Kryzys imigracyjny pokazuje, że w Berlinie szowinizm wrócił do łask. Jako cnota. To nie my jesteśmy w tej grze egoistami, tylko Niemcy

Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Impreza się skończyła. Ostatnie transparenty z napisem „Witamy!” zniknęły, euforię zastąpił ból głowy. Niemcy się obudzili. Z kacem. Kanclerz Angela Merkel zamknęła granice, a niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych pracuje nad ustawą zaostrzającą prawo imigracyjne. Zamiast zasiłków azylanci mają dostawać bony żywnościowe, by „nie tworzyć niepotrzebnej zachęty do przyjazdu”. Świadczenia pieniężne mają zostać wypłacane dopiero po udanej integracji. Kto nie chce grać zgodnie z regułami, nie dostanie nic. Brzmi sensownie? Owszem.

Niemieckie kraje związkowe nie radzą sobie z napływem uchodźców, siostrzana partia rządzącej chadecji, bawarska CSU, buntuje się przeciwko polityce „otwartych ramion”, minister pracy Andrea Nahles przyznała, że 20 proc. przybyszy z Iraku i Syrii to analfabeci i tylko co dziesiątego da się zatrudnić w przemyśle. A kontrwywiad zidentyfikował wśród uchodźców już 29 bojowników Państwa Islamskiego.

Pragmatyczna kanclerz, zmuszona wybierać między udawaną dobrocią a pokojem społecznym, wybrała ten ostatni. To jest równoznaczne z przyznaniem się do błędu. Konsekwencji za ten błąd nie zamierza jednak ponosić sama. Tylko szuka kozłów ofiarnych. Walka o rozdzielenie imigrantów według kwot przypomina czasy, gdy Niemcy maszerowali. Dziś jednak – jak pisze publicysta „Spiegla” Jan Fleischauer - maszerują w sandałach Birkenstock i z tolerancją na sztandarach. Wynik jest ten sam: dyktat, przymus, arogancja. I przysłowiowy „brzydki Niemiec” Martin Schulz grożący krajom Europy Środkowej i Wschodniej „siłą”, jeśli nie zgodzą się przyjąć imigrantów, których Niemcy do siebie zaprosili. To tak jakbym zaprosiła do siebie gości i po zajrzeniu do lodówki stwierdziła, że nie mam nic do jedzenia i podrzuciła ich sąsiadom, grożąc, że jeśli ich nie wezmą, to ukradnę im samochód.

To zwyczajny, prymitywny szantaż, podszyty oskarżeniami o egoizm i brak solidarności oraz forsowany przy pogwałceniu prawa unijnego. Z jednej strony dobrotliwe Niemcy, z drugiej rzekomo ksenofobiczne i egoistyczne Węgry, Polska, Słowacja i Czechy. A przecież wiadomo, i niektórzy w Niemczech to otwarcie mówią i piszą, że Niemcy nie zdecydowały się przyjąć imigrantów z dobroci serca. Tylko z cynicznej kalkulacji. Otwierając swoje drzwi dla Syryjczyków i Irakijczyków Niemcy przygarnęły ludzi, którzy są im potrzebni i wśród których jest liczna grupa fachowców. Zasiedlą wyludniające się wschodnie Niemcy i będą pracować na niemieckich emerytów.

Jak otwarcie przyznał wicekanclerz Sigmar Gabriel: „Potrzebujemy tych ludzi dla zabezpieczenia naszego dobrobytu”. Ci, którzy się nie nadają zostaną wydaleni, albo przekazani europejskim partnerom. Błąd Merkel nie polegał na tym, że zdecydowała się przygarnąć setki tysięcy imigrantów, tylko na tym, że uznała, iż uda jej się to zrobić w sposób kontrolowany. Wycofała się w ostatniej chwili, biorąc pod uwagę informacje ujawnione przez szefa francuskiego wywiadu wojskowego. Według Christophe’a Gomarta w Libii na przeprawę do Europy czeka milion osób. Są to głównie mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej, Erytrei, Somalii, Sudanu. Większość z nich to analfabeci. Wśród nich szef Daimlera Dieter Zetsche zapewne nie znajdzie pracowników, których zamierza, jak zapowiedział, rekrutować wśród Syryjczyków.

Ich Niemcy nie okryją ciepłym płaszczykiem tolerancji. Będą mogły się nimi zając kraje południa Europy i cala reszta, włącznie z wschodnioeuropejskimi egoistami. Niemcy przyjęli już dość imigrantów, takich, którzy mogą im się przydać. Już okazali solidarność ciemiężonymi narodom Afryki i Bliskiego Wschodu. Więcej nie trzeba, dziękujemy. Zamykamy granice, skracamy świadczenia socjalne. A nadwyżkę wciśniemy innym, sąsiadom, wszystko jedno, byle by się pozbyć problemu.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.