Bardzo pouczająca jest burza, jaka przeszła przez polski internet po decyzji prezydenta Poroszenki o przeniesieniu Dnia Obrońcy Ojczyzny ze wspólnej z Rosją daty dawnego święta Armii Czerwonej (23 lutego) na 14 października.
„Patriotyczne” portale zaroiły się od oburzonych komentarzy, bo przecież jest to oficjalna data powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii. Przy czym mało kto zwracał uwagę na to, że przede wszystkim jest to dzień bardzo ważnego święta zarówno prawosławnych, jak i unitów – Matki Boskiej Pokrowskiej. Przez wieki było to główne święto kozackie, a to do kozackiej tradycji nawiązywali zawsze ukraińscy niepodległościowcy. Również w latach 1918-1920 święto to było – właśnie jako kozackie – obchodzone w ówczesnych oddziałach ukraińskich. Dlatego też, kiedy powstała UPA, jej dowództwo po pewnym okresie wahania uznało, że przyjmuje tę datę jako dzień powstania tej formacji. Ale w 1999 roku prezydent Kuczma ogłosił 14 października świętem jako Dzień Ukraińskiego Kozactwa, bez odniesień do UPA.
Innymi słowy Ukraińska Powstańcza Armia była tylko jednym z podmiotów, które na przestrzeni wieków nawiązywała do Święta Pokrowy jako ukraińskiego symbolu. Obecne polskie oburzenie ustanowieniem tego dnia ukraińskim świętem państwowym można więc porównać z hipotetyczną sytuacją, w której nagle Żydzi zaczęliby się oburzać faktem, że w skarbcu na Wawelu Polacy przechowują i oddają cześć oczywistemu symbolowi antysemityzmu – czyli Szczerbcowi. Byłoby to absurdalne, bo choć w okresie międzywojennym Szczerbiec istotnie został przyjęty jako znak przez antysemicki ONR, to przecież wcześniej już od wieków był bardzo ważnym elementem polskiej symboliki narodowej (to celne porównanie zawdzięczam Piotrowi Semce).
Ale niestety ta oczywistość nie przemówiła do wszystkich. W szczególności nie przemówiła do księdza Isakowicza-Zaleskiego, który oczywiście uznał, że oto Poroszenko „dał w twarz rodzinom pomordowanych przez banderowców”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ks. Isakowicz-Zaleski: Hańba! Rocznica powstania UPA świętem narodowym Ukrainy
Zdumiewa, że ks.Zaleski nie wie o wszystkich faktach, które nie pozwalają uznać 14 października za wyłącznie, czy nawet głównie, święto UPA. Bo kto jak kto, ale on, zajmujący się (co prawda w dość specyficzny sposób) Ukrainą od lat, musiał chyba z tych faktów zdać sobie sprawę.
Choć z drugiej strony to przemilczenie może nie jest aż tak bardzo dziwne. Ksiądz Zaleski już trzy lata temu potrafił przecież tolerować na swojej stronie internetowej teksty, w których za niewinną ofiarę „banderowskiego terroru” uznawano np. takiego Gabiela Kostelnyka. [Unickiego duchownego, który poparł decyzję Stalina o likwidacji tego wyznania i wcieleniu go do Cerkwi Prawosławnej (księży, opierających się tej operacji NKWD wtedy mordowało, a co najmniej zsyłało do łagrów), i za to został przez bojowca UPA zastrzelony na ulicy we Lwowie.]*http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=5058)
Powtórzmy. Rzymskokatolicki ksiądz toleruje na swojej stronie opinię, że inny ksiądz, który pomagał w likwidacji kościoła, pozostającego w unii z Rzymem i został za to zlikwidowany, był w związku z tym „ofiarą szowinizmu”.
Określenie „klapki na oczach” jest najłagodniejszym, które przychodzi w tej sytuacji do głowy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/218187-piotr-skwiecinski-klapki-na-oczach-czyli-patriotyczne-reakcje-na-nowe-ukrainskie-swieto