75 lat temu - 21 lutego 1942 r. - urodził się w okupowanej Warszawie autor i wykonawca piosenek, hodowca pszczół, tłumacz, z wykształcenia socjolog, Jan Krzysztof Kelus. Artysta swoją twórczość rozpowszechniał jawnie ignorując istnienie cenzury w PRL.
Jako niezależny twórca działający poza państwowym monopolem rozrywkowym oceniam wartość moich piosenek na 6 złotych 25 groszy sztuka. Zastrzegam sobie prawa autorskie, zgadzając się jednocześnie na reprodukowanie kasety pod warunkiem wpłacenia tantiem w wysokości 100 zł lub 10 dolarów poza krajem od jednej kopii
— taki tekst nagrywał na wydawanych własnym sumptem kasetach magnetofonowych z piosenkami. Podawał jeszcze dokładny warszawski adres, na który należało kierować przekazy i apelował do sumienia ewentualnego klienta: „łamiąc prawa autorskie, łamiesz prawa człowieka”.
Kelus był pierwszym piosenkarzem, który swoją twórczość publikował, ignorując istniejący w PRL Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk. Stał się twórcą polskiego samizdatu muzycznego, pionierem drugiego obiegu kaset audio.
Ludziom zastraszanym przez represyjny system imponowała odwaga artysty zdecydowanego na wyjście z anonimowości. Topniał strach - na podany adres zaczęły napływać przekazy pieniężne, często na większe sumy niż wskazane przez autora. Włodarze ludowej ojczyzny, z ustami pełnymi frazesów o poszanowaniu obywatelskiej wolności, przecierali oczy ze zdumienia na podobną bezczelność artysty, który poważył się robić publiczny użytek z ich własnych słów
— pisał o nim krytyk Janusz R. Kowalczyk.
Piosenki na tych kasetach - takie jak m.in: „Różan”, „Przypowieść o jeżach”, „Papierosy Biełomor-Kanał”, „Pytania których nie zadam”, „Był raz dobry świat”, „Zaduszki”, czy „Sentymentalna panna S” - oddawały peerelowskie nastroje lat 70. i 80. ub. wieku.
Pod koniec lat 80. Kelus założył „Oficynę Fonograficzną CDN”, w której, prócz własnych, wydawał też kasety innych twórców m.in.: Antoniny Krzysztoń, Stefana Brzozy, Jacka Kaczmarskiego; opublikował również nagrane kazania ks. Jerzego Popiełuszki.
Moja mama była dziennikarką radiową i, jak łatwo zgadnąć, w czasie wojny była bezrobotną dziennikarką radiową, i umarła w chwilę po moim porodzie. A ojciec zajmował się doprowadzeniem II wojny światowej do szczęśliwego końca, co mu się zresztą nie udało
— opowiadał Kelus Krzysztofowi Gajdzie w marcu 1996 r. Ojciec Tadeusz Kelus był żołnierzem Armii Krajowej, po powstaniu warszawskim został wywieziony do obozu, a następnie trafił do 1 dywizji pancernej generała Maczka. Do kraju wrócił w 1947 r. i ożenił się z młodszą siostrą swej zmarłej żony.
By uchronić Janka przed komunistycznymi wpływami, oddano go do szkoły sióstr Felicjanek, co skutecznie zraziło go do religii. Prawo na Uniwersytecie Warszawskim wybrał dlatego, że był słaby z matematyki. Studiował je 3 lata, by ostatecznie skończyć w 1966 r. socjologię. Pracował w Instytucie Wenerologii warszawskiej Akademii Medycznej, skąd został z powodów politycznych wyrzucony w 1979 r. Później zajął się hodowlą pszczół na Mazurach i tłumaczeniem książek z języka angielskiego.
Jak sam twierdzi, do marca 1968 r. był „do bólu apolityczny”. Wolny czas spędzał na żaglach, bądź w górach, wspinając się.
Po Marcu wyprawy górskie Kelusa przestały być apolityczne. Wspólnie z m.in. Maciejem Kozłowskim, Andrzejem Mrozem, Marią Tworkowską, Krzysztofem Szymborskim, Maciejem Włodkiem i Urszulą Sikorską - później żoną - zaczął przenosić przez tatrzańską „zieloną” granicę polsko-czechosłowacką, opracowywaną dla paryskiej „Kultury przez Jakuba Karpińskiego i Małgorzatę Szpakowską dokumentację „wydarzeń marcowych”. W drugą stronę transportował - zakazane w PRL - książki wydawane przez Instytut Literacki Jerzego Giedroyca.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
75 lat temu - 21 lutego 1942 r. - urodził się w okupowanej Warszawie autor i wykonawca piosenek, hodowca pszczół, tłumacz, z wykształcenia socjolog, Jan Krzysztof Kelus. Artysta swoją twórczość rozpowszechniał jawnie ignorując istnienie cenzury w PRL.
Jako niezależny twórca działający poza państwowym monopolem rozrywkowym oceniam wartość moich piosenek na 6 złotych 25 groszy sztuka. Zastrzegam sobie prawa autorskie, zgadzając się jednocześnie na reprodukowanie kasety pod warunkiem wpłacenia tantiem w wysokości 100 zł lub 10 dolarów poza krajem od jednej kopii
— taki tekst nagrywał na wydawanych własnym sumptem kasetach magnetofonowych z piosenkami. Podawał jeszcze dokładny warszawski adres, na który należało kierować przekazy i apelował do sumienia ewentualnego klienta: „łamiąc prawa autorskie, łamiesz prawa człowieka”.
Kelus był pierwszym piosenkarzem, który swoją twórczość publikował, ignorując istniejący w PRL Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk. Stał się twórcą polskiego samizdatu muzycznego, pionierem drugiego obiegu kaset audio.
Ludziom zastraszanym przez represyjny system imponowała odwaga artysty zdecydowanego na wyjście z anonimowości. Topniał strach - na podany adres zaczęły napływać przekazy pieniężne, często na większe sumy niż wskazane przez autora. Włodarze ludowej ojczyzny, z ustami pełnymi frazesów o poszanowaniu obywatelskiej wolności, przecierali oczy ze zdumienia na podobną bezczelność artysty, który poważył się robić publiczny użytek z ich własnych słów
— pisał o nim krytyk Janusz R. Kowalczyk.
Piosenki na tych kasetach - takie jak m.in: „Różan”, „Przypowieść o jeżach”, „Papierosy Biełomor-Kanał”, „Pytania których nie zadam”, „Był raz dobry świat”, „Zaduszki”, czy „Sentymentalna panna S” - oddawały peerelowskie nastroje lat 70. i 80. ub. wieku.
Pod koniec lat 80. Kelus założył „Oficynę Fonograficzną CDN”, w której, prócz własnych, wydawał też kasety innych twórców m.in.: Antoniny Krzysztoń, Stefana Brzozy, Jacka Kaczmarskiego; opublikował również nagrane kazania ks. Jerzego Popiełuszki.
Moja mama była dziennikarką radiową i, jak łatwo zgadnąć, w czasie wojny była bezrobotną dziennikarką radiową, i umarła w chwilę po moim porodzie. A ojciec zajmował się doprowadzeniem II wojny światowej do szczęśliwego końca, co mu się zresztą nie udało
— opowiadał Kelus Krzysztofowi Gajdzie w marcu 1996 r. Ojciec Tadeusz Kelus był żołnierzem Armii Krajowej, po powstaniu warszawskim został wywieziony do obozu, a następnie trafił do 1 dywizji pancernej generała Maczka. Do kraju wrócił w 1947 r. i ożenił się z młodszą siostrą swej zmarłej żony.
By uchronić Janka przed komunistycznymi wpływami, oddano go do szkoły sióstr Felicjanek, co skutecznie zraziło go do religii. Prawo na Uniwersytecie Warszawskim wybrał dlatego, że był słaby z matematyki. Studiował je 3 lata, by ostatecznie skończyć w 1966 r. socjologię. Pracował w Instytucie Wenerologii warszawskiej Akademii Medycznej, skąd został z powodów politycznych wyrzucony w 1979 r. Później zajął się hodowlą pszczół na Mazurach i tłumaczeniem książek z języka angielskiego.
Jak sam twierdzi, do marca 1968 r. był „do bólu apolityczny”. Wolny czas spędzał na żaglach, bądź w górach, wspinając się.
Po Marcu wyprawy górskie Kelusa przestały być apolityczne. Wspólnie z m.in. Maciejem Kozłowskim, Andrzejem Mrozem, Marią Tworkowską, Krzysztofem Szymborskim, Maciejem Włodkiem i Urszulą Sikorską - później żoną - zaczął przenosić przez tatrzańską „zieloną” granicę polsko-czechosłowacką, opracowywaną dla paryskiej „Kultury przez Jakuba Karpińskiego i Małgorzatę Szpakowską dokumentację „wydarzeń marcowych”. W drugą stronę transportował - zakazane w PRL - książki wydawane przez Instytut Literacki Jerzego Giedroyca.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/328414-75-urodziny-jana-krzysztofa-kelusa-artysta-rozpowszechnial-swoja-tworczosc-jawnie-ignorujac-istnienie-cenzury-w-prl