktycznie niezrozumiały”, to raczej nie odbierałbym tego, jako sukces naszego rządu. Na świętowanie przyjdzie czas, jeśli przyjdzie.
W deklaracji końcowej było wszystko, co być powinno: trochę historii o odradzaniu się Europy z popiołów, trochę o rzeczywistych osiagnięciach wspólnoty, ale też o dzisiejszych wyzwaniach – z tymi akurat w oględnej, życzeniowej formie:
Uczynimy Unię Europejską silniejszą i odporniejszą dzięki jeszcze większej jedności i solidarności (…), będziemy działać wspólnie – w zależnosci od potrzeb w różnym tempie i z różnym nasileniem – podążając jednocześnie w tym samym kierunku… — odnotowano, jakby ów tekst pisał sam Machiavelli, jako że tuż obok znalazło się też zdanie, że:
nasza unia jest niepodzielona i niepodzielna.
— które w opinii „Spiegla” zadowoliło delegację z Warszawy. Hurra, hurra! W kwestii formalnej, w rzymskiej deklaracji jest też o tym, że kto zechce, może „przyłączyć się później”, że trzeba „razem”, ale na „różnych poziomach”, byle skutecznie i „w duchu zaufania” - ślicznie, apetycznie, zdrowo. Odegrano finałową kantatę z IX symfonii Ludwiga van Beethovena, flagi zdjęto, delegacje się rozjechały i to by było na tyle. Co osiągnięto? Hm, wszystko i nic. Szczyt się odbył, co ważne, deklaracja woli została sporządzona - czego też nie należy lekceważyć, jednakże nie ma ona absolutnie, ale to absolutnie żadnej mocy i unia pozostaje dokładnie z tymi samymi, egzystencjalnymi problemami do rozwiązania, jakie miała przed jubileuszowa fetą w Rzymie.
Można ironizować, że w wiecznym mieście stał się cud, oto bowiem przed przyjazdem wszyscy byli niezadowoleni, dzień później buzie szefów rządów roześmiane, radosne, zaspokojone. Choć gorzka, będzie to jednak ironia uzasadniona. Nie ma co zaklinać rzeczywistości, unia już od dawna jest wspólnotą różnych prędkości. Za przykład może posłużyć nie tylko Wielka Brytania, która akurat zdecydowała się z niej wystąpić i czego końca nikt nie wie. Już wcześniej była członkiem na innych zasadach: nie przystąpiła do układu z Schengen o zniesieniu kontroli na granicach, ani do unii walutowej i zachowała swoje funty, nie zgodziła się na unijny pakiet socjalny itd. Dlaczego więc zdecydowała się na tzw. brexit? W tym właśnie sęk.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/333073-majstersztyk-pustoslowia-po-szczycie-ue-w-rzymie-czyli-unijny-krok-defiladowy-po-terenie-podmoklym