Multimedalistka olimpijska przyznała, że pisząc na Facebooku o „stracie Dzieciątka” miała na myśli poronienie. „Tak, byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym. Na samym początku obozu” - mówi „Gazecie Wyborczej” Kowalczyk.
Gdy tylko Kowalczyk zamieściła na popularnym portalu społecznościowym wpis o swoich problemach, w sieci zawrzało,
Okropny dzień. Rok temu straciłam moje Dzieciątko. Dziś Marian, doktorat, olimpijskie złoto. Czas nie leczy ran…
— napisała biegaczka narciarska.
To wywołało prawdziwą lawinę komentarzy, a także artykułów w tabloidach. Wiele osób spekulowało, że „Dzieciątko” oznaczało w tym przypadku… psa. Sprawa odżyła, gdy Kowalczyk przyznała, że cierpi na depresję.
Czytaj: Zaskakujące wyznanie Justyny Kowalczyk: „Mam zdiagnozowane stany depresyjne”
Teraz sportsmenka postanowiła raz na zawsze uciąć spekulacje.
Napisałam najprostszymi słowami na świecie: straciłam Dzieciątko. Tak, żeby nie było żadnych wątpliwości. Nie wiem, jak można było pomyśleć, że chodziło o psa. Ja nawet rybki w akwarium nigdy nie miałam, bo wychowałam się na wsi, gdzie się zwierząt w domu raczej nie trzyma. Piesek, którego niedawno podarował mi brat, żebym miała się kim zająć, jest moim pierwszym. Tak, byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym. Na samym początku obozu. Właśnie wtedy, gdy się szykowałam do wyprostowania swoich ścieżek. Wiadomo, że gdybym donosiła tę ciążę, dość zaawansowaną, nie wystartowałabym w Soczi. Miałam już w planie inne życie, przynajmniej na najbliższy rok
— powiedziała Justyna Kowalczyk w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
To były przerażające i traumatyczne dni
— przyznała mistrzyni.
Mamy nadzieję, ze Kowalczyk najgorsze ma już za sobą. Teraz pora na odpoczynek i poszukanie powodów do radości. Trzymamy kciuki!
AM/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/199083-justyna-kowalczyk-odkrywa-swoja-tajemnice-nasza-mistrzyni-miala-juz-dosc-dywagacji-na-swoj-temat