Arciszewska-Mielewczyk: Niemcom lepiej się rozmawia z osobami takimi jak Bartoszewski. Ale ja nie jestem przedstawicielką Bundestagu! NASZ WYWIAD

mypis.pl
mypis.pl

Czy ostry list napisany przez szefostwo niemiecko-polskiej grupy parlamentarnej landtagu Nadrenii Północnej-Westfalii pokazuje bardzo groźną tendencję w polityce niemieckiej?

CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ NEWS. Poseł Arciszewska persona non grata w Niemczech za krytykę filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”

Czy ta tendencja to ustawianie Polaków w pozycji jedynie zadowolonych z relacji niemiecko-polskich, nawet jeśli niekoniecznie wszyscy mogą radować się z takich zjawisk jak „polskie obozy zagłady”, czy produkcje filmowe typu „Nasze matki, nasi ojcowie”?

O tym wszystkim rozmawiamy z posłanką PiS Dorotą Arciszewską-Mielewczyk, oskarżoną w ostrym tonie przez Niemców o „niszczenie dobrych relacji”.


wPolityce.pl: Czy pod wpływem krytyki ze strony naszych niemieckich sąsiadów zaprzestanie pani mówić o trudnych sprawach między naszymi państwami?

Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Jestem zaskoczona tą krytyką. Jest film z tej konferencji i każdy może sobie ocenić, czy można mnie krytykować za psucie stosunków polsko-niemieckich. Martwi mnie ten list, jego ton, który kreuje dziwną rzeczywistość. Pojechałam tam do Düsseldorfu na zaproszenie, pojechałam jako polityk polskiego parlamentu po to, aby mówić o problemach, choć chwaliłam to, co jest dobre we wzajemnych relacjach. Podziękowałam Niemcom za to. Mam pewne przypuszczenia co do przyczyn powstania tego listu. Myślę, że niemieccy politycy najczęściej mają do czynienia ze słodkimi, sielankowymi rozmowami na temat relacji polsko-niemieckich. Nikt z naszymi niemieckimi partnerami nie rozmawia chyba o realnych problemach.

Czyli co, kilka lat rządów ekipy Donalda Tuska wystarczyło, aby przyzwyczaić Niemców, że o relacjach między nami można mówić tylko dobrze, albo wcale?

Tak, tak chyba jest. I teraz, gdy oni nagle usłyszeli kogoś, kto wypunktował im trudne kwestie. Tu wchodzi w grę to, że my politycy, nie możemy oczywiście skupiać się na dobrych stronach, lecz podnosić te trudne, po to, aby je rozwiązywać. Widać jednak, że Niemcom przeszkadza mówienie o trudnych sprawach, wolą obraz sielankowy. Być może to nimi wstrząsnęło. Może pierwszy raz usłyszeli, że są problemy między naszymi krajami. Jednak trzeba Niemców przygotowywać na to, że możemy ich działania krytykować. Jestem posłanką polskiego parlamentu i mnie interesuje działanie w polskim interesie, w tym jak rozwiązywać problemy Polaków żyjących w Niemczech. Ja nie jestem przedstawicielką Bundestagu! Bardzo niepokojący jest ton tego listu: „pamiętajcie, na przyszłość o tych naszych sugestiach!”. To jest trochę niebezpieczne, bo parlament landowy, który na potrzeby kongresu wypożyczył salę, być może chce teraz listę gości układać, skoro w liście jest sugestia, że nie chcą jednej uczestniczki, bo ośmieliła się mówić o jakichś problemach.

Tym listem Niemcy de facto pokazują jak postrzegają Polskę. Wedle nich nie mamy prawa odzywać się i krytykować ich działań, bo samo to może naruszać „znakomite relacje”.

Właśnie. Obok mnie siedział pan Kurt, który został po przerwie, mimo że się gdzieś śpieszył, aby odpowiedzieć na moje pytania. Zależało mi na rozmowie z tymi ludźmi, przecież w końcu po to tam pojechałam. Bardzo sympatyczne było podejście z jego strony do mnie i dlatego zadaję sama sobie pytanie: komu zależało, aby taki list powstał? Bo przecież jak się w niego wczytać, to on mnie pomawia, bo to co jest napisane, to w ogóle nie miało miejsca. Szczerze mówiąc, to jestem w szoku, bo wychodzi na to, że nie mamy prawa mówić o problemach. Przez jakiś czas miałam nawet nadzieję, że ci nasi niemieccy gospodarze na kongresie mogliby być naszymi ambasadorami w Bundestagu i mówić tam, że Polaków bolą „polskie obozy”, portal „Porta Polonica”, który prezentuje agentów SB i komunistów jako „twarze Polski”, czy filmy takie jak „Unsere Väter, unsere Mütter” no i wreszcie kwestie statusu mniejszości polskiej. A teraz odnoszę wrażenie, że może komuś bardzo zależeć, aby mnie wyoutować poprzez próbę przedstawienia mnie w złym świetle.

Jeśli ktoś zapozna się z listem, a nie zobaczy filmu z pani wypowiedzią, to faktycznie może uznać, że jest pani „czarną owcą świetnych relacji polsko-niemieckich”.

Tak i to jest bardzo niedobry kontekst. To jest próba eliminacji ludzi, którzy mają coś do powiedzenia o realnych problemach we wspólnych relacjach. Zdaję sobie sprawę, że lepiej się Niemcom rozmawia z osobami takimi jak Władysław Bartoszewski.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

FILM Z KONFERENCJI. Od 1:17:00 przemówienie posłanki Arciszewskiej-Mielewczyk, które tak bardzo nie podobało się Niemcom.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.