Człowiek Putina w Berlinie. Kto sądzi, że minister Steinmeier działa wbrew lub bez wiedzy Merkel, ten powinien zająć się grą w pchełki

Fot. Kuebi = Armin Kübelbeck/CC/Wikimedia Commons
Fot. Kuebi = Armin Kübelbeck/CC/Wikimedia Commons

Nie będę przypominał upokarzających lekcji, udzielonych szefowej rządu RFN przez prezydenta Putina, byłego szpicla KGB w Dreźnie, gdy ośmieliła się wypowiedzieć zapoczątkowane przez Schrödera „strategiczne partnerstwo” z Rosją i odgruzować stosunki transatlantyckie. W tym kontekście symbolicznej rangi nabierają choćby te dwa fakty: gdy podczas spotkania z Merkel w Soczi Putin z głupim uśmiechem wpuścił do sali swą labradorkę „Cony”, wiedząc doskonale, że kanclerz była za młodu pogryziona przez psy i ma do nich uraz (na pożegnanie wręczył jej jeszcze maskotkę psa), oraz, gdy po kolejnym objęciu prezydentury przybył do Berlina z kurtuazyjną wizytą z lekceważącym, kilkugodzinnym opóźnieniem, ponieważ „po drodze” wylądował w Mińsku, żeby przywitać się z  białoruskim „duce”, Aleksandrem Łukaszenką…

Animozje Merkel i Putina, a także nieskrywana niechęć prezydenta Niemiec Joachima Gaucka do rosyjskiego satrapy w niczym jednak nie obciążają bieżących i dalekosiężnych interesów obu tych krajów. Gdy przyjaciele Schröder i Putin postawili w Berlinie kropkę nad „i” w kwestii budowy oprotestowanego przez Polskę (i nie tylko) gazociągu bałtyckiego Nord Stream1, Merkel, będąca wówczas w opozycji, określiła podpisanie tej umowy, jako „wspaniały dzień w dziejach stosunków rosyjsko-niemieckich”. Steinmeier miał w tym dziele swój wkład. I dziś udziela dyplomatycznej osłony, aby doprowadzić do realizacji „prywatnego projektu”, tzw. Nord Stream 2.

Nie bez powodu Steinmeier określany jest nie tylko przez Rosję, jako jej „uboczny minister spraw zagranicznych” w Berlinie. Wprawdzie szef niemieckiej dyplomacji protestuje przeciw nazywaniu go „adwokatem Rosji”, nie są to jednak bezpodstawne insynuacje. Przykładami można sypać jak z rękawa. Jeden z ostatnich – to określenie przez Steinmeiera ćwiczeń NATO w naszym kraju mianem „wymachiwania szabelką”:

Myli się ten, kto sądzi, że zwiększy bezpieczeństwo poprzez symboliczne parady czołgów na wschodniej granicy sojuszu,

skrytykował właśnie w weekendowym wydaniu „Bilda”. Jego zdaniem, trening wojskowy „Anakonda” w Polsce stanowi jedynie „pretekst do odgrzewania dawnych konfrontacji”, zaś opieranie się na „polityce odstraszania” byłoby „fatalnym zawężeniem spojrzenia”. W tym miejscu należałoby spytać, gdzie był szef dyplomacji RFN, gdy Moskwa przystąpiła do rozbudowy baz lotniczych na Białorusi, do wojskowego doposażania obwodu królewieckiego, czy wtedy, gdy Rosjanie w swoich ćwiczeniach symulowali atak na wschodnie rubieże sojuszu? Gdzie był, gdy Niemcy podpisywały kontrakt na budowę podmoskiewskiego ośrodka szkoleniowego dla rosyjskich żołnierzy…?

Jak należało się spodziewać, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Aleksiej Puszkow pochwalił na Twitterze wypowiedź Steinmeiera, jako „głos rozsądku w antyrosyjskiej histerii”. Na marginesie forum ekonomicznego w rodzinnym Petersburgu, prezydent Putin rzucił pod adresem NATO:

Potrzebują zewnętrznego przeciwnika, zewnętrznego wroga, bo w innym wypadku jaki cel miałaby ta organizacja?

Wśród gorąco oklaskujących jego wystąpienie był, a jakże, przyjaciel Schröder, który jeszcze podczas swoich rządów nazywał Sojusz Północnoatlantycki „zbędnym przeżytkiem”. W nagrodę, po utracie władzy został pierwszym cerberem inwestycji Nord Stream na etacie Gazpromu. W razie czego, zausznik ekskanclerza, Steinmeier może liczyć na podobne wsparcie. Stara się jak może i to na każdym polu. Niedawno postulował stopniowe odstępowanie od sankcji UE wobec Rosji, ustanowionych po jej napaści zbrojnej na Ukrainę, zajęciu Krymu i ataku na Donbas. Jak przekonywał, miałoby to stworzyć grunt do „wspólnego rozwiązania dla innych wielkich konfliktów”.

W polityce niczego więcej już nie osiągnie. Wspiął się na najwyższy szczebel kariery, marzenia o zajęciu miejsca Merkel prysły jak bańka mydlana i czeka go jedynie zjazd po równi pochyłej. Na koniec pozostaje wszakże pytanie: czy „consigliere Schrödera“, wieczny drugi Frank Walter Steinmeier, szef niemieckiej dyplomacji działa wbrew, czy bez wiedzy i cichej aprobaty chadeckiej szefowej? Kto tak sądzi, ten nie ma pojęcia o niemieckiej „polityce realnej” i najlepiej, żeby zajął się grą w pchełki…

« poprzednia strona
12

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.