Po przyjęciu przez większość posłów Parlamentu Europejskiego antypolskiej rezolucji, opracowanej w pocie czoła przez platformerskiego eurodeputowanego Janusza Lewandowskiego, w obozie „totalnej opozycji” zapanowała radość, a chwilowo wręcz euforia.
Grzegorz Schetyna nie krył satysfakcji z tego wydarzenia i stwierdził z uśmiechem na obliczu „To zły symbol porażki dla polityki PiS - u”, a poseł Nowoczesnej, Adam Szłapka zauważył „PiS tak naprawdę wypisuje nas ze wspólnoty wartości europejskich”. Obaj panowie zapewne oczekiwali porażki polityki Prawa i Sprawiedliwości na nieformalnym szczycie UE w Bratysławie. I nie doczekali się. Tak to jest gdy wartości europejskie przestają być wartościami Europejczyków, a pobożne życzenia zastępują rzeczywistość.
Szczyt w Bratysławie miał - według różnych Timmermansów, Schulzów, Tusków i Junckerów - upokorzyć kraje Grupy Wyszehradzkiej i wymóc na nich uległość w sprawie przyjmowania kwot imigrantów muzułmańskich, a okazało się, że z państwami V4 trzeba się liczyć, bo ich postawa znajduje naśladowców w coraz większej liczbie państw UE . Tak więc to nie PiS poniósł porażkę, ale Bruksela i Berlin, a szczyt bratysławski obnażył głęboki kryzys wspólnoty, którego humorystycznym symbolem są opadające spodnie szefa Komisji Europejskiej Junckera. Z tych nerwów. Faktycznie, analizując wypowiedzi czołowych polityków UE można pokusić się o stwierdzenie, że Brukseli spodnie opadają od tych zmartwień, a największym jest groźba rozpadu eurokołchozu, zapoczątkowanego przez Brexit. Europoseł PiS prof. Zdzisław Krasnodębski podsumował spotkanie w Bratysławie następująco: ” Atmosfera społeczna i polityczna - poza sferą przywódców państw - bardziej sprzyja postulatom Grupy Wyszehradzkiej niż postulatom budowy federacji”. I przywódcy unijni chyba wreszcie złapali kontakt z rzeczywistością, jako że wymachiwanie przed nosem obywateli „wartościami europejskimi” nie robi już wrażenia, a wręcz irytuje.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spuścił z tonu stwierdzając m.in.
Jest faktem, że miliony Europejczyków nie mają poczucia bezpieczeństwa i wyrażają obawy dotyczące migracji, terroryzmu i przyszłości społeczno - gospodarczej kontynentu. Dlatego jesteśmy zdecydowani, by naprawić błędy przeszłości i znaleźć wspólne rozwiązania dla 27 państw (…) Mam nadzieję, że szczyt w Bratysławie doprowadzi do odnowy zaufania w UE. To będzie możliwe, gdy i jeśli ludzie przekonają się, że wywiązujemy się z obietnicy lojalnej współpracy między państwami członkowskimi a instytucjami unijnymi.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po przyjęciu przez większość posłów Parlamentu Europejskiego antypolskiej rezolucji, opracowanej w pocie czoła przez platformerskiego eurodeputowanego Janusza Lewandowskiego, w obozie „totalnej opozycji” zapanowała radość, a chwilowo wręcz euforia.
Grzegorz Schetyna nie krył satysfakcji z tego wydarzenia i stwierdził z uśmiechem na obliczu „To zły symbol porażki dla polityki PiS - u”, a poseł Nowoczesnej, Adam Szłapka zauważył „PiS tak naprawdę wypisuje nas ze wspólnoty wartości europejskich”. Obaj panowie zapewne oczekiwali porażki polityki Prawa i Sprawiedliwości na nieformalnym szczycie UE w Bratysławie. I nie doczekali się. Tak to jest gdy wartości europejskie przestają być wartościami Europejczyków, a pobożne życzenia zastępują rzeczywistość.
Szczyt w Bratysławie miał - według różnych Timmermansów, Schulzów, Tusków i Junckerów - upokorzyć kraje Grupy Wyszehradzkiej i wymóc na nich uległość w sprawie przyjmowania kwot imigrantów muzułmańskich, a okazało się, że z państwami V4 trzeba się liczyć, bo ich postawa znajduje naśladowców w coraz większej liczbie państw UE . Tak więc to nie PiS poniósł porażkę, ale Bruksela i Berlin, a szczyt bratysławski obnażył głęboki kryzys wspólnoty, którego humorystycznym symbolem są opadające spodnie szefa Komisji Europejskiej Junckera. Z tych nerwów. Faktycznie, analizując wypowiedzi czołowych polityków UE można pokusić się o stwierdzenie, że Brukseli spodnie opadają od tych zmartwień, a największym jest groźba rozpadu eurokołchozu, zapoczątkowanego przez Brexit. Europoseł PiS prof. Zdzisław Krasnodębski podsumował spotkanie w Bratysławie następująco: ” Atmosfera społeczna i polityczna - poza sferą przywódców państw - bardziej sprzyja postulatom Grupy Wyszehradzkiej niż postulatom budowy federacji”. I przywódcy unijni chyba wreszcie złapali kontakt z rzeczywistością, jako że wymachiwanie przed nosem obywateli „wartościami europejskimi” nie robi już wrażenia, a wręcz irytuje.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spuścił z tonu stwierdzając m.in.
Jest faktem, że miliony Europejczyków nie mają poczucia bezpieczeństwa i wyrażają obawy dotyczące migracji, terroryzmu i przyszłości społeczno - gospodarczej kontynentu. Dlatego jesteśmy zdecydowani, by naprawić błędy przeszłości i znaleźć wspólne rozwiązania dla 27 państw (…) Mam nadzieję, że szczyt w Bratysławie doprowadzi do odnowy zaufania w UE. To będzie możliwe, gdy i jeśli ludzie przekonają się, że wywiązujemy się z obietnicy lojalnej współpracy między państwami członkowskimi a instytucjami unijnymi.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/308645-z-tych-nerwow-brukseli-spodnie-opadaja-szczyt-w-bratyslawie-mial-upokorzyc-kraje-grupy-wyszehradzkiej?strona=1