Piłkarski psalm stojących w kolejce doczekał się puenty. Po ponad 20 latach Legia wczołgała się do Ligi Mistrzów!

Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

Często słyszymy ten tekst: na cholerę Ci to kibicowanie, przeżywanie? Tracenie nerwów, pieniędzy i czasu na coś, co nie przynosi niczego dobrego, postawione na głowie priorytety. Dwudziestu dwóch spoconych mężczyzn goni za kawałkiem skóry, by przy wielkim szczęściu wturlać ją do siatki wśród aplauzu, a czasem rozpaczy podchmielonych kibiców. Zupełnie obiektywnie nie ma to najmniejszego sensu. Ale czasem te dziesiątki nudnych meczów, przy których człowiek zgrzyta zębami i najchętniej wsadziłby sobie mikser w oczy, układają się w piękną historię. Tak było we wtorek w Warszawie. I to właśnie dla takich chwil sport ma sens.

Dwadzieścia lat (w przypadku Legii dokładnie dwadzieścia jeden). Tyle minęło od ostatniego występu polskiej drużyny w elitarnych, obrzydliwie przepłaconych i ekscytujących pół świata rozgrywek Ligi Mistrzów. W ciągu tych dwóch dekad zmieniło się wszystko. Niektórzy z nas dorośli, inni zostali rodzicami, jeszcze inni dziadkami. Wszyscy żyli coraz bardziej mglistymi wspomnieniami. Polska znalazła się w NATO i Unii Europejskiej, a technologia, historia, polityka - wszystko poszło do przodu. Lata 90. odeszły na dobre… prawie wszędzie. Nie zmieniło się tylko jedno - bramy piłkarskiego raju (wyświechtane, ale jakże przyjemne określenie) pozostawały zamknięte.

Kibicowsko żyliśmy wspomnieniami, marzeniami, a fantastyczne oprawy na trybunach zastępowały nam ekscytację futbolem. Prawdziwą piłkę nożną oglądaliśmy w środy przed telewizorami, liżąc tego lizaka przez szybę, marząc, by kiedyś się tam znów znaleźć, by wreszcie stał się cud.

Nigdy się nie wydarzył. Niektórzy nie wytrzymywali - stawali się fanami Barcelony, Realu czy innej fabryki pieniądza, która symbolizowała wszystko, co dobre. Dla nas to wszystko było nieosiągalne. Nam zostawały kpiny z porażek w Sanoku i Łęcznej, a gdy udało się wczołgać na drugoligowe areny europejskie (o Champions League nawet przestaliśmy myśleć), bił nas każdy: i z Rosji, i z Ukrainy, i z Austrii. Brakowało szczęścia, umiejętności, sprytu. 40-milionowy kraj nie potrafił wpełzać do Ligi Mistrzów, choć w ostatnich 20 latach sztuka udała się chyba każdemu państwu w Europie.

Coś drgnęło w ostatnich latach - było miło, gdy można było ograć w Moskwie Spartaka, a w drugiej lidze Europy sprać jakichś Słowaków. Ale nawet wtedy była to nagroda pocieszenia; jakieś marne puzzle, gdy ciągle marzyliśmy o wypasionej kolejce. A nawet gdy wydawało się, że wszystko wygląda jak należy, to wciąż lizak zza szyby był nie do kupienia, dostawali go inni. Albo na ostatniej prostej zabierali nam go Rumuni (Steaua Bukareszt), albo, gdy wyglądało na to, że na boisku wszystko w końcu idzie jak trzeba, to kompromitowali się działacze (Celtic i zgłoszenie nieuprawnionego zawodnika). Zawsze pod górkę, zawsze w łeb, zawsze bez happy endu.

Legia odpadła nie przez Tuska ani mafię z UEFA. Odpadliśmy, bo jesteśmy frajerami

Dwadzieścia długich lat. Czarny, pełen kompleksów i frustracji sen dobiegł dziś końca. Trochę mieliśmy farta (losowanie), trochę szczęściu pomogły poprzednie sezony i mozolnie budowany ranking. Nikt o tym nie będzie pamiętał: na 100-lecie istnienia Legia i jej fani dostają piękny prezent.

Nie wiem, jak Legia zapisze się w historii Champions League w tym sezonie. Obecna forma kopaczy nie wskazuje na to, by było to coś więcej niż udział w roli statystów. Nieważne. Wchodzimy na salony, w końcu - piłkarsko, po narodowej reprezentacji - wchodzimy na poważnie do Europy. Wreszcie środowe kolejki Ligi Mistrzów nie będą oglądane tylko w ekranach telewizorów, gdzie rolę odgrywali inni. Nareszcie i my zagramy w tym wielkim spektaklu.

Doczekaliśmy się. A niech i będzie na koniec nieco patosu - piłkarski psalm stojących w kolejce ponad dwie dekady doczekał się dziś pięknej puenty. Warto było czekać, kamienie drgnęły. Jakże przyjemnie smakować lizaka, do którego przez 20 lat nie było dostępu.

PS. Za komentarz do poziomu dzisiejszego meczu niech posłuży krótka reakcja premiera Glińskiego.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.