Gdy nasilają się groźby niemieckiego establishmentu pod adresem Europy Środkowo-Wschodniej (trzeźwo oceniającej kryzys migracyjny) warto przypominać: to właśnie Niemcy rozhulały problem przybyszów z Bliskiego Wschodu do gigantycznych rozmiarów.
To Angela Merkel osobiście, pod wpływem medialnej presji, obawiając się histerycznej reakcji opinii publicznej na zdjęcie ciała 3-letniego chłopca na plaży w Grecji, podjęła decyzję o zdemolowaniu unijnego prawa, o faktycznej likwidacji unijnych granic zewnętrznych.
Znamy nawet datę: było to w nocy z 4 na 5 września, po spotkaniu pani Merkel z kanclerzem Austrii Wernerem Faymannem. Wówczas poszedł w świat komunikat o „przyjęciu azylantów bez rutynowych procedur biurokratycznych”.
Nie było żadnych konsultacji z europejskimi „partnerami”, nie przewidziano żadnej roli dla struktur Unii Europejskiej. Po prostu Merkel i Faymann ogłosili, że de facto każdy może przyjechać do Europy i tu zamieszkać.
Zauważa to brytyjska prasa. Na łamach brytyjskiego tygodnika „The Spectator” tak o tym pisze publicysta James Forsyth:
Najpierw Niemcy jednostronnie podarły porozumienie unijne dotyczące postępowania z uchodźcami, a teraz desperacko próbują ponownie narzucić te reguły. (…)
Jak łatwo było przewidzieć, działania Niemiec doprowadziły do napływu wielkiej liczby uchodźców próbujących dostać się do tego kraju. Skala napływu jest tak duża, że Berlin musiał przywrócić kontrole na granicy z Austrią. Z Niemiec płynie także komunikat, że nie przyjmą one uchodźców zarejestrowanych już uprzednio w innych państwa Unii. A więc Konwencja Dublińska znów ma obowiązywać.
Zdaniem Forsytha, ten gwałtowny zwrot pokazuje, jak „chora” była polityka Merkel w sprawie imigracji w pierwszym okresie.
Problem polega jednak na tym, że Merkel nie może odwołać słów, które wypowiedziała. Jej słowa i działania w ostatnich tygodniach skłoniły jeszcze więcej ludzi do powierzania swojego życia pozbawionym skrupułów przemytnikom ludzi. Tragiczną tego konsekwencją będzie fakt, że jeszcze więcej osób straci życie.
Forsyth konkluduje:
Bycie mężem stanu wymaga zdolności myślenia o konsekwencjach własnych działań. Merkel spektakularnie oblała swój test. Uczyniła ponurą sytuację jeszcze gorszą.
Być może agresja polityków niemieckich wobec Polski z tego właśnie wynika: ze świadomości, że to państwo niemieckie popełniło tragiczne błędy w czasie kryzysu.
No i warto odnotować, że fundusze unijne przestały już być, jak nas nauczano, spłaceniem historycznego długu Zachodu wobec pozostawionego w sowieckiej niewoli Wschodu. Stały się czymś diametralnie innym: uzależniającą pożyczką, która ma służyć szantażowaniu biedniejszych państwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/265415-to-angela-merkel-osobiscie-obalila-granice-europy-dlaczego-inne-panstwa-maja-ponosic-koszty-tej-lekkomyslnej-decyzji