Schulz, czyli nowa edycja niemieckiego szaleństwa. „Jego słowa są spowodowane kompleksem niemieckiej winy – za niegdysiejszy nacjonalizm, za nazizm, za ludobójstwo”

PAP/EPA
PAP/EPA

Słowa Martina Schulza, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, który w telewizji ZDF mówił o możliwości użycia bliżej niesprecyzowanej siły wobec również niesprecyzowanej „Europy ultranacjonalistów”, gdyby mogła ona wygrać i  nie dopuścić do przyjęcia niemieckiego dyktatu ws.imigrantów, są bardzo znamienne.

Są znamienne, bo takich słów nie użyłby mający – ogólnie – podobne do Schulza poglądy socjalista francuski, brytyjski czy belgijski. To mówi Niemiec, i to co mówi, jest bardzo niemieckie. I to niemieckie w potrójnym sensie.

Po pierwsze – ze względu na butę i arogancję, które znów, po kilkudziesięcioletniej przerwie, objawiają się Europie jako cechy par excellence niemieckie.

Po drugie – ze względu na wściekłość, jaką w Niemcach budzi opór, sprzeciw wobec tego, co narzucają otoczeniu, a co sami uważają za dobre i naturalne. Amerykańska historyczka Barbara Tuchman w swej kultowej opowieści o początkach I wojny światowej przytacza relacje o autentycznym szoku, jaki we wkraczających do Francji oficerach armii Kaisera wzbudzały odkrywane przez nich pomniki „Francs-tireurs” – czyli miejscowych partyzantów, cywili którzy w 1870 roku chwycili za broń przeciw pruskim najeźdźcom. Niemcy byli szczerze oburzeni i zdumieni – jak można stawiać pomniki komuś, kto wystąpił przeciw władzy?! Oburzenie Schulza jest podobne, bliźniacze wręcz. Jest efektem tej samej mentalności. Od oficerów Kaiserliche Armee sprzed 101 lat odróżnia Schultza to, że dla niego władza, której winien podporządkować się świat, a w każdym razie rozmaite hinterlandy, leży nie tylko w Berlinie, ale i w Brukseli.

Po trzecie wreszcie, paradoksalnie, słowa Schulza są bardzo niemieckie, bo spowodowane również niemieckim kompleksem. Kompleksem niemieckiej winy – za niegdysiejszy nacjonalizm, za nazizm, za ludobójstwo. Teraz, destruując kulturową tożsamość Europy, Niemcy chcą ostatecznie zmyć znamię tej hańby. Pokazać, że nie tylko są już inni, ale że również w tej inności przodują. Że może kiedyś byli w awangardzie reakcji, za to teraz tworzą awangardę postępu i humanitaryzmu. A jeśli ktoś ma na temat tego postępu i humanitaryzmu inne zdanie? To się go zmusi do zmiany tego zdania, to się go, by użyć metafory Stanisława Lema, „w szczęśliwość łomem zagoni”.

Bo przecież Niemcy wiedzą lepiej.

Oczywiście, Schulz nie miał na myśli użycia przeciw „ultranacjonalistom” (chyba można uznać, że pod tym pojęciem rozumie on państwa, broniące się przed wpuszczeniem migrantów) siły zbrojnej. Miał na myśli siłę innego rodzaju. Zapewne przemoc kulturową, medialną, ekonomiczną i finansową. Na razie, bo szaleństwo ma to do siebie, że nie pozostaje na poziomie stałym, tylko – nieleczone – rośnie. I za kilka miesięcy Schulz może (co nie znaczy, że stanie się tak na pewno) zaostrzyć stanowisko. Przesadzam? Pewnie tak. Tylko czy jeszcze kilka miesięcy temu uznalibyśmy za możliwe, że we wrześniu 2015 Schulz będzie mówił o walce i użyciu siły, nawet tej niezbrojnej?

Kilka lat temu Radosław Sikorski wygłosił sławetne zdanie o tym, że nie boi się silnych Niemiec, tylko ich bierności. Niemiecka prasa, zachwycona, nazwała go wówczas „wizjonerem znad Wisły”. Można przypuścić, że ta zachęta ówczesnego polskiego ministra odegrała jakąś rolę w nakręcaniu nowej spirali nowej edycji niemieckiej woli panowania. W doprowadzeniu niemieckich elit do obecnego stanu psychicznego, stanu w którym była możliwa zarówno sama decyzja Angeli Merkel, jak i późniejsze groźby Schulza. Ciekawe, czy Sikorski uważa się dziś za skutecznego, a jeśli tak, to czy z tej skuteczności jest zadowolony. Dopomóc wielkiemu narodowi w popadnięcie w recydywę obłędu, to przecież nie byle jakie osiągnięcie.

CZYTAJ TAKŻE KOMENTARZAWOMIRA SIERADZKIEGO: Koniec żartów! Schulz zagroził… użyciem siły wobec takich krajów jak Polska, jeśli nie podporządkujemy się „duchowi wspólnoty” ws. imigrantów!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.