Polityka multikulti, która kazała witać każdego imigranta z otwartymi ramionami, spowodowała, że w krajach zachodniej Europy, m.in. w Danii, z której pochodzę, muzułmanie podważają porządek prawny
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl szef organizacji „STOP Islamizacji Europy” (SIOE) Anders Gravers.
wPolityce.pl: Premier Francji Manuel Valls przyznał po zamachu pod Lyonem, gdzie urodzony we Francji muzułmanin ściął swemu pracodawcy głowę, że mamy do czynienia z „wojną cywilizacji”, a zagrożenie pochodzi nie tylko z zewnątrz kraju ale także z wewnątrz. Czy to początek zmiany stosunku do kwestii imigracji i islamu wśród europejskich elit?
Anders Gravers: Możliwe. Tyle, że to te elity właśnie, szczególnie te lewicowe, do których należy premier Francji, doprowadziły do powstania zagrożenia, przed którym teraz ostrzegają. Polityka multikulti, która kazała witać każdego imigranta z otwartymi ramionami, spowodowała, że w krajach zachodniej Europy, m.in. w Danii, z której pochodzę, muzułmanie podważają porządek prawny. Teraz ci politycy usiłują zrzucić z siebie odpowiedzialność za to, paplając coś o zagrożeniu i V kolumnie. Oni nas postawili w tej sytuacji. Niech nie udają niewinnych. Za każdym razem, gdy ktoś odważał się ostrzegać przed islamizacją naszego kontynentu, był oskarżany przez nich o rasizm i brak tolerancji. A przecież to co się stało, było do przewidzenia.
Pytanie, co z tym zrobić?
Będzie jeszcze gorzej, niż jest obecnie, jeśli politycy nie przyznają się do popełnionych błędów i nie zmienią swojego nastawienia do islamu. Należy deportować każdego muzułmanina, który dopuścił się poważnego przestępstwa, do jego kraju pochodzenia. Jeśli ktoś nie podziela wartości kraju, w którym znalazł schronienie oraz lepsze życie, jeśli nie zamierza przestrzegać panujących w tym kraju zasad prawnych, to powinien wrócić do siebie. Chodzi mi o ludzi, którzy nie chcą się integrować, stawiają prawo szariatu ponad prawo narodowe i otwarcie gardzą naszą kulturą i cywilizacją. Jeśli nie chcą się dostosować, odeślijmy ich do domu.
To nie takie proste. Większość tych ludzi urodziło się w Europie, i posiada francuskie, niemieckie, hiszpańskie, duńskie albo szwedzkie obywatelstwo. Ich dom jest tu. Niektórzy w ogóle nie znają swojego kraju pochodzenia…
To może być problemem, jeśli obowiązuje „prawo ziemi” i obywatelstwo jest nadawane każdemu, kto urodził się w danym kraju, bez względu na pochodzenie rodziców. Tak jest we Francji. U nas w Danii jest inaczej. Obywatelstwo można nadać drogą prawną i w ten sam sposób odebrać. Utrata obywatelstwa jest zresztą automatyczna w chwili popełnienia czynu zagrażającemu bezpieczeństwu wewnętrznemu.
Takie pomysły już były. Nicolas Sarkozy chciał deportować obywateli francuskich, pochodzących z imigracji, którzy podnieśli rękę na policjanta lub innego przedstawiciela władzy. Nic z tego nie wyszło. Większość Francuzów uważa bowiem, że nie wolno stygmatyzować „umiarkowanych” muzułmanów, którzy są „pierwszymi ofiarami ekstremistów”. Mylą się?
Owszem. Mylą się. Nie wierzę w podział na umiarkowanych i radykalnych muzułmanów. Istnieje tylko jeden islam. I nic więcej. Jeden islam. Ten podział jest całkowicie sztuczny. Walka z niewiernymi to obowiązek każdego muzułmanina, wynikający z Koranu. Są muzułmanie, którzy się nie stosują do tego nakazu, są pasywni. Przez co wystawiają się również na ryzyko utraty życia z rąk swoich braci w wierze. Muzułmanin, który nie stosuje się do zasad islamu, w tym obowiązku prowadzenia dżihadu, świętej wojny, przestaje być muzułmaninem. I można go zabić. Jest niewiernym, jak chrześcijanie i cała reszta. Dlatego ci „umiarkowani” muzułmanie w obliczu zamachów terrorystycznych i zbrodni Państwa Islamskiego przeważnie milczą. Ze strachu. Boją się, że także skończą ze ściętą głową. Przypominam: w islamie za apostazję karze się śmiercią.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Polityka multikulti, która kazała witać każdego imigranta z otwartymi ramionami, spowodowała, że w krajach zachodniej Europy, m.in. w Danii, z której pochodzę, muzułmanie podważają porządek prawny
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl szef organizacji „STOP Islamizacji Europy” (SIOE) Anders Gravers.
wPolityce.pl: Premier Francji Manuel Valls przyznał po zamachu pod Lyonem, gdzie urodzony we Francji muzułmanin ściął swemu pracodawcy głowę, że mamy do czynienia z „wojną cywilizacji”, a zagrożenie pochodzi nie tylko z zewnątrz kraju ale także z wewnątrz. Czy to początek zmiany stosunku do kwestii imigracji i islamu wśród europejskich elit?
Anders Gravers: Możliwe. Tyle, że to te elity właśnie, szczególnie te lewicowe, do których należy premier Francji, doprowadziły do powstania zagrożenia, przed którym teraz ostrzegają. Polityka multikulti, która kazała witać każdego imigranta z otwartymi ramionami, spowodowała, że w krajach zachodniej Europy, m.in. w Danii, z której pochodzę, muzułmanie podważają porządek prawny. Teraz ci politycy usiłują zrzucić z siebie odpowiedzialność za to, paplając coś o zagrożeniu i V kolumnie. Oni nas postawili w tej sytuacji. Niech nie udają niewinnych. Za każdym razem, gdy ktoś odważał się ostrzegać przed islamizacją naszego kontynentu, był oskarżany przez nich o rasizm i brak tolerancji. A przecież to co się stało, było do przewidzenia.
Pytanie, co z tym zrobić?
Będzie jeszcze gorzej, niż jest obecnie, jeśli politycy nie przyznają się do popełnionych błędów i nie zmienią swojego nastawienia do islamu. Należy deportować każdego muzułmanina, który dopuścił się poważnego przestępstwa, do jego kraju pochodzenia. Jeśli ktoś nie podziela wartości kraju, w którym znalazł schronienie oraz lepsze życie, jeśli nie zamierza przestrzegać panujących w tym kraju zasad prawnych, to powinien wrócić do siebie. Chodzi mi o ludzi, którzy nie chcą się integrować, stawiają prawo szariatu ponad prawo narodowe i otwarcie gardzą naszą kulturą i cywilizacją. Jeśli nie chcą się dostosować, odeślijmy ich do domu.
To nie takie proste. Większość tych ludzi urodziło się w Europie, i posiada francuskie, niemieckie, hiszpańskie, duńskie albo szwedzkie obywatelstwo. Ich dom jest tu. Niektórzy w ogóle nie znają swojego kraju pochodzenia…
To może być problemem, jeśli obowiązuje „prawo ziemi” i obywatelstwo jest nadawane każdemu, kto urodził się w danym kraju, bez względu na pochodzenie rodziców. Tak jest we Francji. U nas w Danii jest inaczej. Obywatelstwo można nadać drogą prawną i w ten sam sposób odebrać. Utrata obywatelstwa jest zresztą automatyczna w chwili popełnienia czynu zagrażającemu bezpieczeństwu wewnętrznemu.
Takie pomysły już były. Nicolas Sarkozy chciał deportować obywateli francuskich, pochodzących z imigracji, którzy podnieśli rękę na policjanta lub innego przedstawiciela władzy. Nic z tego nie wyszło. Większość Francuzów uważa bowiem, że nie wolno stygmatyzować „umiarkowanych” muzułmanów, którzy są „pierwszymi ofiarami ekstremistów”. Mylą się?
Owszem. Mylą się. Nie wierzę w podział na umiarkowanych i radykalnych muzułmanów. Istnieje tylko jeden islam. I nic więcej. Jeden islam. Ten podział jest całkowicie sztuczny. Walka z niewiernymi to obowiązek każdego muzułmanina, wynikający z Koranu. Są muzułmanie, którzy się nie stosują do tego nakazu, są pasywni. Przez co wystawiają się również na ryzyko utraty życia z rąk swoich braci w wierze. Muzułmanin, który nie stosuje się do zasad islamu, w tym obowiązku prowadzenia dżihadu, świętej wojny, przestaje być muzułmaninem. I można go zabić. Jest niewiernym, jak chrześcijanie i cała reszta. Dlatego ci „umiarkowani” muzułmanie w obliczu zamachów terrorystycznych i zbrodni Państwa Islamskiego przeważnie milczą. Ze strachu. Boją się, że także skończą ze ściętą głową. Przypominam: w islamie za apostazję karze się śmiercią.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/257655-islam-to-kon-trojanski-w-europie-jesli-dalej-bedziemy-przyjmowac-imigrantow-doprowadzimy-do-zniszczenia-starego-kontynentu-nasz-wywiad