Wstrząsający przekaz z Ukrainy. Część ciała ofiar wywieźli rebelianci, reszta wciąż leży na polu. ZOBACZ ZDJĘCIA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. twitter
fot. twitter

Malezyjski minister transportu Liow Tiong Lai oświadczył, że jest zaniepokojony brakiem odpowiedniego zabezpieczenia terenu czwartkowej katastrofy boeinga na wschodzie Ukrainy. Zaapelował do społeczności międzynarodowej o pomoc w tej sprawie.

CZYTAJ TAKŻE: Kto zginął w zestrzelonym malezyjskim Boeingu? Wśród ofiar córka polskiego kardiochirurga. ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO

Na twitterze aż roi się od zdjęć z miejsca katastrofy, które świadczą, że ciała wciąż leżą tam, gdzie spadły. Słychać także coraz więcej pogłosek o tym, że pole tragedii jest plądrowane, a niektóre zwłoki zostały zabrane przez rebeliantów, aby zatrzeć ślady mogące pomóc w wyjaśnieniu przyczyn tragedii.

fot. twitter
fot. twitter

Szef resortu transportu Malezji uznał, że „istnieją przesłanki, że kluczowe dowody w sprawie nie zostały zachowane na miejscu (katastrofy)”. Zaapelował podczas konferencji prasowej w Kuala Lumpur do społeczności międzynarodowej o pomoc w śledztwie i zachowaniu w odpowiednim stanie miejsca katastrofy.

Jednocześnie Liow docenił działania Rosji, która jego zdaniem robi wszystko, aby dostęp do miejsca katastrofy był swobodny.

Robią (Rosja) wszystko co w ich mocy, abyśmy mieli zagwarantowane bezpieczeństwo na miejscu katastrofy

— powiedział minister transportu.

fot. twitter
fot. twitter

Liow podkreślił jednocześnie, że dostępne informacje wskazują na to, że samolot został zestrzelony nad Ukrainą.

Musimy zagwarantować, że sprawiedliwości stanie się zadość

— oświadczył minister transportu.

Według malezyjskiego ministra samolot malezyjskich linii lotniczych o numerze MH17 leciał powszechnie uczęszczaną „autostradą powietrzną”. Zapewnił, że maszyna nie naruszyła zastrzeżonych obszarów. Powtórzył tym samym piątkową deklarację, w której podkreślał, że lecąc nad wschodnią Ukrainą linie Malaysia Airlines nie podjęły nadmiernego ryzyka, gdyż ONZ-owska Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego (ICAO) uznała tę trasę za bezpieczną.

Leciał na wysokości ustalonej przez lokalną kontrolę ruchu lotniczego i nigdy nie zbaczał z kursu na strefy zakazane

— podkreślił minister podczas sobotniego wystąpienia.

fot. twitter
fot. twitter

Minister Liow w sobotę w późniejszych godzinach wybiera się na Ukrainę.

Władze Ukrainy nie otrzymały dotąd ani jednej czarnej skrzynki malezyjskiego Boeinga 777 zestrzelonego na wschodzie kraju

— oświadczył Andrij Łysenko, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony w Kijowie.

Jest to informacja oficjalna. Nie mamy ani jednej czarnej skrzynki samolotu. Przetrzymują je u siebie bojownicy

— powiedział na konferencji prasowej wskazując bojowników prorosyjskich oddziałów separatystycznych, którzy kontrolują rejon, gdzie doszło do katastrofy.

Łysenko oświadczył, że znajdujący się na miejscu zdarzenia uzbrojeni rebelianci nie pozwalają ekipom ratowniczym na zabezpieczenie szczątków samolotu. To samo dotyczy ciał ofiar katastrofy.

**Dopuścili oni tam naszych (ukraińskich) ratowników, jednak pracują oni pod lufami karabinów. Terroryści zmuszają ich do zbierania dowodów i przekazywania ich w ich ręce

— podkreślił rzecznik.

W piątek prezydent Ukrainy Petro Poroszenko stanowczo oświadczył, że rejestratory zestrzelonego samolotu nie mogą trafić w ręce trzeciej strony, czyli Rosji. Separatyści zapowiedzieli wcześniej, że przekażą czarne skrzynki Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu (MAK) w Moskwie.

Samolot linii Malaysia Airlines leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur z 298 osobami na pokładzie. Katastrofy nikt nie przeżył. Boeing spadł w okolicach miast Szachtarsk i Torez w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy.

Zdaniem władz Ukrainy samolot mógł być zestrzelony przez separatystów, którzy dysponują ciężkimi zestawami przeciwlotniczymi Buk. Podobną opinię wyraził prezydent USA Barack Obama, który oświadczył, że są dowody, że malezyjski boeing został zestrzelony pociskiem odpalonym z obszaru „kontrolowanego przez wspieranych przez Rosję separatystów na Ukrainie”.

Z Kijowa Jarosław Junko - PAP/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych