Sonik wiceliderem wiceliderem rajdu Dos Sertoes

Fot. Łukasz Zabierowski/CC/Wikimedia Commons
Fot. Łukasz Zabierowski/CC/Wikimedia Commons

Rafał Sonik plasuje się na drugim miejscu w kategorii quadów po pięciu etapach rajdu Dos Sertoes w Brazylii - piątej rundy Pucharu Świata FIM w rajdach terenowych. Krakowianin jest jedynym polskim kierowcą startującym w tej imprezie.

Czwartkowa rywalizacja przebiegała w formule maratońskiej. Po 335 km odcinka specjalnego, z metą w Diamantinie, żaden z zawodników nie może korzystać z pomocy mechaników aż do piątkowego biwaku. Jak podkreślił Sonik, najważniejsza była więc „chłodna głowa i taktyka”.

Dzisiaj miałem tylko dwa problemy. Pierwszy to wciąż powracające wibracje tylnych kół, przy których nie da się jechać z maksymalną prędkością. Na prostych nie przekraczałem 120 km/godz. O ściganiu z liderem, Brazylijczykiem Robertem Nahasem, nie było mowy

— przyznał.

Drugim poważnym kłopotem okazało się uszkodzenie elektroniki podczas przejazdu przez rzekę i strata obu wentylatorów.

Temperatura silnika dochodziła momentami do 118 stopni. Musiałem kilkakrotnie stawać i chłodzić quad, bo jeszcze dwa, trzy stopnie i wybuchłby silnik

— powiedział lider klasyfikacji Pucharu Świata FIM.

Innym problemem jest pasące się wzdłuż trasy bydło.

W bardzo szybkim prawym łuku, na drogę ze skarpy wyskoczyła krowa i uderzyła mnie bokiem. Odbiliśmy się od siebie i prawie wypadłem z trasy. Jechałem około 90 km na godzinę, więc całe szczęście, że nie wybiegła na środek drogi, tylko lekko skręciła

— wspomniał Sonik.

Dodał, że ma bardzo złe skojarzenia.

W podobnej sytuacji na Dakarze zginął mój kolega, więc długo po tym zdarzeniu nie mogłem się pozbierać. Od tego momentu jechałem już bardzo ostrożnie.

W piątek zawodnicy mają do pokonania 159 km odcinka specjalnego i wszystko wskazuje na to, że ten etap ustali ostateczną kolejność przed 125-kilometrowym finiszem w sobotę 30 sierpnia.

AM/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych