Kubek herbaty od Czerskiej i "Tygodnika Powszechnego". Mała nadzieja na to, że nie wszyscy sfiksowali

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Trudno w ostatnim czasie czytać liberalno-lewicową prasę, która w ostatnich tygodniach, przechodzących już w miesiące, skupia się niemal wyłącznie na podkręcaniu histerii, straszeniu końcem demokracji, a nawet wprost zachęcaniu czytelników, by ci dołączyli się do manifestacji KOD i wyszli na ulice demonstrować przeciw Kaczyńskiemu i nowej władzy. Niemniej jednak upieram się, że warto zajrzeć do „Polityki” czy „Tygodnika Powszechnego”, a czasem nawet i „Wyborczej”, by choć w części zrozumieć, jakie panują tam nastroje i jak widać świat z tamtej perspektywy.

W zalewie czasem niemal paranoicznych tekstów (o których można wspominać jedynie w kategoriach kabaretowych) warto jednak odnotować takie perełki jak artykuł Miłady Jędrysik w jednym z ostatnich numerów „Tygodnika Powszechnego”. Dziennikarki, która w swoim czasie pisała kuriozalne teksty o rzekomej gorszej pozycji kobiet w prasie prawicowej, jednak jej tekst pt. „Jak bronić demokracji” („TP” 1-2, 3-10 stycznia) warto docenić i przyjąć z dobrą wolą.

Autorka nie ukrywa, że w głównym sporze, jaki toczy się w polskiej debacie publicznej jest po stronie dziś antyrządowej, a przez lata zwanej po prostu antypisowską. Jędrysik apeluje jednak przy tym do swojej strony o to, by „uświadomić sobie własne słabości”. Nagle okazuje się, że można o prawej stronie w polskiej polityce powiedzieć bez nienawiści, zacietrzewienia, a nawet z szacunkiem.

Zacytujmy kilka fragmentów:

W sporze polsko-polskim chodzi bowiem także, a może przede wszystkim o godność. (…) Łatwiej otrząsnąć się z oburzenia, ze zostało się nazwanym „najgorszym sortem Polaków” (nieważne, że Jarosław Kaczyński miał na myśli tych, którzy krytykują nowe władze w zagranicznych mediach; przekaz, że to wypowiedź pod adresem tych, którzy wychodzą na ulicę, już się ugruntował), kiedy w gruncie rzeczy wierzy się, że jest się tym „lepszym”.

To ten „sort Polaków” było przede wszystkim widać na grudniowych demonstracjach - dobrze ubranych, życiowo spełnionych. Szczerze zaniepokojonych próbą podporządkowania sobie przez władzę wykonawczą Trybunału Konstytucyjnego, ale też, przynajmniej w części - co nie jest zresztą powodem do wstydu, tylko normalną reakcją - obawiających się o status quo, utraty grantów, dotacji, państwowych zleceń na rzecz innych, którzy wykonają je w duchu preferowanym przez nową władzę.

Być może niesłusznie widzimy „ich” w gorszym świetle niż „naszych”. I to, że „oni” też widzą „nas” w gorszym świetle nie dlatego, że są tacy wredni.

Warto zostawić na boku, na ile nerwy pozwolą, argument, że tamta strona „obraża bardziej”. Może i bardziej obraża, ale na pewno jest też bardziej wrażliwa, bo obelgi idące „z góry na dół” bolą bardziej niż te „z dołu do góry”. Jak szyderstwa z wiernych słuchających Radia Maryja, z niepełnosprawnej Madzi Buczek, z „oszołomów” i „katotalibanu” - ludzie to pamiętają i pamiętać będą długo. Tak samo jak kpiny z 500 zł na drugie dziecko, jeśli to dla nich znaczące podreperowanie domowych budżetów. Spanikowani pomysłem wysłania sześciolatków do szkół pamiętają żarty, że mają mniej zdolne dzieci. Zaniepokojeni uchodźcami z Syrii, ale dalecy od mowy nienawiści czy fizycznych ataków na cudzoziemców - oskarżenia o rasizm.

Dla prawicowych internautów czytających ten tekst to tylko potwierdzenie swoich tez: o manipulacji słowami Jarosława Kaczyńskiego, o poniżaniu przez lata wyborców prawicy, o tym, że beneficjentami w III RP była zwykle mocno ograniczona grupa osób. Mogą państwo wzruszyć ramionami.

Ale proszę mi wierzyć, jako czytelnikowi prasy od lewa do prawa, że takie artykuły to niezwykle rzadkie zjawisko (może poza pojawiającymi się czasem felietonami-listami Grzegorza Sroczyńskiego w „Gazecie Wyborczej”). Dla czytelników, którym dzień w dzień serwowany jest przekaz o Kaczyńskim podpalającym Polskę może to być, w co chcę naiwnie wierzyć, mały powód do refleksji. Niech będzie ich tylko kilku (wszak sam „Tygodnik Powszechny” nie jest przesadnie chętnie czytany), ale takie próby zrozumienia drugiej strony to jedyna szansa na to, by nie wszystkie mosty były spalone.

Ale poza odruchową troską o w miarę trwałą spójność wspólnoty warto również, by to prawica wyciągnęła wnioski z takich tekstów. Bo to dowód, ponawiam mą naiwną wiarę, na to, że nie wszyscy po „tamtej stronie” są spaczeni syndromem, który omówił na łamach „Gościa Niedzielnego” Andrzej Urbański.

Proszę spojrzeć, jak czołowe media traktują rząd PiS, jak mówią o faszystach czy neonazistach. Ci ludzie nie są zainteresowani żadnym dialogiem, ich się nie da pozyskać

mówił b. szef TVP.

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych