Wybór przez państwo ukraińskie dnia 14 października na święto narodowe wywołał żywiołową dyskusję. Wywołał też spory. Dwóch moich kolegów – Piotr Skwieciński i Dawid Wildstein mocno spozycjonowało się po stronie tezy, że 14 października wybrany został przez ukraińskie władze państwowe nie dlatego, że w tym dniu obchodzi swoje święto Ukraińska Powstańcza Armia, ale dlatego, że w tym dniu przypada święto Matki Boskiej Pokrowskiej oraz Dzień Ukraińskiego Kozactwa.
Dawid Wildstein: Historia antyukraińskiej pomyłki
Piotr Skwieciński: Klapki na oczach, czyli „patriotyczne” reakcje na nowe ukraińskie święto
Po drugiej stronie sporu jest choćby ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który twierdzi, że data została wybrana po to właśnie, aby w proces budowy współczesnej państwowości ukraińskiej wciągnąć także banderowców.
Ks. Isakowicz-Zaleski: Hańba! Rocznica powstania UPA świętem narodowym Ukrainy
Oczywiście nie wiem, jakimi przesłankami kierował się ukraiński prezydent, ale warto uświadomić sobie parę kwestii.
Na początek pytanie. Dlaczego nasi zachodni sąsiedzi na Dzień Zjednoczenia Niemiec wyznaczyli 3 października, czyli rocznicę włączenia się w 1990 r. NRD w skład RFN, a nie 9 listopada, gdy w 1989 r. obywatele obu państw niemieckich przystąpili do spontanicznego niszczenia Muru Berlińskiego? Bo 9 listopada 1938 r. miała miejsce Kryształowa Noc, czyli rozpoczął się de facto proces eksterminacji Żydów.
Niemcy nie pozwolili sobie jednak na skojarzenie swej radości z cierpieniem innych. Wiedzieli, że wywoła to sprzeciw, głównie środowisk żydowskich.
Powyższy przykład pokazuje, że niektóre daty w odniesieniu do różnych państw już na zawsze otrzymały stygmat.
Podobnie jest z symbolami. Dla pewnego prokuratora białostockiego swastyka to „symbol szczęścia”, z kolei dla jakichś skazanych za hailowanie było to użycie „salutu rzymskiego”. Paradoks polega na tym, że wszyscy uczestnicy tych sporów prawnych tak naprawdę mieli rację. Więc chodzi jedynie o kontekst, w tym wypadku historyczny. Symbol swastyki, podobnie jak hailowanie, już nigdy nie odzyskają w polityce swych starożytnych znaczeń.
Więc jak jest z ukraińskim świętem narodowym 14 października, skoro to (także) rocznica powołania do życia zbrodniczej organizacji? Polska to nie Izrael i nie mamy takiej siły, aby rozpocząć lobbowanie (choć powinniśmy), aby Ukraińcy nie wybierali tego dnia na swoje święto.
Powinniśmy jednak przynajmniej wyrazić swoje niezadowolenie. Ze względu na pamięć o pomordowanych Polakach mamy prawo interpretować ukraiński wybór 14 października „po polsku”, podobnie jak wybór 9 listopada na święto narodowe Niemiec interpretowany byłby „po żydowsku”.
I przede wszystkim powinniśmy przestać się oszukiwać. Tradycja zbrodniczej UPA jest bardzo żywa na sporej połaci Ukrainy. Dlaczego władze w Kijowie nie wybrały innej daty? Na przykład 8 lipca? To rocznica bitwy pod Konotopem w 1659 roku, gdy wspólne siły polsko-kozacko-tatarskie pod wodzą hetmana kozackiego Iwana Wyhowskiego rozgromiły Rosjan.
Do dziś ta bitwa uważana jest na Ukrainie za największy triumf nad wojskami rosyjskimi…
No i dziś, czyż potrzeba lepszej symboliki dla wspólnego zagrożenia ze strony Moskwy dla Polaków, Ukraińców i Tatarów krymskich…? Może zamiast samopocieszać się i dodawać otuchy, że Ukraińcy „nie to mieli na myśli”, co wybrali, powinniśmy im delikatnie przypomnieć o innej możliwej do wyboru dacie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/218332-niemcy-nie-wybrali-9-listopada-na-swoje-swieto-choc-wowczas-runal-mur-berlinski-dlaczego-bo-to-rocznica-krysztalowej-nocy