Gdzie jest Donald Tusk? Czy Angela Merkel odłączyła mu brukselski telefon?

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Angela Merkel i Francois Hollande od dwóch dni podejmują się „misji dyplomatycznej” dotyczącej zakończenia wojny (bo to jest wojna, a nie zaledwie konflikt) na Ukrainie. Wśród osób siedzących przy stole negocjacyjnym nie ma Polski, chociaż na początku rewolucji na Majdanie to właśnie nasz kraj był kreowany na adwokata Ukrainy. A teraz o tym, co dzieje się przy stołach negocjacyjnych w Rosji czy Niemczech dowiadujemy się z zagranicznych agencji informacyjnych.

Z rozmów ws. Ukrainy wyłączono nas jeszcze za czasów Donalda Tuska. Potem było zamieszanie i były premier spakował swój dobytek, zgarnął Pawła Grasia i przeprowadził się do Brukseli. Polskie stery oddał w ręce Ewy Kopacz, a polityka zagraniczna została przekazana Grzegorzowi Schetynie, który odziedziczył ją po skompromitowanym Radosławie Sikorskim.

Wówczas dużo mówiło się o tym, jak zyska na sile polski głos w Unii Europejskiej po nominacji Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej – cieszyła się też Ukraina. Media za naszą wschodnią granicą pisały, że Donald Tusk w Brukseli to szansa dla Ukrainy na to iż zachód baczniej będzie przyglądał się wojnie na wschodzie.

Tymczasem gdy zachodnia Europa zabrała się za rozwiązywanie sprawy Donbasu, Donald Tusk zniknął.Nie słychać żeby Donald Tusk miał wziąć udział w konsultacjach między krajami bądź żeby chociaż ktokolwiek się z nim konsultował. Donald Tuska po prostu nie ma.** Pojawił się jedynie podczas spotkania z Joe Bidenem, gdzie dał się sfotografować z wiceprezydentem USA, wygłosił oświadczenie i tyle go widziano. Chociaż uraziłabym przewodniczącego Rady Europejskiej, nie wspominając o jeszcze jednej, jakże ważnej czynności. Tusk zaczął politykę europejską prowadzić na twitterze. Już takiego jednego polityka znamy, sukcesów wielkich mu to nie przyniosło.

Bądź co bądź nie da się ukryć, że kompetencje przewodniczącego Rady Europejskiej są dość niewielkie, a de facto po prostu administracyjno-organizacyjne. Funkcja jest o wiele bardziej prestiżowa niż wpływowa, co teraz powinno dostrzec społeczeństwo, które było bombardowane wielkimi słowami o „prezydencie” czy nawet „królu” Europy. Okazało się, że król jest nagi. Jednak mimo tych niewielkich kompetencji przewodniczący Rady Europejskiej powinien chociaż starać się być widocznym. Tak jak robił to van Rompuy, który nie uczestnicząc w spotkaniach regularnie odbywał rozmowy telefoniczne na linii Bruksela-Berlin, Bruksela-Francja czy Bruksela-Kijów. Tutaj o takiej aktywności nie słychać.

Stery w pełni przejęli przywódcy Niemiec i Francji, którzy właśnie wraz z Putinem ustalają nowy ład europejski. Zapewne taki był cel Angeli Merkel, gdy orędowała wśród europejskich przywódców za wybraniem na przewodniczącego Rady Europejskiej swojego przyjaciela Donalda Tuska. Celowo tak dobrała nowe unijne władze, żeby Unia Europejska zeszła na dalszy plan, a główne decyzje zapadały w Berlinie. Brak aktywności Donalda Tuska pokazuje, że ten plan został wykonany. Unia Europejska w kwestii Ukrainy prawie w ogóle nie istnieje, a Europa znowu zostaje podporządkowana melodii, którą gra Berlin.

To pokazuje ile dla Donalda Tuska warta była sprawa Ukrainy, a także ile warte jest bezpieczeństwo Polski, o którym tyle mówił w ostatnim roku swojego urzędowania w roli premiera. Właśnie te rzeczy zupełnie zignorował wybierając miłą i ciepłą posadę w Brukseli.

CZYTAJ WIĘCEJ: Paweł Kowal: Polityka UE wobec Rosji przypomina cichą Jałtę, a rząd Kopacz udaje, że nic się nie dzieje! NASZ WYWIAD

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.