Rosyjska “wrzutka” jako reakcja na holenderski raport ws. katastrofy MH17. Skąd my to znamy...?

YT/smolenskzespol.sejm.gov.pl
YT/smolenskzespol.sejm.gov.pl

Wystarczyło zaledwie kilka godzin, a już strona rosyjska odpowiedziała na raport holenderskiej komisji śledczej dotyczący zestrzelenia rok temu nad Donbasem malezyjskiego Boeinga 777. Niderlandzka komisja po rocznym śledztwie ustaliła jednoznacznie, że samolot został strącony rakietą “ziemia-powietrze” z terytorium kontrolowanego przez prorosyjskich terrorystów.

Informacja o wynikach holenderskiego śledztwa pojawiła się wczoraj i jeszcze tego samego dnia została skontrowana. Rzecznik prasowy Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimir Markin oświadczył, że posiada dowody, iż malezyjski Boeing został strącony rakietą “powietrze-powietrze” “nierosyjskiej produkcji” wystrzeloną przez samolot bojowy.

Jako rzekomy dowód Markin przytoczył słowa niejakiego Jewgienija Agapowa, obywatela Ukrainy, który uciekł do Rosjji. Agapow pracował jako wojskowy mechanik lotniczy i zeznał, że 17 lipca 2104 roku widział i słyszał na własne uszy, jak ukraiński pilot myśliwca bojowego Su-25 wrócił do bazy bez jednej rakiety i oświadczył, że jakiś “samolot znalazł się w niewłaściwym czasie i niewłaściwym miejscu”.

Śledztwo holenderskie wykazało jednak, że krytycznego dnia nie odbył się żaden lot ukraińskiego samolotu wojskowego. Także wyniki kontroli radarowej nie wykazały ani jednego takiego przypadku.

Holendrzy – w odróżnieniu od Polaków po tragedii smoleńskiej – zadbali o to, aby zarówno wrak samolotu, jak i czarne skrzynki znalazły się pod ich kontrolą. Dzięki temu mogli przeprowadzić szczegółową rekonstrukcję ostatnich minut feralnego lotu MH17.

Oczywiście w rosyjskich mediach, kontrolowanych w całości przez władze, można było usłyszeć wczoraj tylko jeden komunikat – że są dowody, iż malezyjski samolot został zestrzelony przez ukraińskie lotnictwo. Każdy zaś kto twierdzi, że strącili go Rosjanie, jest albo oszołomem, albo człowiekiem chorym z nienawiści do Rosji i dążącym do wywołania z nią wojny.

Czy to wszystko nie przypomina scenariusza wydarzeń, który nastąpił po 10 kwietnia 2010 roku? Różnica polega jedynie na tym, że w przypadku malezyjskiego samolotu tylko propaganda rosyjska nazywa ekspertów dążących do ustalenia prawdy oszołomami i podżegaczami wojennymi, zaś w przypadku tragedii smoleńskiej – oprócz propagandy rosyjskiej robią to także największe media III RP.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych